Newsy
Strona główna / MLS / Aktualności / FC Cincinnati weszli do gry – podsumowanie 2. tygodnia MLS

FC Cincinnati weszli do gry – podsumowanie 2. tygodnia MLS

Za nami drugi tydzień Major League Soccer. Nie brakowało kontrowersji, pięknych bramek, potknięć faworytów i rozstrzygnięć w samych końcówkach meczów. Nie przedłużając, przechodzimy do podsumowania kolejnego tygodnia rozgrywek MLS, które wróciły na dobre!

Pierwsze punkty FC Cincinnati

Początek sezonu w wykonaniu Atlanty United nie należał do najlepszych. Piłkarze Franka de Boera nie radzili sobie zarówno na rodzimym podwórku (porażka z D.C. United), jak w rozgrywkach międzynarodowych (LM CONCACAF), gdzie po porażce z Herediano muszą odrabiać straty z Monterrey. Powrotem na dobre tory miał być mecz z FC Cincinnati.

Spotkanie rozpoczęło się od mocnego uderzenia i już w 5’ do siatki trafił król strzelców z poprzedniego sezonu – Josef Martínez. Piłkarze Atlanty United nie poszli jednak za ciosem i choć kontrolowali przebieg spotkania, to ponad 70 000 kibiców oglądało zespół, który nie był w stanie zaoferować nic ciekawego na tle rywala, który nie miał absolutnie żadnych argumentów. Atlanta United z poprzednich dwóch sezonów zmiażdżyłaby rywala, strzelając kilka bramek. Tym razem de Boer postanowił bronić jednobramkowego prowadzenia, zmieniając w końcówce spotkania taktykę na defensywną. Nie skończyło się to dobrze dla gospodarzy. W 86’ fantastyczną piłkę do Lamaha posłał nowy nabytek FC Cincinnati – Kenny Saief, a skrzydłowy Cincy pokonał Brada Guzana. Był to jedyny celny strzał gości w tym spotkaniu, który przesądził o pierwszych w historii występów w MLS punktach FC Cincinnati.

Absencja Przemysława Tytonia nie była spowodowana jego postawą na boisku. Polski bramkarz został w Ohio z powodu urazu i według wstępnych danych ma pauzować ok. 7-10 dni. Bramki będziecie mogli zobaczyć w skrócie meczu, ale jest jedna rzecz, której nie możecie przegapić – taniec Nick Hagglunda, który w obronie FC Cincinnati spisywał się naprawdę bardzo dobrze. 

Atlanta United 1:1 FC Cincinnati (skrót)

1:0 Josef Martínez (Julian Gressel) 5’

1:1 Roland Lamah (Kenny Saief) 86’

Popis Carlosa Veli

Po dobrym otwarciu sezonu Los Angeles FC rozegrali jeszcze lepsze spotkanie z Portland Timbers. Stadion był wypełniony po brzegi, a piłkarze Boba Bradleya od samego początku kontrolowali przebieg spotkania. Pierwsza połowa była znacznie bardziej wyrównana, ale LAFC wyszli na prowadzenie po bramce Ramireza w doliczonym czasie gry. Wcześniej do siatki trafił Mark-Anthony Kaye, dla którego była to pierwsza bramka po powrocie (w lipcu złamał kostkę podczas derbów z LA Galaxy). Co prawda stan rywalizacji wyrównał Jeremy Ebobisse, ale błędy obrony Portland Timbers były za każdym razem wykorzystywane.

W drugiej części gry wejście smoka zanotował Adama Diomande. Bohaterem meczu był jednak Carlos Vela, który strzelił gola, zanotował dwie asysty i jedną asystę drugiego stopnia. Reprezentant Meksyku brał udział przy wszystkich bramkach LAFC i kreował grę swojej drużyny. Na pochwały kolejny raz zasługuje Eduard Atuesta i Mark-Anthony Kaye, obaj świetnie radzili sobie w środku pola, stabilizując grę LAFC.

fot. LAFC

Dla Drwali był to dopiero drugi z dwunastu wyjazdowych meczów na początku sezonu. Taka seria spowodowana jest przebudową Providence Park ($75mln, +4000 nowych miejsc, wymiana turfu i nie tylko). Do Oregonu zawitamy dopiero w czerwcu, co dla Portland Timbers jest fatalną informacją. Podobnie jak brak Diego Chary w spotkaniu z FC Cincinnati. Piłkarze Portland Timbers od 2011 roku wygrali zaledwie dwa mecze na dwadzieścia sześć bez Chary w składzie.

