Z SuperDraftem jest tak, że czekasz na niego cały rok, miesiąc przed emocje zaczynają sięgać zenitu, a kiedy przychodzi co do czego, to często pozostaje rozczarowanie. Bo ten klub mógł zrobić to lepiej, bo wielu dobrych, młodych piłkarzy zniknie z pola widzenia, bo… I może w tym miejscu się zatrzymajmy, bo w gruncie rzeczy i tak uwielbiamy całą otoczkę draftu w MLS i będziemy się tym emocjonować za każdym razem. Na podsumowanie czysto statystyczne przyjdzie jeszcze czas, ale teraz zapraszamy Was do zapoznania się z naszymi przemyśleniami w nieco alternatywnej formie. Dyskusja, dialog, wymiana zdań – nazwijcie to, jak chcecie. Mamy nadzieję, że przypadnie to Wam do gustu i nikogo nie urazimy.
Wiktor: O tym, że draft mocno nas zaskoczy, wiedzieliśmy od początku. Nie tak dawno, jak wczoraj, ustalaliśmy listę 46 graczy, którzy naszym zdaniem powinni zostać wybrani. O tym, że nie wszyscy dostąpią tego zaszczytu, wiedzieliśmy, ale że aż czterech piłkarzy z naszej pierwszej rundy będzie poza tym gronem… Jest to bardzo dziwne, bardzo, bardzo dziwne.
Kasia: Może nie jesteśmy w tym momencie zbyt skromni, ale umówmy się: brak Kena Krolickiego, Rafaela Andrade Santosa i Marcelo Acuni w pierwszych dwóch rundach SuperDraftu 2018 brzmi jak nieśmieszny żart. W rzeczywistości takim właśnie jest. Nie potrafię wytłumaczyć nieobecności tych chłopaków w gronie 46 zawodników i chyba nawet nie chcę wiedzieć, co teraz musi dziać się w ich głowach.
W: Czy to nieabsurdalne? W MLS Combine jesteś gościem, grasz jak z nut, we wszystkich rankingach jesteś wysoko (zasłużenie, nie tak jak niektórzy – dojdziemy do tego), przychodzi draft i… klops. Nikt cię nie wybiera. O ile pewne wybory, choć kontrowersyjne jestem w stanie zrozumieć, tak brak wyboru tych chłopaków również jest dla mnie śmiesznie nieśmieszny. Nawiązując już do samego SuperDraftu (potraktujmy to jako zachęcającą grę wstępną) #1 Joao Moutinho. Niespodzianka, czy raczej wszystko zgodnie z planem?
K: O ile przed MLS Combine można było mieć jakieś wątpliwości, tak po meczach wiele spornych kwestii zostało rozstrzygniętych. Dużo stracił Tomas Hilliard-Arce, równie dużo Ema Twumasi. Przyzwoite zawody rozgrywał za to Joao Moutinho, który wydaje się idealnie pasować do układanki Boba Bradleya. Hilliard-Arce zapewne nie powąchałby murawy, Moutinho to inwestycja w przyszłość, nie mówię już o tym, że wbrew pozorom może zapewnić stabilizację w środku pola LAFC. 20-latek może występować jako defensywny pomocnik lub obrońca. To stwarza wiele możliwości i myślę, że to miał na celu trener LAFC. Sami obstawialiśmy, że może zostać wybrany jako pierwszy, więc głupio by teraz zabrzmiało, że tak naprawdę to spodziewaliśmy się czegoś innego.
W: Powiedziałaś o Twumasim i muszę nawiązać do wyjątkowo rozczarowującego 11 miejsca. W pewnym momencie pomyślałem sobie: Hola, hola panowie, chyba się o kimś zapomniało. Jednak Dallas wyciągnęli skrzydłowego z Ghany. Właściwie to dwóch skrzydłowych z Ghany. Dwóch błyskotliwych i tak zupełnie różnych. Jestem bardzo ciekawy, co takiego upichcą w Teksasie. Jeżeli miałbym wskazywać największych wygranych pierwszej rundy, to wybrałbym właśnie Dallas. Zrobili dobrą robotę. Widać, że Byki rozumieją, co chodzi w Drafcie – Byki z Teksasu, nie z Nowego Jorku (tam nie za bardzo wiedzą, z czym to się je). Jak myślisz, który zespół najwięcej ugrał w tym Drafcie? O największym wygranym zawodniku zaraz wspomnimy.
