Derby zawsze przyciągają kibiców, niektóre z całego świata. Musicie jednak wiedzieć, że rywalizacja pomiędzy Portland Timbers a Seattle Sounders jest rywalizacją na najwyższym poziomie. Fani za oceanem czekają na takie starcia bardziej niż na El Clásico. Nikogo zatem nie powinien dziwić fakt, że wydarzeniem 19. Tygodnia MLS było właśnie starcie w ramach Cascadia Cup.
Obie drużyny nie miały najlepszego początku sezonu, kiedy jednak w terminarzu pojawia się data derbowego spotkania, możemy być pewni, że piłkarze zaprezentują się z jak najlepszej strony, a mecz prawdopodobnie będzie meczem całej kolejki. Zarówno Portland Timbers, jak i Seattle Sounders byli w dołku. Jedni w większym, drudzy w mniejszym. Po pladze kontuzji Drwale wreszcie mogli wystawić „optymalny” skład. Zespół gości gra naprawdę słabo i nawet ostatnie ligowe zwycięstwo (5:0 z FC Dallas, przyp. red.) nie spowodowało hurraoptymizmu w ich szeregach. W dodatku w meczu nie mógł wystąpić ich największy gwiazdor. Clint Dempsey musiał pauzować z powodu czerwonej kartki, którą pokazał mu Joeano Pinto Chaves w poprzednim starciu przeciwko FC Dallas.
Kibice Portland są wyjątkowi
Sweet Dreams. #RCTID pic.twitter.com/cIHWGhL0q1
— Stumptown Footy (@StumptownFooty) 17 lipca 2016
W pierwszych minutach meczu oba zespoły dość nieśmiało wzajemnie się badały, ale gospodarze w końcu zaatakowali, co od razu przypomniało wszystkim fanom zgormadzonym na Providence Park, że w Cascadia Cup, a w szczególności podczas tej rywalizacji, nie ma miejsca na kalkulacje, jest za to miejsce na piękny dla oka futbol. Gospodarze wiedzieli, że mają na papierze przewagę i szybko postanowili to udowodnić. Szybkie wznowienia i momentalne przyspieszenie na połowie rywala powodowało kompletną dezorientację w defensywie Seattle. Piłkarze Sigiego Schmida nie potrafili powstrzymać niezwykle mobilnego Lucasa Melano i gdyby nie interwencje Osvaldo Alonso pierwsza bramka padłaby zdecydowanie wcześniej.
Druga linia Drwali wyglądała naprawdę imponująco. Powracający do gry Diego Valeri robił niesamowitą różnicę, a praktycznie każda akcja przechodziła właśnie przez niego. Do tego dochodzi Darlington Nagbe, wspomniany już wcześniej Lucas Melano oraz Diego Chara z Jackiem Jewsburym, którzy ubezpieczali tyły. Na szpicy tradycyjnie Faneando Adi. Dawno nie oglądaliśmy takiego ustawienia Portland Timbers, nic zatem dziwnego, że maszyna rozkręcała się z minuty na minutę, a przeciwnicy nie potrafili powstrzymać niebezpiecznych akcji gospodarzy. Pierwsza połowa obfitowała w ciekawe akcje pod obiema bramkami, choć przewaga Drwali była zdecydowanie większa. Jednak to właśnie Seattle Sounders jako pierwsze miało stuprocentową okazję do zdobycia bramki. W 17’ Jordan Morris w fatalny sposób uderzył futbolówkę kilka metrów przed bramką Gleesona, piłka ją minęła, a fani gości z niedowierzaniem łapali się za głowę. To nie był dzień tego piłkarza, w tym meczu jeszcze kilkukrotnie podejmował złe decyzje. Chcąc wymienić wszystkie groźne akcje Portland Timbers, zabrakłoby nam miejsca i czasu, warto jednak zwrócić uwagę na niebywałe podanie Valeriego do Lucasa Melano w 24’. Argentyński duet współpracował tego dnia wyśmienicie, ale piłka nie potrafiła znaleźć drogi do bramki Stefana Freia. Wszelkie próby zaczepne Seattle kończyły się do dobrych interwencjach defensywy i rzutach rożnych, których goście mieli aż 12! Po nich zwykle w nienaganny sposób interweniował Jake Gleeson.
Piłkarze Caleba Portera szturmowali bramkę przeciwników, ale nie mogli ukoronować dobrej gry zdobyciem bramki. Dopiero w końcówce pierwszej połowy, a dokładnie w 44’ kapitan zespołu, powracający po kontuzji Diego Valeri zatrudnił do pracy maskotkę zespołu. Timber Joey musiał uruchomić mechaniczną piłę, czym wprawił w ekstazę tysiące fanów zgromadzonych na Providence Park. Zanim to jednak nastąpiło, zabójczy kontratak przeprowadzili gospodarze. Wszystko zaczęło się od wyłuskania piłki we własnym polu karnym przez Liama Ridgewella i celne podanie do Lucasa Melano, który w niewiarygodny sposób utrzymał się przy piłce. W odpowiednim momencie oddał ją swojemu rodakowi, który holował ją przez dłuższą chwilę, po czym precyzyjnie uderzył w prawy dolny róg. W 44’ na tablicy wyników pojawił się rezultat 1:0 i nazwisko kapitana Drwali – Valeri. Goście nie dowierzali, gospodarze z uśmiechami schodzi do szatni na piętnastominutową przerwę.
