Święta Wielkanocne nie były czasem odpoczynku dla zawodników w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. W tym czasie został rozegrany 5. tydzień MLS. Przede wszystkim byliśmy świadkami historycznych derbów Los Angeles i debiutu Zlatana. Nie przedłużajmy zatem, bo jest o czym opowiadać.
zLAtan: kosmiczne derby LA
Najważniejszym wydarzeniem ubiegłego weekendu były bez wątpienia pierwsze w historii derby Los Angeles. LA Galaxy podejmowali Los Angeles FC. Rywalizację kibicowską już na samym początku wygrał nowy zespół na mapie MLS, o czym niejednokrotnie pisał Wiktor w Pamiętnikach z Miasta Aniołów (swoją drogą na stronie jest już nowy odcinek). Na StubHub Center pojawiło się około tysiąca fanów LAFC, co mówi samo za siebie. To właśnie ci kibice mogli się cieszyć z fantastycznej gry swoich ulubieńców. Mogliśmy podziwiać popis umiejętności Carlosa Veli i Diego Rossiego. Vela strzelił dwa przepiękne cudowne gole, a obrońcy LA Galaxy kolejny raz pokazali „fantastyczną” postawę w defensywie (tak naprawdę to nie, mam nadzieję, że nikt nie musiał korzystać z tej podpowiedzi). Po samobójczym trafieniu Steresa na początku drugiej połowy, wydawało się, że pozostaje nam czekać na kolejne bramki LAFC i debiut Zlatana. Nic bardziej mylnego! LA Galaxy przegrywali już 0:3 i wtedy strzelili kontaktowego gola. Reszta jest już historią.
W 71′ na boisku pojawił się wyczekiwany przez wszystkich Zlatan Ibrahimović. Od tego momentu gra gospodarzy zmieniła się o 180 stopni. Szwed ma w sobie gen zwycięzcy i zaszczepił go w całym zespole. Chwilę później do siatki trafił Chris Pontius. Po sześciu minutach na boisku z ligą przywitał się Zlatan, albo jak kto woli: liga przywitała się ze Zlatanem.
To był gol na wagę remisu, w doliczonym czasie gry Zlatan Ibrahimović strzelił gola na wagę trzech punktów. Z 0:3 do 4:3, aklimatyzacja level zLAtan!
– Ibrahimović potrzebował 11 minut, by strzelić pierwszego gola w lidze dla Ajaksu
– 24 minuty, by strzelić pierwszego gola w lidze dla Juventusu
– 61 dla Interu
– 82 dla Barcelony
– 64 dla PSG
– 64 dla Manchesteru Utd
– 6 dla LA GalaxyAklimatyzacja level Zlatan https://t.co/ebdCATSoOo
— Kamil Rogólski (@K_Rogolski) 31 marca 2018
LA Galaxy 4:3 Los Angeles FC (wideo)
0:1 Carlos Vela (Steven Beitashour) 5′
0:2 Carlos Vela (Diego Rossi, Marco Ureña) 26′
0:3 Daniel Steres (gol samobójczy) 48′
1:3 Sebastian Lletget (Servando Carrasco) 61′
2:3 Chris Pontius (Emmanuel Boateng) 73′
3:3 Zlatan Ibrahimović (Daniel Steres) 77′
4:3 Zlatan Ibrahimović (Ashley Cole, Baggio Husidic) 90’+1
Rollercoaster na Orlando City Stadium
Cóż to był za mecz! Idealny wstęp i rozgrzewka przed derbami LA. Prawdziwa wymiana ciosów i festiwal goli. Właśnie to mogliśmy zobaczyć na Orlando City Stadium. Florian Valot strzelił swojego pierwszego gola w MLS i zanotował pierwszą asystę. Z bardzo dobrej strony ponownie pokazał się Derrick Etienne, który ma to do siebie, że nie marnuje danych mu szans.