K: Zgodzę się z tym, że FC Dallas wyciągnęli dwóch graczy, którzy razem mogą stworzyć coś wielkiego. Nie jestem w stanie uwierzyć, że był to przypadkowy ruch. Francis Atuahene i Ema Twumasi doskonale się znają. Razem zaczynali grę w Ghanie, ich drogi rozeszły się w Connecticut, ale teraz ponownie staną ramię w ramię. Martwi mnie trochę wiele ofensywnych opcji w zespole z Teksasu (Maxi Urruti, Tesho Akindele czy Cristian Colman), ale wierzę, że dwóch tak świetnych skrzydłowych może nieźle namieszać w lidze, doprowadzając obrońców większości drużyn do szewskiej pasji. Na ten moment to FC Dallas są dla mnie największymi wygranymi SuperDraftu 2018.
W: Zanim o największych przegranych – muszę wspomnieć o #7 SuperDraftu 2018. Panie i Panowie: Mason Toye! Dość szydery, pozostaje mi jedynie głęboko odetchnąć, że nie wybrali go Galaxy i zadać ze szczerym smutkiem na twarzy, jedno istotne pytanie do panów z Minnesoty. Coście najlepszego zrobili przyjaciele? Szczerze mówiąc, bałem się o to, że LA Galaxy wybiorą tego gracza, bo jak wszyscy doskonale wiemy – The Gals w transfery to ni… Chciałem brzydko, ale się powstrzymałem. Nie potrafią rozsądnie wzmacniać składu (osłabianie wychodzi im o wiele lepiej) – dzisiejsze decyzje również pozostawiają wiele do życzenia, ale jak ostatecznie będzie, to zobaczymy. Wyjdzie w praniu. Powrócę do tematu przewodniego – Minnesota. Nie wiem, może jestem odrobinę nie na czasie, ale dla mnie wybór „napastnika”, w momencie posiadania dwóch lepszych jest odrobinę surrealistyczny. Błąd. Kompletnie abstrakcyjny – choćbym bardzo chciał, nie potrafię zrozumieć, czym kierowali się przedstawiciele MUFC. Kasiu, jakieś pomysły?
K: Z Minnesotą to jest tak, że, jak już myślisz, że wreszcie znaleźli pomysł na swoje nudne i do bólu smutne życie, to potrafią w mgnieniu oka wyprowadzić cię z błędu i doprowadzić do stanu, w którym mówisz sobie: już nigdy więcej nie popełnię takiego błędu. W zasadzie jak można było pomyśleć, że The Loons wyciągną z tego draftu coś konkretnego, skoro oddali #5? Ok, dostali naprawdę spore pieniądze, ale zamiast tego mogli mieć Jona Bakero, prawdopodobnie jedną z największych gwiazd dostępnych spośród wszystkich graczy. Co zrobili potem? Wydali więcej Targeted Allocation Money, niż zyskali od Chicago Fire i stwierdzili, że kapitalnym pomysłem będzie wyciągnięcie… Masona Toye (#7 od Montrealu Impact). No nie jest to dobry pomysł. Macie Danladiego, macie Ramireza, który dostał właśnie powołanie do reprezentacji USA, chcecie ściągnąć Yamila Asada, macie masę innych możliwości w ataku, a bierzecie chłopaka, który nie potrafi prowadzić piłki, dokładnie jej podać, oddać celnego strzału, w dryblingu potyka się o własne nogi i w zasadzie to mam wątpliwości, czy potrafi grać w piłkę. I co z nim zrobicie? Wyślecie na wypożyczenie do klubu afiliacyjnego? Ach, zapomniałam. Tego też nie macie. Minnesota United mogła zrobić niemal wszystko. Wystarczyło odpowiednio zareagować na to, co działo się przed nimi. Można powiedzieć: znowu w życiu im nie wyszło…
P.S. Nie zapominajcie, że wciąż wiszą $250k TAM i $75k GAM Columbus Crew za Ethana Finlaya. Pozdrawiam ludzi, którzy zarządzają tym klubem.
