Tak wielu bramek w jednym tygodniu MLS jeszcze nie oglądaliśmy. Średnio ~4,45 na mecz, ale nie tylko bramki były wyróżnikiem 19. tygodnia MLS. Byliśmy świadkami wzlotów i upadków. Nie zabrakło niesamowitych historii, pięknych bramek i emocji.
LA na kolanach, Real Salt Lake gromi pięciokrotnych mistrzów MLS
LA Galaxy w tym sezonie prezentowali już tak słaby poziom, że nie wierzyłam, iż będą w stanie mnie jeszcze czymś zaskoczyć. A jednak! To, co podopieczni Curta Onalfo zaprezentowali w meczu z Realem Salt Lake przeszło wszelkie granice. Fanom The Gals pozostał śmiech przez łzy. Obrona to parodia, środek chyba założył czapkę niewidkę, a atak to śmiech na sali. Więcej o odczuciach związanych z tym meczem i postawą LA Galaxy pisze Wiktor w Pamiętnikach z Miasta Aniołów.
Warto jednak dodać, że ostatni raz LA Galaxy stracili sześć bramek w 2009 roku (przegrana 3:6 z FC Dallas). Teraz stracili sześć bramek przed własną publicznością z drużyną, która… jest najgorsza w lidze. Tak, to nie jest sen czy pomyłka, jak to mówią i piszą ludzie od mediów społecznościowych Galaxy: This is LA lub (jak kto woli) #ThisIsLA.
Ostatecznie kończy się na „zaledwie” 2-6. Kompromitacja drużyny Curta Onalfo. https://t.co/5eOnDMPgi4
— MLS Polska (@MlsPolska) 5 lipca 2017
Dla Realu Salt Lake to zwycięstwo może być impulsem do działania. Przed tym meczem The Royals mieli na swoim koncie 17 goli, w starciu z The Gals strzelili 6 bramek, co daje 26% RSL w tym sezonie. Los bywa przekorny. Real Salt Lake to pierwsza drużyna w historii MLS, która w tym samym sezonie przegrała 2:6 (wyjazdowy mecz z FC Dallas) i wygrała 6:2. Trzeba przyznać: przełamanie w całkiem niezłym stylu.
Słodki jubileusz Dempseya
W meczu Colorado Rapids – Seattle Sounders bohater był tylko jeden: Clint Dempsey. 34-latek ustrzelił dublet, co ostatnio zdarzyło mu się w sierpniu poprzedniego roku (wygrana z Portland Timbers 3:1), po tym meczu zdiagnozowano u niego problemy z sercem. W dodatku zdobył swojego 200. gola w profesjonalnej karierze. Ten mecz bez wątpienia należał do niego. Clint Dempsey błyszczał i zapewnił swojej drużynie ważne zwycięstwo na wyjeździe.
.@clint_dempsey’s 200th goal across club + international play was a pretty good one. ? pic.twitter.com/Mz75bklhng
— Major League Soccer (@MLS) 5 lipca 2017
Warto też pochwalić partnera Clinta: Willa Bruina, który strzelił gola i zanotował asystę. Z boiska musieli przedwcześnie zejść dwaj gracze Sounders, obaj z powodu urazu: Osvaldo Alonso, który został zmieniony przez Aaroona Kovara (17’) i Chad Marshall, którego zastąpił Tony Alfaro (22’). Na duże brawa zasługuje Kovar. Młody zawodnik był często przy piłce, potrafił wykreować dogodne sytuacje swoim kolegom, niewiele też brakowało, żeby pokonał Tima Howarda.
W ostatnim meczu Colorado Rapids pewnie pokonali Houston Dynamo, a ich ofensywa wyglądała naprawdę imponująco. Tym razem nie było już tak kolorowo, zaledwie trzy celne strzały i jedna bramka. W dodatku obrona Rapids naprawdę pozostawiała w tym meczu wiele do życzenia. Skończyło się to kolejną stratą punktów tym sezonie.