Trzeba też dodać, że największe gwiazdy NY Red Bulls odpoczywały przed wyjazdowym spotkaniem z Chivas de Guadalajara w Lidze Mistrzów CONCACAF. Z kolei w składzie Orlando City po raz pierwszy w tym sezonie wybiegł Dom Dwyer, który wyleczył kontuzję. 27-latek ustrzelił w tym spotkaniu dublet. Kiedy wydawało się, że nic się już nie zmieni i gospodarze wygrają to spotkanie, w 82’ do siatki Bendika trafił Aaron Long i mieliśmy remis 3:3. Kilka minut później wynik meczu ustalił Josué Colman. Dla nowego Designated Player było to debiutanckie trafienie w MLS. Ostatecznie Orlando City wygrali 4:3 z NY Red Bulls.
Orlando City 4:3 NY Red Bulls (wideo)
0:1 Florian Valot (Kaku, Marc Rzatkowski) 7’
1:1 Will Johnson (Justin Meram, Sacha Kljestan) 15’
1:2 Derrick Etienne (Florian Valot) 24’
2:2 Dominic Dwyer (Yoshimar Yotún) 26’
3:2 Dominic Dwyer (Mohamed El-Munir) 48’
3:3 Aaron Long (Marc Rzatkowski) 82’
4:3 Josué Colman (Scott Sutter) 86’
NYCFC wciąż bez porażki
New York City FC notują perfekcyjny start w tym sezonie: pięć meczów, cztery wygrane, jeden remis i ani jednej porażki! Piłkarze Patricka Vieiry są bezlitośni, punktując rywala w większości meczów i, co najważniejsze!, radząc sobie bez największej gwiazdy. David Villa co prawda miał w końcu wrócić do podstawowej jedenastki, był nawet zgłoszony w oficjalnym składzie, ale drobny uraz ponownie go wykluczył z gry. Jednak szeroka kadra, dobre transfery i mamy efekty w postaci Antona Tinnerholma czy Ismaela Tajouriego. Trzy celne strzały, dwa gole, wygrana. NYCFC w tym sezonie jak na razie są bezlitośni.
SJ Earthquakes zaczęli ten mecz bardzo dobrze. Już w 4’ byli na prowadzeniu po golu Yeffersona Quintany, asystował Magnus Eriksson. Obaj są nowymi piłkarzami The Quakes. Stwarzali sobie więcej okazji do strzelenia gola, atakowali bramkę NYCFC, ale nie byli skuteczni i nie potrafili strzelić kolejnej bramki. W dużej mierze to zasługa Seana Johnsona, który spisywał się naprawdę dobrze. Ostatecznie to goście mogli cieszyć się z kompletu punktów, a gospodarze musieli obejść się smakiem.
SJ Earthquakes 1:2 New York City FC (wideo)
1:0 Yefferson Quintana (Magnus Eriksson) 3’
1:1 Anton Tinnerholm (Maximiliano Morález) 49’
1:2 Maximiliano Morález (Ismael Tajouri) 60’
Pierwsze punkty TFC
W końcu! W końcu Toronto FC zdobyli pierwsze punkty w tym sezonie. Po dwóch porażkach piłkarze Grega Vanneya wygrali mecz z Realem Salt Lake. Już w 14’ gospodarze mogli wyjść na prowadzenie, ale z jedenastu metrów spudłował Sebastian Giovinco. Kilka minut później sędzia ponownie wskazał na rzut karny, ale tym razem do piłki podszedł Jozy Altidore i on się już nie pomylił. Amerykanin podwyższył w końcówce pierwszej połowy i gospodarze do przerwy prowadzili 2:0. Gospodarze byli zdecydowanie lepszą drużyną, kontrolując przebieg spotkania. Dopiero w końcówce meczu gola kontaktowego strzelił Corey Baird. Dla 22-letniego wychowanka RSL było to pierwsze trafienie w MLS. W doliczonym czasie gry wynik ustalił Tosaint Ricketts, Toronto FC pewnie wygrali z Realem Salt Lake.