W: Lepiej bym tego nie ujął. Minnesota mogła mieć wszystko, a zamiast tego będzie miała Toy Story. Kto wie – może kiedyś zaczną być poważnym klubem. Na razie mogą co najwyżej poczytać opowieści o tym, jak ich koleżanka z roku (Atlanta United), bawi się w poważnym towarzystwie. Ewentualnie pomartwią się o to, by nie zająć ostatniego miejsca. Chociaż Wyatt to dobry ruch. Żeby nikt nas nie posądził o parszywe hejtowanie.
K: To nie jest tak, że mamy zły dzień i jedziemy po wszystkich i po wszystkim. Wyatt Omsberg to dobry gracz, który pasuje do stylu Minnesoty United, ale kiedy patrzę na to, że dostali $100k TAM od Chicago Fire i wydali $150k TAM na Toye, to ręce mi opadają. Łatwo przyszło, łatwo poszło. A, Matt Lampson to nie jest wzmocnienie. Strażacy pozbyli się „ręcznika” między słupkami. Przyszło im to nadzwyczaj łatwo. Brawo za wciśnięcie przeciętniaka rywalowi i przekonanie go, że to dobry wybór. Tego się nie spodziewałam.
W: Przy okazji brawa dla Strażaków, za pozbycie się najlepszego zawodnika…
K: Żeby nie było zbyt kolorowo. Chciago Fire nie można zbytnio chwalić. Jeden mądry ruch, a kolejny, no cóż…
W: Nie będę się zajmował oddaniem Davida Accama – mój umysł gdzieś się po drodze zgubił. Trenerowi Paunoviciowi polecałbym zadać sobie słynne pytanie z piosenki Pixies = „Where is my mind?”. Wybrali Jona Bakero. Świetny zawodnik. Naprawdę. Możesz coś o nim więcej powiedzieć, bo wiem, że z ogromnym zainteresowaniem śledziłaś akademickiego boiskowe podboje Hiszpana.
K: Jon Bakero technicznie przerasta swoich rywali. Doskonale wie, czego chce i co musi robić, żeby to osiągnąć. Chłopak ma głowę na karku i wie, jak z niej korzystać. Na boisku widzi zdecydowanie więcej od innych. Świetny z piłką przy nodze, doskonale radzi sobie z grą na małej przestrzeni, jednym podaniem może zmienić losy meczu. Do tego bardzo dobrze odnajduje się w polu karnym i potrafi strzelać gole. Ofensywny pomocnik, napastnik, cofnięty napastnik, w razie potrzeby skrzydłowy. Potrzebujesz go w danym miejscu i on tam po prostu zagra. Niemniej najwięcej korzyści przyniesie drużynie, grając jako 10. Zawodnik z potencjałem na Rookie of the Year.
W: Z początku wydawało się, że decyzja dość pochopna, gdyż może mieć problemy z regularnymi występami. Szczerze mówiąc, nawet nie chce mi się wytężać mózgownicy, by spróbować wyczytać ruchy Chicago – nie jestem w stanie przewidzieć, co mają zamiar zrobić z Bakero i z dwoma pozostałymi zawodnikami wybranymi w SuperDrafcie. Oczywiście o Jona jestem spokojny, ale chyba żadna decyzja Strażaków mnie już nie zaskoczy. Co do uniwersalności zawodników, wymienności pozycji i tym podobnym – Tata Martino coś na ten temat wie. W zeszłym roku Gressel, który został ROTY, w tym roku Jon Gallagher. Niczego nie sugeruje, ale wybór jest najbardziej rozsądny.