Sebastian Giovinco & Jozy Altidore show
O tym, że Sebastian Giovinco i Jozy Altidore mają patent na strzelanie bramek Orlando City, wiedzieliśmy jeszcze przed rozpoczęciem meczu. Giovinco miał na swoim koncie 6 goli w 6 meczach, Altidore 5 w 5 meczach. Tej nocy pierwszy z nich dołożył dwa trafienia, drugi jedno. Razem strzelili 14 bramek w starciach z Orlando City. Co prawda na pierwsze dwa trafienia odpowiedział Carlos Rivas, ale dwie minuty później przepiękną bramkę z rzutu wolnego strzelił… Sebastian Giovinco (cóż za zaskoczenie). Wobec tej dwójki Lwy z Orlando są bezsilni.
Piłkarze Kreisa mają problemy z odrabianiem strat. W tym sezonie jeszcze nie wygrali, jeżeli nie strzelili bramki jako pierwsi. Bilans w takim przypadku? 7 przegranych i dwa remisy. Nie wygląda to najlepiej. Porażka z Toronto FC była dla Orlando City dopiero drugą przegraną przed własną publicznością (wcześniej przegrali z New York City FC).
Pożar częściowo ugaszony, Timbers zremisowali z Fire
Jeżeli ktoś postanowił rozpocząć swoją przygodę z MLS właśnie od tego meczu, z pewnością się nie zawiódł i prędzej czy później ponownie włączy spotkanie amerykańsko-kanadyjskiej ligi. W starciu Portland Timbers z Chicago Fire mieliśmy piękne bramki, emocje, a nawet anulowane bramki w doliczonym czasie gry.
Dla Chicago Fire był to czwarty mecz w ciągu ostatnich dwunastu dni. Poprzednie trzy Strażacy wygrali. Na Providence Park nie było już tak łatwo, ale podopieczni Veljko Paunovicia nie mogą mówić o porażce. Tak to spotkanie mogą odbierać zawodnicy Portland Timbers. To oni dominowali przez dużą część spotkania, to oni wykreowali sobie dużo więcej klarownych sytuacji do zdobycia gola i wreszcie to oni zmarnowali większość z nich. Jak wszyscy wiemy, niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Tak było i tym razem.
Pierwszą bramkę strzelił Fanendo Adi, który wykorzystał rzut karny podyktowany po zagraniu ręką przeciwnika. Dziesięć minut później do głosu doszli przeciwnicy i wyrównali stan rywalizacji. Konkretnie Arturo Alvarez (choć początkowo uznano bramkę Nikoliciowi), który pokonał Gleesona strzałem z dystansu. Na kolejne trafienia musieliśmy czekać do drugiej połowy. W 61’ przepiękną bramkę strzelił niepilnowany Brandon Vincent. Futbolówka po strzale młodego zawodnika Fire odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki. Kilka minut później asystę przy trafieniu Sebastiana Blanco zanotował Diego Valeri. W doliczonym czasie gry do siatki trafił jeszcze Adi, ale Robert Sibiga podjął prawidłową decyzję o nieuznaniu Nigeryjczykowi gola. Drwale mogą pluć sobie w brodę, bo nie potrafili wykorzystać dogodnych sytuacji, Strażacy cieszą się z wywalczonego punktu na trudnym terenie.
Bardzo odważna, lecz prawidłowa decyzja o anulowaniu gola Adiego w 92 minucie. Brawo Robert Sibiga!
— MLS Polska (@MlsPolska) 6 lipca 2017
Wymiana ciosów i nokaut w końcówce – Atlanta pokonała SJ
Mecz zaczęliśmy od mocnego uderzenia. Już w drugiej minucie do siatki trafił Tommy Thompson. Dla 21-latka było to pierwsze trafienie w MLS. Czekał na nie 2 633 minuty. Bardzo szybko z boiskiem pożegnał się też Kofi Sarkodie, który na dobrą sprawę już w 10’ mógł obejrzeć czerwoną kartkę za faul na Yamilu Asadzie. W 32’ zobaczył jednak drugi żółty kartonik (znowu w akcji brał udział Asad) i musiał opuścić boisko. Od tego momentu Atlanta miała przewagę, ale podopieczni Martino nie potrafili wyrównać stanu rywalizacji. Emocji także nie brakowało. Sędzia pokazał w tym meczu aż 7 żółtych kartek, a oba zespoły popełniły 26 fauli.