„W pewnym sensie jąkaliśmy się w pierwszych meczach. W końcu zdobyliśmy punktów i to jest pozytyw. (…) Dodało nam to pewności siebie przed wtorkowym meczem (chodziło o mecz LM CONCACAF, przyp. red.)” ~Jozy Altidore
Toronto FC 3:1 Real Salt Lake (wideo)
1:0 Jozy Altidore (rzut karny) 23’
2:0 Jozy Altidore (Ashtone Morgan, Sebastian Giovinco) 45’
2:1 Corey Baird (Jefferson Savarino) 82’
3:1 Tosaint Ricketts 90’+2
SKC = Felipe Gutiérrez
Wszystko wokół nas jest zmienne, ale od początku sezonu jedna rzecz jest stała: Felipe Gutiérrez w każdym meczu staje na wysokości zadania i strzela gole. Pięć meczów, pięć bramek. Powtarzam się, ale Chilijczyk idealnie odnalazł się w tym zespole i lidze. Na nieszczęście gospodarzy musiał opuścić boisku już w 53’, co było spowodowane urazem. Nie zmienia to faktu, że standardowo był kluczowym piłkarzem SKC.
Piłkarze Petera Vermesa zdominowali D.C. United w środku pola. Świetnie spisywał się Ilie Sánchez, z bardzo dobrej strony prezentowali się też obrońcy, a szczególnie Ike Opara. Wydaje się, że wszystko wraca do normy i Sporting KC będzie miał niemal tak szczelną defensywę, jak w zeszłym roku. D.C. United nie mieli w tym spotkaniu niemal żadnych argumentów, Children’s Mercy Park opuścili na tarczy.
Sporting KC 1:0 D.C. United (wideo)
1:0 Felipe Gutiérrez (Khiry Shelton) 3’
Dominique Badji show
Już w 2016 roku mówiliśmy, że Dominique Badji powinien dostawać więcej szans. W 2017 był najskuteczniejszym zawodnikiem Rapids, w tym sezonie jest podstawowym zawodnikiem nowego trenera, a w meczu z Philadelphią Union strzelił pierwszego hat-tricka w karierze. 25-letni Senegalczyk rozegrał najlepsze zawody w swojej karierze, a my kolejny raz mogliśmy obserwować odmieniony zespół Colorado Rapids. Anthony Hudson zmienił tę drużynę i wciąż udoskonala swój twór. Jak na razie piłkarze Colorado pozytywnie nas zaskakują. Przede wszystkim jest to piłka, którą chce się oglądać, a m.in. właśnie o to chodziło.
Philadelphia Union miała swoje okazje, część z nich nawet powinna wykorzystać, ale to był mecz Colorado Rapids. Gospodarze przekonująco wygrali pierwszy mecz w tym sezonie. Projekt Anthony’ego Hudsona wygląda ciekawie, pozostaje czekać na kolejne mecze.
Colorado Rapids 3:0 Philadelphia Union (wideo)
1:0 Dominique Badji (Tommy Smith, Jack Price) 53’
2:0 Dominique Badji 61’
3:0 Dominique Badji (Johan Blomberg) 87’
Sounders wciąż bez punktów
Na ten moment Seattle Sounders to jedyna drużyna, która nie zdobyła ani jednego punktu. Owszem, niektóre zespoły rozegrały więcej meczów, ale to wciąż żenujący wynik. Mniej więcej tak samo żenujące było zachowanie Kelvina Leerdama, który obejrzał czerwoną kartkę (40. minuta) za to zachowanie.
This is the incident for which Leerdam was sent off pic.twitter.com/byh6JlVPFX
— Total MLS (@TotalMLS) 1 kwietnia 2018
Spotkanie było dość wyrównane, ale w drugiej połowie to goście wyszli na prowadzenie po golu Jeissona Vargasa. Gospodarze nie zdołali nawet zremisować. Była to trzecia porażka podopiecznych Briana Schmetzera.
Seattle Sounders 0:1 Montreal Impact (wideo)
0:1 Jeisson Vargas (Ignacio Piatti) 60’
BBVA Stadium nie jest już twierdzą?
W poprzednim sezonie o wygraną na BBVA Compass Stadium było niezwykle trudno. Teraz wydaje się, że jest to normalne zadanie dla przeciętnych śmiertelników. Po Vancouver Whitecaps przyszła pora na NE Revolution, którzy pokonali Houston Dynamo na ich własnym stadionie. Gościom pomogła w tym czerwona kartka dla DaMarcusa Beasleya w 35’. Spotkanie było wyrównane, obie drużyny wykreowały sobie taką samą liczbę sytuacji bramkowych, ale to The Revs dwukrotnie pokonali bramkarza rywala, co zakończyło się wyjazdową wygraną podopiecznych Brada Friedela.