K: Zgadzam się. Jon Gallagher to piłkarz, który z pewnością będzie zadaniowcem. Skład Atlanty jest tak naszpikowany gwiazdami, że o miejsce w składzie będzie trudno samemu Gresselowi, ale, o ile Tata Martino pójdzie po rozum do głowy i zacznie rotować składem, Gallagher powinien dostać swoje szanse. Wrócę jednak na chwilę do Strażaków. Trochę się nad nimi dzisiaj poznęcamy. Nie doszukujmy się logiki u Paunovicia, ale dlaczego nie ściągnął żadnego skrzydłowego, a wziął Mo Adamsa, który jest dobry, ale będzie grzał ławę?
W: Zaryzykuję tezę, że sam Paunovic tego nie wie. Skoro masz plany, że sprzedasz swojego najlepszego zawodnika – w ogóle jak to paskudnie brzmi – to musisz mieć plan B. Paunovic wyznacza trendy. Powiedziałbym, że jest prekursorem nowego stylu. Jeszcze nie wiem, jak go nazwać, ale to nieistotne. Z numerem 10 był do wzięcia Ema Twumasi i nie tylko. Było mnóstwo porządnych piłkarzy, którzy mogą występować na skrzydle. Mo Adamsa, nikt by mu nie ukradł. Oprócz Alexa Roldana, czyli zwykłej braterskiej „podstawki”, w pierwszej rundzie nie wybrano już żadnego środkowego pomocnika.
K:
„Look, if you had one shot, or one opportunity
To seize everything you ever wanted, in one moment
Would you capture it or just let it slip?”
Chyba doskonale wiecie, co zrobił Veljko Paunovic.
W: Kończąc definitywnie temat serbskiego szkoleniowca: Boy you’ll be a man soon.
K: Przejdźmy może do czegoś przyjemniejszego. Brad Friedel i jego NE Revolution. Przed oczami mam jego wypowiedź tuż po wyborze swoich zawodników: „Jest zabawnie”. To raczej nie był komentarz do jego piłkarzy. Śmiem twierdzić, że wykonał dobrą robotę, nawet bardzo dobrą.
W: Cały Brad. Luz, blues i właśnie takim podejściem wygrywa. Doskonale wiedział, co chce zrobić i idealnie wykorzystał dwa następujące po sobie wybory. Brandon Bye oraz Mark Segbers. Dwóch niezwykle uniwersalnych piłkarzy. Dwóch piłkarzy, którzy zawdzięczają tak wysokie miejsca, tylko i wyłącznie sobie. Szczególnie Mark. Niewielu z Was wie, ale Segbers nie był nawet w Top50 najlepszych piłkarzy według Top Drawer Soccer. MLS również nie notowała go wysoko. Gdyby nie MLS Combine, nie zostałby wybrany nawet w drugiej rundzie. Jeżeli ktoś myśli, że przed obozem wszystko jest już ustalone, niech spojrzy na Hillarda-Arce i Twumasiego. Zaraz potem na Segbersa, żeby zrozumieć różnicę.
K: Już po pierwszym meczu wiedzieliśmy, że Segbers może być największym wygranym Combine. Chłopak wciągał Justina Fiddesa nosem (i potrafił przyjmować piłkę), a Joao Moutinho został przez niego kilkukrotnie wkręcony w ziemię. Zarówno Bye, jak i Segbers mogą wnieść wiele dobrego do gry NE Revolution. Ten zespół potrzebuje graczy o takiej charakterystyce.
W: Fiddes to również temat na osobną historię. Wiele się od niego nauczyłem. Głównie tego, że poprawne (nie mówię tu o perfekcyjnym) przyjęcie piłki to wysokiej rangi sztuka. Żeby było śmieszniej, Fiddes uchodzi za świetnego technika. No nic, może powiemy coś o bramkarzach. Aż czterech w pierwszej rundzie. Co ciekawe ten najlepszy wybrany jako ostatni.