Kolejne świetne zawody rozgrywał Miguel Almiron. Gdyby koledzy z boiska wykorzystaliby wszystkie jego genialne podania, miałby na swoim koncie przynajmniej pięć asyst. Kolejny raz zawodnikiem meczu został Josef Martinez, który strzelił dwie bramki (łącznie 9 goli w 9 meczach). Zanim jednak były zawodnik Torino ustrzelił dublet, sytuacja Atlanty nie wyglądała najlepiej. W 55’ do siatki trafił Carlos Carmona, 10 minut później po świetnej akcji lewą flanką Grega Garzy gola strzelił wspomniany wcześniej Martinez. Dosłownie kilka sekund później to samo powielił Nick Lima, a całość wykończył niezawodny Chris Wondolowski, dla którego był to 229. występ w barwach The Quakes. „Wondo” strzelał każdej drużynie MLS, przeciwko której grał. Teraz pozostaje trafić w starciu z Minnesotą United.
Na ostateczne rozstrzygnięcie przyszło nam jeszcze trochę poczekać, ale w samej końcówce gospodarze wyprowadzili dwa zabójcze ciosy i wygrali 4:2. Do siatki trafił w 81’ Anton Walkes (asysta kandydata na Rookie of the Year – Juliana Gressela) i w 89’ Josef Martinez.
Whitecaps pokonali NYCFC, Reyna bohaterem
Jeżeli ktoś nie znałby drużyn, ani piłkarzy, mógłby pomylić ten mecz ze starciem Atlanty United z SJ Earthquakes. Dwa spotkania, których przebieg był bardzo podobny: szybkie otwarcie, potem prowadzenie rywala, wyrównanie na początku drugiej połowy i zabójczy cios gospodarza w końcówce.
W tym meczu pierwszą bramkę strzelił Fredy Montreo, który wykorzystał błąd defensywy New York City FC. Swoją drogą podobnie było przy pozostałych trafieniach Whitecaps. Piłkarze Patricka Vieiry mogą bić się w pierś. Mina trenera mówi wszystko.
I think I improved this. pic.twitter.com/DJNZ4FY0dk
— Total MLS (@TotalMLS) 6 lipca 2017
W 34’ stan rywalizacji wyrównał Maxime Chanot, przy którego golu asystę drugiego stopnia zaliczył Andrea Pirlo. Włoch zagrał pierwszy mecz w podstawowej jedenastce od… maja. Na prowadzenie wyprowadził gości David Villa, który strzelił swojego 53. gola w MLS. Hiszpan pewnie wykorzystał rzut karny, który wywalczył bardzo aktywny Tommy McNamara (uderzenie łokciem w twarz w polu karnym). Taki wynik utrzymał się do końca pierwszej połowy, ale na początku drugiej części gry piękną bramkę strzelił niepilnowany w polu karnym NYCFC Jordan Harvey. Wrzutka Christiana Bolañosa była precyzyjna, ale ustawienie defensywy piłkarzy z Bronxu pozostawiało wiele do życzenia.
Jednak bohaterem tego meczu został Yordy Reyna. 23-latek pojawił się na boisku w drugiej połowie i w debiutanckim występie przed własną publicznością strzelił swojego pierwszego gola. Gola, który dał zwycięstwo. Takich rzeczy się nie zapomina (co innego żółtą kartkę za opóźnianie gry). Przy bramce Reyny asystował rok młodszy Jakob Nerwinski. Młodzi zapewnili Whitecaps ważne trzy punkty.
Za piękno punktów nie przyznają, DC United przegrali z FC Dallas
Gdyby trzy punkty przyznawano za piękne bramki, to DC United wywieźliby z Toyota Stadium komplet punktów. Gol Iana Harkesa był przepiękny, jeden z tych, które można sobie zapętlać kilka razy. Nie zmienia to jednak faktu, że to gospodarze dominowali w tym meczu i dość szybko odpowiedzieli na trafienie młodego zawodnika.
