Zapraszamy na rozmowę z Robertem Sibigą, najlepszym sędzią poprzedniego sezonu Major League Soccer. Tutaj znajdziecie pełną wersję wywiadu, który pierwotnie ukazał się w Przewodniku Kibica MLS 2022.
Katarzyna Przepiórka: Cofnijmy się do samego początku. Dlaczego przeprowadziłeś się do USA? Skąd wzięła się pasja do piłki nożnej i przede wszystkim do sędziowania?
KP: Jest to nieoczywista droga. Każdy może spróbować swoich sił na niższych szczeblach, ale dotarcie do poziomu MLS PRO to dłuższy proces. Ile zajęło Ci przejście do sędziowania profesjonalnych rozgrywek?
RS: Taka ścieżka trwa między 12 a 14 lat dla tych, którzy chcą piąć się dalej. W moim przypadku to było trochę na „wariackich papierach”, ale może dlatego, że byłem starszy i chciałem tego bardziej niż inni. Zacząłem sędziować w 2009 roku, a już trzy lata później sędziowałem finał USL, trzeciej dywizji w USA. Także moja droga była trochę krótsza niż normalnie, a złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze, poświęciłem się temu całkowicie i starałem się wyjeżdżać na każdy turniej, na który mogłem: gdy nie mogłem wejść drzwiami, to wchodziłem oknami. Nie pozwalałem sobie na to, by ktoś mi mówił, że się nie nadaje. Zawsze chciałem sobie stawiać nowe wyzwania. Byłem też starszy od większości, co troszeczkę mi w pewnym momencie pomogło. Niektórzy ludzie odpowiadający za decyzje, kto się może piąć w górę, musieli decydować: albo dadzą mi szansę teraz, albo za kilka lat będzie za późno. To był taki ryzyk-fizyk. Dostawałem te szanse i je wykorzystywałem, co pozwoliło mi się wspinać dalej na kolejne szczeble. Rok później dostałem zaproszenie, które pozwalało mi zostać sędzią technicznym na poziomie Major League Soccer.
RS: Taka ścieżka trwa między 12 a 14 lat dla tych, którzy chcą piąć się dalej. W moim przypadku to było trochę na „wariackich papierach”, ale może dlatego, że byłem starszy i chciałem tego bardziej niż inni. Zacząłem sędziować w 2009 roku, a już trzy lata później sędziowałem finał USL, trzeciej dywizji w USA. Także moja droga była trochę krótsza niż normalnie, a złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze, poświęciłem się temu całkowicie i starałem się wyjeżdżać na każdy turniej, na który mogłem: gdy nie mogłem wejść drzwiami, to wchodziłem oknami. Nie pozwalałem sobie na to, by ktoś mi mówił, że się nie nadaje. Zawsze chciałem sobie stawiać nowe wyzwania. Byłem też starszy od większości, co troszeczkę mi w pewnym momencie pomogło. Niektórzy ludzie odpowiadający za decyzje, kto się może piąć w górę, musieli decydować: albo dadzą mi szansę teraz, albo za kilka lat będzie za późno. To był taki ryzyk-fizyk. Dostawałem te szanse i je wykorzystywałem, co pozwoliło mi się wspinać dalej na kolejne szczeble. Rok później dostałem zaproszenie, które pozwalało mi zostać sędzią technicznym na poziomie Major League Soccer.
KP: Jak wygląda podział po dostaniu się do grupy sędziów MLS? Od razu jest się sędzią zawodowym, czy też należy zacząć od tych „niższych szczebli”?
RS: Teraz się to zmieniło. Istnieje coś takiego jak PRO2, czyli grupa dla tych, którzy próbują dostać się do ligi zawodowej. Dzisiaj tacy sędziowie jak Łukasz Szpala, który od tego roku jest już sędzią w MLS, na kontrakcie, mają wytyczoną ścieżkę. W moim przypadku to była trochę „wolna amerykanka” – można było być na poziomie USL i nigdy się nie dostać do MLS, można było nigdy nie być na poziomie USL czy NWSL, sędziować te ligi, ale nadal nie dostawać szansy w MLS. Wszystko zależało od tego, jak bardzo się starałeś i tego, jak bardzo nie dopuszczałeś do siebie głosów typu „Nie nadajesz się”. Mnie się udało, teraz jest to bardziej zorganizowane, grupą PRO2 opiekuje się Polak, Alex Prus lub Aleks Pruś, zależy, czy mówimy o Polaku, czy Amerykaninie. On jest szefem PRO2 i jest odpowiedzialny za wybór młodych talentów sędziowskich, które dostają potem szanse. Jest kilka kategorii: od D do A. Ci sędziowie, którzy zostaną sklasyfikowani jako „A”, dostają możliwość sędziowania „na środku” w MLS, obok prowadzenia spotkań USL oraz NWSL. Łukasz był właśnie w grupie „A” i dostał kilka spotkań w MLS. Byli z niego na tyle zadowoleni, że od tego sezonu dostał kontrakt. Są dwa różne kontrakty w samym PRO: full-time i provisionary. Ten pierwszy posiadam m.in. ja oraz dwudziestu innych sędziów z USA, oraz czterech z Kanady. Sędziowie na tej drugiej umowie mają dwa lata, by udowodnić, że zasługują na kontrakt full-time. Tak to się odbywa, nie jest to łatwa ścieżka, ale jest przynajmniej wytyczona. Wiesz, co potrzebujesz zrobić czy osiągnąć, jak muszą wyglądać twoje wyniki nie tylko te fizyczne, ale też na boisku, żeby dostać swoją szansę.
RS: Teraz się to zmieniło. Istnieje coś takiego jak PRO2, czyli grupa dla tych, którzy próbują dostać się do ligi zawodowej. Dzisiaj tacy sędziowie jak Łukasz Szpala, który od tego roku jest już sędzią w MLS, na kontrakcie, mają wytyczoną ścieżkę. W moim przypadku to była trochę „wolna amerykanka” – można było być na poziomie USL i nigdy się nie dostać do MLS, można było nigdy nie być na poziomie USL czy NWSL, sędziować te ligi, ale nadal nie dostawać szansy w MLS. Wszystko zależało od tego, jak bardzo się starałeś i tego, jak bardzo nie dopuszczałeś do siebie głosów typu „Nie nadajesz się”. Mnie się udało, teraz jest to bardziej zorganizowane, grupą PRO2 opiekuje się Polak, Alex Prus lub Aleks Pruś, zależy, czy mówimy o Polaku, czy Amerykaninie. On jest szefem PRO2 i jest odpowiedzialny za wybór młodych talentów sędziowskich, które dostają potem szanse. Jest kilka kategorii: od D do A. Ci sędziowie, którzy zostaną sklasyfikowani jako „A”, dostają możliwość sędziowania „na środku” w MLS, obok prowadzenia spotkań USL oraz NWSL. Łukasz był właśnie w grupie „A” i dostał kilka spotkań w MLS. Byli z niego na tyle zadowoleni, że od tego sezonu dostał kontrakt. Są dwa różne kontrakty w samym PRO: full-time i provisionary. Ten pierwszy posiadam m.in. ja oraz dwudziestu innych sędziów z USA, oraz czterech z Kanady. Sędziowie na tej drugiej umowie mają dwa lata, by udowodnić, że zasługują na kontrakt full-time. Tak to się odbywa, nie jest to łatwa ścieżka, ale jest przynajmniej wytyczona. Wiesz, co potrzebujesz zrobić czy osiągnąć, jak muszą wyglądać twoje wyniki nie tylko te fizyczne, ale też na boisku, żeby dostać swoją szansę.