K: Kompletnie się tego nie spodziewałam. I w zasadzie to nie mam pojęcia, do czego będą niektórym potrzebni ci bramkarze. Wzmocnienia drużyn afiliacyjnych czy trybuny? Przecież frekwencja w MLS wcale do najgorszych nie należy. Jest lepiej niż w Serie A, więc nie przesadzajmy. A teraz na poważnie: #13 Eric Dick – Sporting KC (drugi/trzeci wybór), #19 Jeff Caldwell – NYCFC (trzeci wybór), #20 Michael Nelson – Houston Dynamo (tutaj akurat wzmocnienia były uzasadnione, tylko dlaczego jest to Nelson?), #21 Ben Lundgaard – Colubmus Crew (drugi/trzeci wybór), #46 Toronto FC – Drew Shepherd. Trochę tego było. Pytanie, który z nich będzie w ogóle grał?
W: Szczerze? Żaden.
K: I po co było marnować picki?
W: Columbus Crew „zmietli” mnie z powierzchni ziemi. Z #32 wybierają Opoku, a z #21 bramkarza. Bali się, że ktoś im go podwinie? Nie mam pojęcia. Dawno nie byliśmy w Minnesocie, nieprawdaż?
K: No cóż, nie wyczerpaliśmy tematu, a dopowiedzeń zostawiać nie lubimy. Wyatt Omsberg to dobry wybór, Toye… – proszę przewinąć do góry. Jest jeszcze Carter Manley. Jeździec bez głowy to chyba mało powiedziane. To taki większy Vadim Demidov z dredami.
W: Był kiedyś (w zeszłym sezonie) w Minnesocie taki jeden z dredami. Kompletnie się nie sprawdził (Ismaila Jome). Ktoś tu się nie uczy na błędach. Carter Manley… Cóż ja mogę o nim powiedzieć. Potrafi kosić trawę. W starciu z Twumasim omal go nie połamał. Ale chyba nie o to chodzi w piłce?
K: Zdecydowanie nie. W każdym razie wybór Cartera „trochę” mnie zdziwił. Jak już chcieli bocznego obrońcę, to czemu nie wzięli Stauffera? Chyba nie powinnam doszukiwać się żadnej logiki (proszę przewinąć do góry jak Wam mało). Zamykając temat Minnesoty United, do zespołu dołączył też Xavier Gomez. Obok Omsberga to chyba najlepszy wybór. Problem w tym, że najprawdopodobniej nie zobaczymy go na boisku, bo w ofensywie jest zbyt duża konkurencja.
W: To chyba najlepiej świadczy o „inteligentnych” wyborach United. Jakkolwiek, by na to nie patrzeć, Minnesota dodała do swojego składu, mniej lub bardziej rażącą amunicję. Montreal Impact nie.
K: Zgarnęli $150k Targeted Allocation Money i $200k General Allocation Monay. Co im po tym? Przeznaczą na pensje dla piłkarzy? Najpierw trzeba ich mieć. Potrzebowali wzmocnienia w defensywie (Camara – koniec kariery, Oyongo – przeprowadzka do L1), potrzebowali zastępstwa dla Dzemailiego, Berniera, kogoś do ataku. Wszędzie. Do wzięcia był Krolicki, Stauffer, Bakero, skrzydłowi, generalnie wszyscy. Teraz nie mają nikogo i może się to odbić im czkawką. Owszem zatrudnili ostatnio kilku piłkarzy, ale to nie są raczej inwestycje w przyszłość.
W: Mówiło się o Bakero. Zarówno on, jak i klub – wszyscy mogli być szczęśliwy, ale do tanga trzeba dwojga, a tu wyraźnie zabrakło inicjatywy ze strony Impact. Krążąc po orbicie absurdu, zatrzymajmy się przy fragmencie z czerwonym bykiem w tle. Brian White. Wszystko fajnie, gdyby nie mogli podpisać z nim kontraktu wcześniej.