HT: @DiegoDv8 finds the bottom corner and @TimbersFC lead 1-0 going into the half. Stats: https://t.co/01t0s4bF1X https://t.co/5du1UDLnnk
— Major League Soccer (@MLS) 17 lipca 2016
Druga część spotkania zaczęła się od mocnego uderzenia. Dominacja Portland i szybka bramka w 50’ miała ustawić mecz do końcowego gwizdka sędziego Marrufo, ale to nie był koniec emocji. Przede wszystkim nie można jednak przejść obojętnie obok drugiego gola zdobytego przez Portland Timbers. Na listę strzelców ponownie wpisał się Diego Valeri, ale sposób, w jaki to zrobił… Czapki z głów. Bramka kolejki. Świetne crossowe podanie Jermaine Taylora i fenomenalna akcja Valeriego zakończona przepiękną bramką. To trzeba po prostu zobaczyć.
Back post, meet Diego.
Diego, Back post. #PORvSEA https://t.co/2zCkb1th7P— Major League Soccer (@MLS) 17 lipca 2016
Po drugim ciosie Seattle musiało zaryzykować, chcąc jeszcze cokolwiek ugrać w tym meczu. W dodatku statystyki nie przemawiały na ich korzyść. Do tej pory, przegrywając 0:1 na wyjeździe, podopieczni Siegfrieda Schmida wygrywali w zaledwie 7% spotkań. Piłkarze zaczęli zatem atakować większą liczbą zawodników, pokazał się nawet niewidoczny w pierwszej połowie Andreas Ivanschitz. Roldan, Morris i Valdez próbowali zagrozić bramce Gleesona, ale zmiennik Kwaraseya był nie do pokonania, bronił dostępu do bramki niczym lew, sięgając po piłki, po które nie miał prawa sięgać. Zawodnicy gości byli bezradni, aż do 59’, kiedy po raz jedenasty piłkarze Sigiego Schmida wykonywali rzut rożny. Po pierwszym interweniował bramkarz, ale przy drugim z rzędu był bezradny. Genialny strzał oddał Chad Marshall, który wbiegł idealnie w szesnastkę i skierował futbolówkę dośrodkowaną przez Ivanschitza do siatki.
Marshall with a fantastic header off the corner to pull one back for Seattle. pic.twitter.com/KdXMtG9Ylt
— Total MLS (@TotalMLS) 17 lipca 2016
Gol kontaktowy podrażnił piłkarzy Portland Timbers. Na ich odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Uruchomili najlepszą z możliwych broni, czyli zabójczy kontratak. Rajd Lucasa Melano zapadnie nam na długo w pamięci. Argentyńczyk przebiegł niemal całe boisko, mijając kolejnych rywali i dopiero w polu karnym odegrał do świetnie ustawionego Faneando Adiego, któremu pozostało pokonanie Stefana Freia. Bramka w 64’ całkowicie dobiła Seattle. Wszelkie próby kończyły się na interwencjach defensywy Drwali, ewentualnie fenomenalnie dysponowanego Jake’a Gleesona. Trener gości dokonał zmian po 70’, ale to było za późno na odwrócenie losów spotkania. Gospodarze kontrolowali przebieg spotkania, utrzymując się przy piłce na połowie rywala. Statystyki meczu mówią, że spotkanie było bardzo wyrównane, ale należy pamiętać, że czyste liczby często bywają zdradliwe.
Podopieczni Caleba Portera pewnie pokonali Seattle Sounders. Takie derbowe zwycięstwo po serii remisów na pewno doda skrzydeł piłkarzom z Providence Park, tym bardziej że trener mistrzów MLS wreszcie ma do dyspozycji prawie wszystkich swoich kluczowych wojowników. Z kolei sytuacja Seattle Sounders jest wręcz tragiczna. Obecnie zajmują przedostatnie miejsce w konferencji zachodniej i niewiele wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie miało się to zmienić. Wątpliwym jest też awans do fazy play-off. Czyżby po raz pierwszy zabrakło tam Seattle Sounders? Odpowiedź na to pytanie poznamy w najbliższych tygodniach. Jedno jest pewne, porażka w takim stylu w derbowym starciu z Portland Timbers pokazuje, jak wiele brakuje temu zespołowi do formy sprzed roku…
Portland Timbers 3:1 Seattle Sounders
Portland: Jake Gleeson – Jermaine Taylor, Liam Ridgewell, Nat Borchers, Alvas Powell – Jack Jewsbury (Ben Zemanski 65′), Diego Chara, Lucas Melano (Ned Grabavoy 85′), Diego Valeri (Jack Barmby 90’+2), Darlington Nagbe – Faneando Adi
Ławka rezerwowych: Wade Hamilton, Zarek Valentin, Taylor Peay, Ned Grabavoy, Ben Zemanski, Jack Barmby, Jack McInerney
Trener: Caleb Porter
Seattle: Stefan Frei – Joevin Jones (Dylan Remick 72′), Chad Marshall, Brad Evans, Tyrone Mears – Erik Friberg, Osvaldo Alonso, Cristian Roldan – Andreas Ivanschitz (Aaron Kovar 72′), Nelson Valdez (Hérculez Gómez 77′), Jordan Morris
Ławka rezerwowych: Tyler Miller, Dylan Remick, Oniel Fisher, Tony Alfaro, Hérculez Gómez, Aaron Kovar, Oalex Anderson
Trener: Siegfried Schmid
Sędzia: Jair Marrufo Asystenci: Frank Anderson, Jeff Hosking Sędzia techniczny: Mark Geiger
Stadion: Providence Park
Widzów: 21 144
Galeria (kliknij w zdjęcie, aby zobaczyć następne)
fot. facebook.com/portlandtimbers, facebook.com/SoundersFC