Ubiegłej nocy byliśmy świadkami niezwykłego widowiska. Na Georgia Dome spotkały się dwie znakomite reprezentacje, a sam mecz z całą pewnością zasługiwał na miano najlepszego w całym turnieju.
Od pierwszych minut obserwowaliśmy twardą walkę, co doprowadzało do dość częstego przerywania gry przez Ricardo Montero, jednak na największą uwagę zasługiwał fakt jak obie ekipy podeszły do tego spotkania. Wydawać by się mogło, że obraz brutalnej gry będzie się utrzymywał do końca spotkania. Nic bardziej mylnego, zawodnicy obu drużyn dali sobie 4/5 minut „rozgrzewki” po czym przystąpili do zażartej walki (oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu).
W pierwszym kwadransie lepiej wyglądał zespół „gości”, który wszedł w to spotkanie na całkowitym luzie. U Amerykanów widać było tremę, więc Jamajczycy rzucili się do ofensywy. Obrona reprezentacji Stanów Zjednoczonych zagęściła środek pola, co skutkowało zmniejszeniem pola do popisu dla bardzo kreatywnych przeciwników. Z racji ogromnych szachów na murawie, na pierwszą dogodną akcję czekaliśmy do 24-minuty. Michael Bradley wbiegł w pole karne pokonując z piłką kilkanaście metrów, po czym Wes Morgan wykonał wślizg wybijając futbolówkę w pobliże linii pola karnego wprost pod nogi Gyasiego Zardesa. Ten mając przed sobą tylko wstającego Morgana i bramkarza Ryana Thompsona posłał piłkę daleko w trybuny zaprzepaszczając doskonałą okazję. Co ciekawe chwile potem jeszcze dogodniejszą sytuację w ten sam sposób wykończył Giles Barnes, marnując znakomite podanie Garatha McCleary’ego. W kolejnych minutach Rollercoaster: akcja za akcję, wymiana bokserska cios za cios. Zastanawiałem się, która garda szybciej puści i z sekundy na sekundę coraz bardziej zacząłem wątpić w to czy któraś garda w ogóle jest wstanie puścić, gdyż obydwie formacje obronne w tym fragmencie gry wyglądały piekielnie dobrze. Odpowiedź na wcześniejsze pytanie pojawiła się w dość nieoczekiwanym momencie. Kemar Lawrence zaliczył asystę z autu! Co najciekawsze to jego druga asysta na tych mistrzostwach, którą zalicza właśnie po podaniu rękoma. Tym razem wyrzucił ją tak perfekcyjnie, że nawet solidny obrońca jakim bez wątpienia jest John Brooks nie był wstanie wybić tej piłki z głowy Darrena Mattocksa, który tym samym zaliczył premierowe trafienie w mistrzostwach. Kolejna dogodna sytuacja dla Jamajczyków przypadła pięć minut potem, po ogromnym błędzie Brada Guzana, który podczas swojego wyrzutu przekroczył linię pola karnego. Przyznacie państwo, że taki błąd zdarza się niezwykle rzadko i jest ogromnym prezentem dla rywali. Zwłaszcza, gdy ci mają Gilesa Barnesa, który jest ekspertem od zdobywania bramek z rzutów wolnych. Raz w tych mistrzostwach Barnes trafiał z wolnego w poprzeczkę, tym razem był bezbłędny. Amerykanie przegrywali już 0:2 i byli całkowicie oszołomieni całą tą sytuacją.
Po przerwie obraz gry zmienił się o 180 stopni. Amerykanie musieli atakować, Jamajczycy się bronić. Zawiódł mnie plan taktyczny Winfried Schäfer na drugą połowę. Rozumiem, że chciał się bronić jednak taką zagrywką mógł „zabić” swoich podopiecznych. The Reggae Boyz bronili się i momentami robili to bardzo nieporadnie. Kolejną porażką drugiej połowy był Ryan Thompson, który dotychczas tak dobrze się prezentował. Znając specyfikę tego piłkarza wiedziałem, że po jednej złej interwencji będzie mocno przeżywał i niestety się nie myliłem. W 48 minucie popełnił straszną gafę, wypuszczając piłkę z rąk i doprowadzając do tego, że kapitanowi reprezentacji Stanów Zjednoczonych nie pozostało zrobić nic innego jak strzelić do pustej bramki. W kolejnych minutach to samo, masa błędnych decyzji tego zawodnika. Wyglądało to jakby w przerwie meczu zmienił rękawice na takie, w których nie ma „kleju”. Na siłę próbował łapać piłkę w ręce i o mały włos nie zakończyło się to tragedią. Obraz gry umilała reprezentacja USA i „spokój” Jamajczyków pod koniec piątego kwadransu gry. Każdy inny zespół na świecie robiłby wszystko by ostatnie minuty rozegrać jak najbezpieczniej. Tymczasem Jamajczycy zamiast grać bezpiecznie na zagęszczonym polu gry, na 5 metrach kwadratowych zrobili serię podań piętką. Właśnie za takie akcję kocha się TRB. W 90 minucie wybuchł szał radości. Jamajka osiągnęła historyczny sukces, USA przegrywa na własnym terenie co jest dla nich życiową porażką.
Podsumowując cieszę się, że Jamajka osiągnęła największy sukces w swojej historii. Gold Cup przez lata dominowały dwie drużyny: USA i Meksyk. Być może jesteśmy świadkami rewolucji w strefie CONCACAF, a być może był to tylko jednorazowy wyskok. Mam nadzieję, że nie. Liczę na to, że obydwie reprezentacje, które ubiegłej nocy dostarczyły nam tylu emocji, będą je dostarczać podczas kolejnych mistrzostw świata, które już za 3 lata.
Mecz o trzecie miejsce:
USA 3:3 Panama (zwycięstwo USA po karnych)
Jamajka 2:0 Meksyk