Houston Dynamo 0:2 NE Revolution (wideo)
0:1 Teal Bunbury (Cristian Penilla, Luis Caicedo) 15’
0:2 Cristian Penilla (Gabriel Somi) 71’
Strażacy nie zachwycają
W tym meczu zmierzyły się dwie drużyny, które, delikatnie mówiąc, w tym sezonie nie zachwycają. Obie nie wygrały jeszcze ani jednego spotkania i obie znajdują się w dolnej części tabeli. Po bezpośredniej konfrontacji nic się nie zmieniło, bo byliśmy świadkami remisu.
Po stronie gospodarzy należy pochwalić Bastiana Schweinsteigera, który był najlepszym zawodnikiem Chicago Fire. Bardzo dobrze radził sobie zarówno w ataku, jak i obronie. Bez niego gospodarze nie byliby w stanie strzelić ani jednej bramki, a tak za każdym razem doganiali rywali i ostatecznie skończyło się na remisie 2:2. Wydaje się, że w obronie Portland Timbers na stałe zadomowił się Bill Tuiloma, który zastępuje Liama Ridgewella. Nowego trenera Drwali może cieszyć bramka Diego Valeriego, który przypomniał sobie, jak się strzela bramki. Sebastián Blanco od początku sezonu prezentuje się z bardzo dobrej strony. Na ten moment nie wygląda to jeszcze przekonująco, ale mimo wszystko większe problemy mogą mieć piłkarze Chicago Fire, przed którymi naprawdę trudne spotkania.
Chicago Fire 2:2 Portland Timbers (wideo)
0:1 Diego Valeri (Sebastián Blanco) 6’
1:1 Nemanja Nikolic (Brandon Vincent, Bastian Schweinsteiger) 50’
1:2 Sebastián Blanco (Andrés Flores) 55’
2:2 Brandon Vincent (Bastian Schweinsteiger) 84’
Nie było powtórki sprzed roku
W poprzednim sezonie pierwsza konfrontacja pomiędzy Minnesotą United a Atlantą United zakończyła się kompromitacją The Loons, którzy przegrali przed własną publicznością aż 1:6. Tym razem również musieli uznać wyższość rywala, ale nie była to porażka w takim stylu jak w 2017. Gospodarze przegrali po… samobójczym trafieniu. Warto dodać, że od 38’ grali w przewadze jednego zawodnika, bo Leandro González Pirez musiał opuścić boisko po drugiej żółtej kartce.
Atlanta United głównie się broniła, a mrówczą pracę wykonywali m.in. Michael Parkhurst i Jeff Larentowicz. W efekcie piłkarze Adriana Heatha nie byli w stanie pokonać Brada Guzana. Oddali na jego bramkę zaledwie trzy celne strzały i przegrali to spotkanie.
Minnesota United 0:1 Atlanta United (wideo)
0:1 Francisco Calvo (gol samobójczy) 3′
Gol Zardesa nie wystarczył, wygrana Whitecaps
Obie drużyny są swego rodzaju zaskoczeniem. Raczej niewielu spodziewało się, że Columbus Crew i Vancouver Whitecaps będą radzić sobie tak dobrze na początku sezonu. Tymczasem podopieczni Gregga Berhaltera starają się dominować na Wschodzie, a zawodnicy Carla Robinsona robią to samo na Zachodzie. W ostatnim tygodniu przyszło im się zmierzyć w bezpośredniej konfrontacji. Do siatki rywala trafił Gyasi Zardes i był to jego czwarty gol w tym sezonie, to dwa razy więcej niż w poprzednim sezonie! Nie zapewniło to jednak punktów The Crew. Stan rywalizacji wyrównał Brek Shea, a gola na wagę trzech punktów dla Vancouver Whitecaps strzelił Kei Kamara.
Columbus Crew 1:2 Vancouver Whitecaps (wideo)
1:0 Gyasi Zardes 29’
1:1 Brek Shea 51’
1:2 Kei Kamara (Felipe, Alphonso Davies) 78’