Los Angeles FC 4:1 Portland Timbers (skrót)

1:0 Mark-Anthony Kaye (Carlos Vela) 14’

1:1 Jeremy Ebobisse (Diego Valeri) 29’

2:1 Christian Ramirez (Jordan Harvey, Carlos Vela) 45’+1

3:1 Adama Diomande (Carlos Vela, Latif Blessing) 65’

4:1 Carlos Vela (Adama Diomande) 68’

FC Dallas obnażyli problemy Galaxy

Sztuczki LA Galaxy i próba tuszowania problemów grą wychowanków wystarczyły na przeciętne Chicago Fire. Dla FC Dallas to była idealna okazja do obnażenia wszystkich błędów i braków drużyny z Carson, która bez Zlatana Ibrahimovicia, a co ważniejsze – bez Romaina Alessandriniego, nie stanowi na ten moment większego zagrożenia dla rywali.

W pierwszej połowie gra toczyła się głównie środku pola, obie drużyny próbowały uzyskać przewagę, ale znacznie bliżej byli tego gospodarze. Sebastian Lletget ograniczony do gry jako ofensywny pomocnik nie radził sobie najlepiej. Z kolei po drugiej stronie bardzo dobrze w tej roli czuł się 19-letni wychowanek FC Dallas – Paxton Pomykal. To właśnie on zanotował asystę przy kapitalnym trafieniu nowego Designated Player – Bryana Acosty.

Wcześniej do siatki trafił z rzutu karnego Reto Ziegler. Tym razem LA Galaxy nie pomógł 16-letni Efrain Álvarez, ani zakontraktowany dzień wcześniej 20-letni Ethan Zubak, dla którego był to debiut w MLS. LA Galaxy nie mieli żadnych argumentów, w dodatku trafili na zespół, który słynie z akademii. Jakby tego było mało po drugiej stronie zadebiutował 18-letni Edwin Cerrillo, co przyćmiło „wyczyny” Galaxy. Podsumowaniem słabości gości była końcówka spotkania, gdzie piłkarze FC Dallas wymienili 59(!) podań, całkowicie wybijając LA Galaxy z głowy grę w piłkę nożną.

FC Dallas 2:0 LA Galaxy (skrót)

1:0 Reto Ziegler (rzut karny) 53’

2:0 Bryan Acosta (Paxton Pomykal) 61’

Popis bramkarzy

Kiedyś musiało to nastąpić. W jednym z najciekawszych meczów 2. tygodnia MLS padł bezbramkowy remis. Było to oczywiście zasługą świetnej postawy bramkarzy. W pierwszej połowie popis swoich bramkarskich umiejętności dał Sean Johnson, zatrzymując kilkukrotnie zawodników D.C. United. Jego koledzy z pola mieli za to spore problemy pod bramką przeciwnika. Alexandru Mitriță pokazał się kilka razy z dobrej strony, ale brakowało konkretów w postaci gola lub asysty. NYCFC utrzymywali się dłużej przy piłce, ale nie potrafili tego przełożyć na bramki. Po drugiej stronie błyszczał Paul Arriola, który przyćmił Wayne’a Rooneya czy Luciano Acostę, ale to również nie wystarczyło do objęcia prowadzenia. Przez większą część meczu to Sean Johnson popisywał się świetnymi interwencjami, ale w końcówce to gospodarze zaczęli zaciekle atakować bramkę D.C. United i na wyżyny swoich umiejętności musiał się wspiąć Bill Hamid. To postawa obu bramkarzy sprawiła, że po końcowym gwizdku sędziego na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis.

New York City FC 0:0 D.C. United (skrót)

Wygrana Sounders, ciekawa gra Rapids

Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby nie zabójczy początek, Seattle Sounders nie wygrali tego meczu. Gospodarze bardzo szybko wyszli na prowadzenie, bo już w 5’ do siatki trafił Kelvin Leerdam, a trzy minuty później wynik podwyższył Raúl Ruidíaz. Colorado Rapids spóźnili się z wyjściem na CenturyLink Field jakieś 10 minut. Pech chciał, że w ciągu tych dziesięciu minut stracili dwie bramki.

fot. Seattle Sounders

Potem było już zdecydowanie lepiej. Podopieczni Anthony’ego Hudsona potwierdzili, że mecz z Portland Timbers nie był wyjątkiem i mają wiele do zaoferowania. Piłkarze Colorado Rapids rozkręcali się z każdą minutą i, jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, zdominowali rywala, przejmując kontrolę nad spotkaniem. Ne udało się co prawda strzelić bramki, ale wyglądało to naprawdę obiecująco. W końcu mamy do czynienia z Rapids, których grę naprawdę da się oglądać.