GOAL: Rookie Ian Harkes scores his first career Major League Soccer goal in style. #DCU pic.twitter.com/kIdrgQyzNM
— D.C. United (@dcunited) 5 lipca 2017
W 41’ do siatki trafił Atiba Harris, strzelając pierwszego gola w tym sezonie. Gola do szatni zafundował gościom w trzeciej minucie doliczonego czasu gry Roland Lamah. Początek drugiej połowy również należał do Byków z Teksasu. Już w 47’ bramkę strzelił Maxi Urruti. Gola w czwartym meczu z rzędu pomógł mu zdobyć bramkarz DC United – Travis Worra, zastępujący Billa Hamida (Gold Cup CONCACAF). Kilka minut później ponownie do siatki trafił Roland Lamah. Był to 8. gol tego zawodnika w tym sezonie, 7 z nich strzelił w ostatnich 35 dniach. W ciągu dziesięciu minut zobaczyliśmy trzy gole, bo w 57’ bramkę strzelił jeszcze Deshorn Brown, ale było ostatnie słowo DC United, którzy przegrali kolejny mecz i nadal zajmują ostatnie miejsce w Konferencji Wschodniej.
John McCarthy aka mur
Najlepszy bramkarz poprzedniego sezonu na zgrupowaniu reprezentacji? Dla Philadelphii Union to żaden problem. Nie ma Andre Blake’a? Wystawimy Johna McCarthy’ego i będzie tak samo dobry. Od pierwszej minuty meczu piłkarze Sportingu KC przystąpili do oblężenia bramki The Union, jednak John McCarthy zamurował bramkę swojej drużyny. Próbował Diego Rubio, Latif Blessing czy Daniel Salloi. Wszystkie próby kończyły się fiaskiem. Do przerwy mieliśmy bezbramkowy remis.
Początek drugiej odsłony gry to przełamanie niemocy strzeleckiej i bramka Diego Rubio z dystansu. W poprzednim tygodniu rozgrywek pierwszą bramkę w MLS zdobył Daniel Salloi, tym razem asystował przy trafieniu Rubio. Piłkarze Sportingu KC oddali 19 strzałów, w tym 7 celnych. John McCarthy pomylił się tylko raz. Pozwoliło to graczom Union na walkę o remis. W 69’ Roland Alberg wykorzystał rzut karny, a dzięki dobrej postawie bramkarza goście wywalczyli cenny punkt na wyjeździe. Warto też wspomnieć o bardzo dobrym występie młodego Erika Palmer-Browna, który pod nieobecność starszych kolegów wystąpił na środku obrony SKC. Zawodnicy Petera Vermesa, choć mają tylko punkt przewagi nad FC Dallas, nadal utrzymują pozycję lidera Konferencji Zachodniej.
Twierdza w Teksasie
O tym, że Houston Dynamo są w tym sezonie wręcz niesamowici w meczach przed własną publicznością, wiemy nie od dziś. W starciu z Montrealem Impact przypomnieli o tym już w pierwszej minucie. Dośrodkowanie Mauro Manotasa z rzutu rożnego na bramkę zamienił Andrew Wenger, który w polu karnym rywala był niepilnowany. Piłkarze Wilmera Cabrery dominowali i jeszcze w pierwszej połowie podwyższyli prowadzenie. Gola strzelił Alex, a kolejną asystę zanotował Mauro Manotas.
W drugiej połowie meczu pierwszą bramkę w MLS strzelił wychowanek Dynamo – Memo Rodríguez. 21-latek jest szóstym piłkarzem w historii tego klubu, który podpisał kontrakt z pierwszą drużyną już w 2014 roku. Zadebiutował jednak dopiero miesiąc temu, w meczu z Montrealem Impact odwdzięczył się pięknym trafieniem.
Goście mogą cieszyć się z honorowego trafienia Michaela Salazara w 88’. Głównie dzięki dobrej postawie Evana Busha między słupkami spotkanie zakończyło się takim wynikiem. Mauro Biello i koledzy Matteo Mancosu mogą mieć mu za złe kilka zmarnowanych okazji, które mogły przesądzić o wyniku tego starcia. Koniec końców, Impact to kolejny zespół, który przekonał się na własnej skórze o sile Houston Dynamo przed własną publicznością.
