Ci, którzy dopiero od tego sezonu zaczęli oglądać Major League Soccer, już w 2. kolejce mogli zobaczyć całe piękno i nieprzewidywalność tych rozgrywek razem z niesamowitymi bramkami i czarującymi sztuczkami technicznymi. Faworyci przegrywali swoje mecze, a „maluczcy” i skazywani na porażkę zaskakiwali rywali, zdobywając komplet punktów. Tak w dużym skrócie można przedstawić to, co działo się na boiskach MLS podczas drugiej kolejki nowego sezonu.
Ciężki żywot faworyta
„Pamiętajmy, że mówiąc o MLS, nie można wyciągać pochopnych wniosków, bo tutaj może sprawdzić się absolutnie każdy scenariusz (…)” – takiego zdania użyłam tydzień temu w podsumowaniu pierwszej kolejki. Nie trzeba było długo czekać, aby moje słowa się sprawdziły. Niecały tydzień później przekonaliśmy się o tym, jak bardzo nieprzewidywalną ligą jest Major League Soccer.
Portland Timbers, Columbus Crew, FC Dallas, LA Galaxy, Seattle Sounders, NY Red Bulls czy Vancouver Whitecaps – co łączy te drużyny? Po pierwsze każda z nich musiała uznać wyższość rywala, po drugie większość z nich była faworytem przed pierwszym gwizdkiem sędziego. I właśnie w tym momencie mamy do czynienia ze swoistym fenomenem amerykańskiej ligi. Nigdy nie możesz być pewny, że lider tabeli odniesie zwycięstwo w danym meczu. Trzeba powiedzieć jasno: w MLS żaden zespół nie ma monopolu na zwycięstwa, to nie FC Barcelona w La Liga czy Bayern Monachium w Bundeslidze.
Co prawda już wcześniej specjaliści od MLS mówili o kryzysie Seattle Sounders i NY Red Bulls, ale przeciętny polski kibic, dawał im jeszcze jedną szansę na przyzwoite wejście w sezon. Tymczasem obie drużyny odniosły drugą porażkę i śmiało możemy mówić o kryzysie. O przeciętnej grze LA Galaxy mówiło się już podczas występów w CONCACAF Champions League, ale imponująca wygrana z DC United (4:1) na chwilę przymknęła usta krytykom. Kiedy jednak przegrywasz z Colorado Rapids w doliczonym czasie gry, musisz mieć powody do zmartwień… FC Dallas poniosło sromotną klęskę w derbach Texasu, a Columbus musiało uznać wyższość Philadelphii. I na koniec mistrzowie MLS – Drwale z Oregonu nie podołali SJ Earthquakes, pomimo kilku naprawdę dogodnych okazji do zdobycia bramki. To nie był dzień podopiecznych Caleba Portera – poprzeczki i wyjątkowa nieskuteczność Adiego zasiały ziarno niepokoju w sercach kibiców tej drużyny.
Wyjątkowe derby Texasu
Chyba nikt nie spodziewał się tego, co zobaczyliśmy podczas starcia Houston Dynamo z FC Dallas. Pięć bramek w tym cztery w pierwszej połowie meczu. W dodatku fatalny błąd obrońcy i bramka samobójcza, która, kolokwialnie mówiąc, dobiła gości tego spotkania. Ta porażka musiała wyjątkowo zaboleć piłkarzy FC Dallas, oddali więcej strzałów, przy tylko pięciu celnych w wykonaniu Houston. Jednakże zespół gospodarzy zagrał bardzo mądrze, jednocześnie ciesząc oko kibiców. To był futbol efektywny i efektowny. Zespół Houston w pełni zasłużył na miano najlepszej drużyny kolejki, a Andrew Wenger najlepszego piłkarza.
Wielu próbowało odpowiedzieć na pytanie, co stało się z FC Dallas. Trudno powiedzieć, ale według mnie najtrafniej określił to Kevin McCauley (dziennikarz SB Nation), wymieniając osiągnięcia tej drużyny w poprzednim sezonie, presezonie, poprzedniej kolejce, a występ w ten weekend określając: „This week: YO WTF”.