[EDIT] Jak się okazuje, NY Red Bulls nie mogli zakontraktować Briana White’a. Jegomość grał w NY Red Bulls U-23 w PDL i tylko tam. Choć niektóre strony podają, że również w akademii i tu się zaczyna problem, bo jeżeli grał w akademii, to Czerwone Byki powinny go zakontraktować wcześniej, jeżeli nie, był dostępny dla wszystkich innych klubów.
W: Pozornie słabe zespoły, które nie miały do dyspozycji zbyt wielu wyborów, nie zadziałały aktywnie. D.C. zamiast ściągnąć jakiegoś mocnego zawodnika, również woleli pieniądze. LAFC ma, to daje. W zamian otrzymali #3. I ściągnęli Tristana Blackmona. Fajna opcja, aczkolwiek dość zaskakująca.
K: Blackmonowi trzeba oddać, że na tle faworyzowanego Tomasa Hilliarda-Arce wyglądał bardzo dobrze, a w Combine z pewnością był lepszy. Jako zmiennik i inwestycja w przyszłość to dobry ruch. Pytanie brzmi, czy LAFC nie było stać na więcej?
W: Zacznijmy od tego, że oboje nie myśleliśmy o LAFC jako o kandydatach do wyboru kogokolwiek. Stawiałem, że oddadzą swoje wybory za porządne pieniądze i spróbują kogoś ściągnąć poza SuperDraftem. Tymczasem ściągają trzech zawodników, w tym dwóch w Top3. LAFC chyba wszystkich zaskoczyli. Co do Blackmona spodziewałem się go zdecydowanie niżej – poza pierwszą dziesiątką. Jednak to Draft, my obserwujemy to z daleka i wiemy, co się dzieje na sali, tylko z ekranu, czyli na dobrą sprawę nie wiemy nic. Jeżeli myśleliby o bocznym obrońcy, wziąłbym Stauffera. No ewentualnie Segbersa.
K: LAFC z pewnością zaskoczyli. Środek obrony jest mocno obsadzony, ale skład nie jest jeszcze kompletny. Nie wiem, jaki plan ma Bob Bradley, ale śmiem twierdzić, że były to przewidziane ruchy. Przejdźmy może do Orlando City. Spodziewaliśmy się napastnika. Wybór był duży, ale chyba wszyscy myśleli o Twumasim. Tymczasem Lwy wybrały Chrisa Muellera.
W: Dla mnie wybór był oczywisty, ale Orlando i myślenie, to dwie bardzo oddalone od siebie rzeczy. Nie rozumiem tego wyboru i podejrzewam, że Mueller skończy w Orlando City B. Zresztą nie trzeba odbywać dalekich podróży w czasie, żeby przypomnieć sobie dobrych piłkarzy zmarnowanych przez OCSC. Hadji Barry, Richie Laryea to wybory sprzed dwóch lat. Czy któryś z nich dostał prawdziwą szansę? Podpowiem – nie.
K: Najgorsze w tym wszystkim jest chyba to, że każdy z nich miał potencjał na to, żeby być dobrym piłkarzem. Nie mówię już o Muellerze. 20 (!) asyst i 9 goli w poprzednim sezonie! Wiadomo, że nie przełoży się to na MLS co do joty, na USL zapewne też nie. Środek pola Orlando City jest już tak naszpikowany gwiazdami, że nie ma co mówić o tym, że Mueller będzie grał pierwsze skrzypce. Sacha Kljestan jako defensywny pomocnik? Najlepszy asystent ligi w ostatnich latach? To się nie wydarzy, a Mueller może być rozdarty pomiędzy MLS i USL. Jest to zdecydowanie najgorsze rozwiązanie dla młodego zawodnika.
W: Niestety, ale ja nie widzę szansy Muellera na regularną grę w MLS. Chociaż Orlando ma to do siebie, że rzadko korzysta ze swoich piłkarzy z drużyny rezerw, więc o tyle dobrze, że gdzieś będzie występował. Pytanie: czy może to satysfakcjonować gościa, który asystował w poprzednim sezonie 20 asyst?