Ważne zwycięstwo NY Red Bulls
Czy wizja Gonzalo Verona strzelającego game-winnera w 90’ brzmi niewiarygodnie? Owszem, ale właśnie do tego doszło w starciu NE Revolution z NY Red Bulls. Goście odnieśli bardzo ważny mecz na wyjeździe, a Jesse Marsch został trenerem z największą liczbą wygranych w historii NY Red Bulls – 53 zwycięstwa (sezon regularny i play-offy), bijąc tym samym dotychczasowy rekord Octavio Zambrano.
Strzelanie rozpoczął Teal Bunbury, wykorzystując w 21’ sytuację wykreowaną przez Diego Fagundeza, jednak podrażnieni Red Bulls bardzo szybko odpowiedzieli genialnym trafieniem Bradleya Wrighta-Phillipsa z woleja. Mecz bardzo szybko nam się rozkręcił, bo kilka minut później do siatki Roblesa trafił Lee Nquyen. Po pierwszej połowie to gospodarze schodzili w lepszych humorach do szatni.
BWP blasts in the equalizer!@SNHU will donate $1 to @the_USO for every RT this gets as part of #SNHUGoals#NEvNY | #RBNY pic.twitter.com/Yr8xaPrgzt
— New York Red Bulls (@NewYorkRedBulls) 6 lipca 2017
Nieco inaczej było w drugiej części gry, gdzie już na samym początku stan rywalizacji wyrównał Daniel Royer, pewnie wykorzystując rzut karny. Kiedy wydawało się, że obie drużyny podzielą się punktami, do akcji wkroczył Felipe, posyłając genialne podanie do Gonzalo Verona, ten wpakował piłkę do siatki Croppera w 90’ i został bohaterem NY Red Bulls.
Przełamanie Manneha
19. tydzień MLS obfitował w bramki, w tym meczu doświadczyliśmy tylko jednego trafienia, ale to wcale nie oznacza, że starcie Minnesoty United z Columbus Crew było mało interesujące. Może i nie mieliśmy zbyt wielu sytuacji bramkowych (łącznie 4 celne strzały), ale mogliśmy przyjrzeć się bliżej taktyce obu zespołów. Zarówno The Loons, jak i The Crew wyszli na to spotkanie nieco innymi formacjami, niż zazwyczaj. W linii obrony gości mogliśmy zobaczyć chociażby dwóch rookich: Lalasa Abubakara i Alexa Crognale. Co ciekawe, piłkarze Gregga Berhaltera zachowali czyste konto po raz pierwszy od 1 czerwca (polskiego czasu), kiedy wygrali 3:0 z Seattle Sounders.
Bardzo dobre zawody rozegrał Will Trapp i Kekuta Manneh. Ten pierwszy asystował przy bramce nowego zawodnika Columbus Crew (wymiana z Vancouver Whitecaps), który z każdym kolejnym meczem czuje się na boisku coraz lepiej. Była to jedyna bramka w tym meczu. W 63’ na murawie pojawił się Justin Meram, który razem z Kamarą próbował kilkukrotnie pokonać bramkarza Minnesoty United, niestety bezskutecznie. Columbus Crew nadal utrzymują szóstą lokatę w tabeli, która daje przepustkę do play-offów, zaś Minnesota okupuje ostatnie miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej.
Komplet wyników 19. tygodnia MLS
Atlanta United 4:2 SJ Earthquakes (skrót)
Minnesota United 0:1 Columbus Crew (skrót)
FC Dallas 4:2 DC United (skrót)
Colorado Rapids 1:3 Seattle Sounders (skrót)
LA Galaxy 2:6 Real Salt Lake (skrót)
NE Revolution 2:3 NY Red Bulls (skrót)
Orlando City 1:3 Toronto FC (skrót)
Houston Dynamo 3:1 Montreal Impact (skrót)
Vancouver Whitecap 3:2 New York City FC (skrót)
Portland Timbers 2:2 Chicago Fire (skrót)
Sporting KC 1:1 Philadelphia Union (skrót)