Patricka Vieiry pomysły na grę
Ustawienie NYC FC przeciwko Toronto FC zaskoczyło chyba każdego. Patrick Vieira dał bardzo dobry temat do analizy wszystkim ludziom interesującym się MLS. Nowe ustawienie piłkarzy z niebieskiej części Nowego Jorku to formacja W-M (grafika poniżej). Zostawienie zaledwie trzech obrońców z tyłu i rozegranie meczu systemem 3-6-1 było decyzją bardzo odważną i ryzykowną, ale opłacalną w ostatecznym rozrachunku. Biorąc pod uwagę fakt, że Yankee Stadium to najmniejszy i najbardziej specyficzny stadion ze wszystkich boisk MLS, trener NYC FC postawił na zagęszczenie w środkowej strefie. I tutaj mamy do czynienia z geniuszem Vieiry. Piłkarze Toronto nie mogli się odnaleźć na tak wąskim boisku i z taką ilością piłkarzy, kiedy mijali jednego, zza jego pleców wyłaniał się kolejny. W dodatku uruchomienie skrzydłowych w takich warunkach było praktycznie niemożliwe. Przykładem jest Endoh, który po bardzo dobrym występie przeciwko NY RB, tym razem był cieniem piłkarza. Michael Bradley (kapitan Toronto) przyznał po meczu, że zawodnicy kanadyjskiej drużyny nie potrafili zrozumieć nowego systemu gry przeciwnika, przez co gra na tak specyficznym stadionie stała się jeszcze trudniejsza.
Formacja W-M nie ma racji bytu na innych boiskach piłkarskich MLS, ale na Yankee Stadium staje się asem w rękawie Vieiry.
Quincy Amarikwa King
To, co zrobił Quincy Amarikwa, trzeba po prostu zobaczyć. Bramka piłkarza SJ Earthquakes z pewnością będzie brana pod uwagę przy wybieraniu gola sezonu. Przepiękne trafienie obiegło cały świat, a drużynie Quincy’ego dało komplet punktów.
Stop what you’re doing and watch this @QuincyAmarikwa #ATTGotW candidate https://t.co/3sT7gKXjgb
— Major League Soccer (@MLS) 14 marca 2016
Podczas dziesięciu meczów tej kolejki standardowo mogliśmy podziwiać nieszablonowe zagrania, sztuczki, po których ręce same składają się do oklasków i oczywiście niesamowite bramki. Taką popisał się chociażby Marco Pappa, w dodatku gol dał Colorado Rapids komplet punktów w doliczonym czasie gry.
Najlepsze akcje 2. kolejki MLS
Saturday’s finest. https://t.co/Q0UmmpSfWI
— Major League Soccer (@MLS) 14 marca 2016
Co wiemy po 2. kolejce?
Portland Timbers ma poważny problem jeśli chodzi o partnera dla Fernando Adiego. Jeżeli Nigeryjczyk nie strzela, Drwale mają kłopoty z odniesieniem zwycięstwa. Caleb Porter będzie musiał poważnie przyjrzeć się innym opcjom w ataku. W dodatku nieobecność Liama Ridgewell’a u boku Nata Borchersa była naprawdę bardzo widoczna.
Houston Dynamo może porządnie namieszać w tych rozgrywkach. Co prawda to dopiero dwa mecze, ale styl gry i postawa piłkarzy na murawie z pewnością rozbudziła apetyty fanów tej drużyny. FC Dallas pomimo blamażu w starciu z Houston nadal jest zespołem bardzo dobrze rokującym i sprawi jeszcze niejedną niespodziankę.
Jeżeli LA Galaxy myśli o sięgnięciu po mistrzostwo po raz szósty, nie może sobie pozwalać na takie mecze, jak ten z Colorado Rapids. Grając w ten sposób, piłkarze Areny już teraz mogą się pożegnać z finałem MLS Cup.
Montreal Impact z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej i już teraz wiadomo, że będzie liczył się w walce o najwyższe cele. Ignacio Piatti, Dominic Oduro i Didier Drogba będą czarować kibiców z całego świata, o dobrą obronę zadba m.in. Ciman, o ile nie będzie zbyt często łapał kartek, to powinno to wyglądać naprawdę przyzwoicie.
Marco Pappa da fanom Colorado jeszcze wiele radości, podobnie jak Cyle Larin Orlando City, Dwyer Sportingowi KC i David Accam Chicago Fire, nie mówiąc już o roli jaką odgrywa Piatti w Montrealu. Ci piłkarze to kręgosłup drużyny, a reszta zawodników nie prezentuje się dobrze, jeśli nie ma ich w pobliżu.
Z dobrej strony pokazał się też zespół Realu Salt Lake. Jeżeli dobra passa będzie się ich trzymała przez dłuższy czas, w MLS może być naprawdę ciekawie.
Drużyny Seattle Sounders i NY Red Bulls są głęboko pogrążone w marazmie i na razie nic nie wskazuje na to, aby w najbliższych dniach miało się to zmienić. Columbus Crew, DC United i Vancouver Whitecaps również nie mogą przebudzić się z zimowego snu. Im szybciej przyjdzie przełamanie, tym lepiej dla każdego z tych zespołów.
Najlepsze zdjęcia 2. kolejki MLS (kliknij w zdjęcie, aby zobaczyć następne)
Komplet wyników 2. kolejki MLS