K: Nie może i nie będzie. Mocno się zdziwię (oczywiście pozytywnie), jak Jason Kreis zacznie na niego stawiać. Najważniejsze wybory już omówiliśmy, ale dla tych, którzy dotrwali do tego momentu, mamy mały gratis. Jeszcze nie kończymy. Po prostu wchodzimy na wyższy poziom dywagacji na temat wyborów w tych pierwszych dwóch rundach. Sporting KC – co poszło nie tak i dlaczego niemal wszystko?
W: Tak… Nie mam zielonego pojęcia, co tam się porobiło. Byli napastnicy, pomocnicy, a oni wybrali bramkarza, mając bramkarza, który jest ścisłą czołówką ligi. Gdzie jest tu jakikolwiek sens. Nie mówiąc już o tym, że Dick nie był najlepszym z bramkarzy – to taki mało istotny szczegół. Kolejny wybór – obrońca. Sporting ma braki z przodu, ale defensywa jest wręcz fenomenalna. Dla mnie obaj wybrani gracze to typowe przykłady zapychaczy składu. Nie ma nic więcej do dodania na ten temat. Chociaż San Jose też ostro mnie zaskoczyli.
K: Chyba wyczerpałeś temat, ale dodam jeszcze jedną rzecz. Wczoraj do SKC dołączył… Emiliano Amor. Kolejny obrońca do kolekcji. Pomijam, że stracili Benny’ego Feilhabera i mają braki w środku pola. Najbardziej śmieszy mnie to, że przecież nie musieli tracić żadnych pieniędzy na trade, a mogli wyciągnąć kilku zawodników. Rafael Andrade Santos. Ja się pytam, dlaczego został pominięty?
W: Szczerze? Nie wiem. Rafael miał dobre notowania. W Combine zaprezentował się naprawdę przyzwoicie. Czemu nikt go nie wybrał? Nie mówię, że od razu wskoczyłby do pierwszego składu, ale z pewnością byłby solidnym wzmocnieniem składu. Idealny człowiek do roli zadaniowca. Zresztą tych idealnych ludzi, do bycia solidnym zadaniowcem, było co niemiara. Krolicki, Thomas Vancaeyzeele, Santos. Wszyscy w środku pola. Wszyscy w Combine bardzo solidnie. Coraz więcej pytań, coraz mniej odpowiedzi, ale co możemy na to poradzić. Ten draft był bardzo dziwny. To pierwszy wniosek, jaki przychodzi mi na myśl.
K: My w tym momencie staramy się objąć to rozumem, ale nasze mózgownice powoli zaczynają się przegrzewać, bo im bardziej w to wszystko się zagłębiamy, tym bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, że połowa tych wyborów nie ma większego sensu. Niemniej wciąż wierzymy, że przynajmniej kilkunastu z tych chłopaków zrobi karierę i pokaże się z dobrej strony. Kluby muszą się nauczyć dawać szanse takim zawodnikom. Świetnym przykładem jest Jack Elliott. W poprzednim roku rozegrał najwięcej minut ze wszystkich rookich. Został wybrany z #77. Można?
W: Otóż to! Pamiętajmy o rundzie trzeciej i czwartej. Jack Elliott to dość świeży przykład. Ja myśląc o dalszych rundach, za każdym razem przywołuję 51 wybór z 2010 roku. Sean Johnson i chyba jeden z nielicznych świetnych wyborów w SuperDrafcie Chicago Fire. Pewnie, że można się wybić – trzeba chcieć i dostać prawdziwą szansę, a następnie ją wykorzystać. Brzmi tak banalnie, ale to jedyna prawidłowa droga.
K: I tym refleksyjnym akcentem zakończmy nasze rozważania na ten moment. Dzisiaj o 20:00 trzecia i czwarta runda SuperDraftu 2018. Oby kluby nie poszły drogą najmniejszego oporu i nie rezygnowały ze swoich wyborów, a każdy z wybranych zawodników dostał szansę na pokazanie się z dobrej strony.
Słyszymy się niebawem!