Seattle Sounders 2:0 Colorado Rapids (skrót)

1:0 Kelvin Leerdam 5’

2:0 Raúl Ruidíaz 8’

Strażacy uratowali remis w końcówce spotkania

Nie napiszę zbyt wiele o tym spotkaniu, bo nie mam zamiaru lać wody, a to musiałabym zrobić, bo spotkanie było okrutnie nudne. Nie działo się zbyt wiele, choć i to jest eufemizmem. „Podbeskidzie takie z Łęczną” to poziom meczu Chicago Fire z Orlando City.

Nic więcej nie dodam…, ale pochwalę Przemka Frankowskiego. Ze względu na drobny uraz podczas ostatniego treningu zaczął ten mecz na ławce, ale po wejściu na boisko pokazał się kilka razy z dobrej strony i to on zanotował asystę przy trafieniu Saponga na wagę remisu.

Chicago Fire 1:1 Orlando City (skrót)

0:1 Dom Dwyer (Nani) 47’

1:1 C.J. Sapong (Przemysław Frankowski) 90’+5

Piękne bramki i wygrana gospodarzy

Wilmer Cabrera postanowił wystawić nieco rezerwowy skład ze względu na rewanż w ćwierćfinale Ligi Mistrzów CONCACAF. Osobiście uważam, że powinien w takie rzeczy bawić się przed pierwszym meczem, który przegrali, nie przed rewanżem, który zapewne nic nie zmieni (i nie zmienił, przyp. red.). W każdym razie dzięki temu Montreal Impact miał realną szansę na dobry wynik. Saphir Taïder wyprowadził gości na prowadzenie po pięknym strzale, ale gospodarze odpowiedzieli na to w błyskawicznym tempie, w dodatku jeszcze piękniejszym trafieniem wychowanka – Memo Rodrígueza.

Komplet punktów zapewnił Houston Dynamo Mauro Manotas, który strzelił gola po asyście Romella Quioto. Była to dokładnie 50. bramka Kolumbijczyka w barwach Houston Dynamo we wszystkich rozgrywkach. Koniec końców piłkarze Wilmera Cabrery mogli dopisać komplet punktów na swoje konto.

Houston Dynamo 2:1 Montreal Impact (skrót)

0:1 Saphir Taïder (Micheal Azira) 34’

1:1 Memo Rodríguez (Tomás Martínez) 36’

2:1 Mauro Manotas (Romell Quioto) 86’

Nowy sezon, nowa Minnesota

Choć trudno w to uwierzyć, to Minnesota United wygrała drugi mecz z rzędu, drugi na wyjeździe i drugi z rywalem z Konferencji Zachodniej. Cuda Proszę Państwa, cuda dzieją się w MLS! W końcu Loons grają ciekawą piłkę, którą można oglądać.

Można się śmiać, ale prawdą jest, że piłkarze Minnesoty United prowadziliby już po pierwszej połowie, gdyby nie kilka naprawdę świetnych interwencji Daniela Vegi. Wydawało się, że będzie w stanie w pojedynkę zatrzymać rywala, ale na początku drugiej połowy koledzy trochę popsuli mu zabawę w super bohatera, bo sprokurowali rzut karny, który oczywiście wykorzystał Darwin Quintero. Ten sam zawodnik kilka minut później asystował przy trafieniu Miguela Ibarry. Jakby tego było mało, do własnej siatki trafił Harol Cummings. Matías Almeyda ma nad czym myśleć, bo gra SJ Earthquakes pozostawia wiele do życzenia.

fot. MNUFC

SJ Earthquakes 0:3 Minnesota United (skrót)

0:1 Darwin Quintero (rzut karny) 49’

0:2 Miguel Ibarra (Darwin Quintero) 52’

0:3 Harold Cummings (gol samobójczy) 75’

Kontrowersje, karne, wygrana SKC

Mecz pełen kontrowersji? Proszę bardzo! Już w 11’ gospodarze wyszli na prowadzenie, ale podyktowany rzut karny wywołał mieszane uczucia wśród kibiców. Nie zmienia to faktu, że do piłki podszedł Ilie Sánchez i pewnie wykorzystał swoją szansę, wyprowadzając gospodarzy na prowadzenie. W końcówce pierwszej połowy goście mogli wyrównać stan rywalizacji, ale Tim Melia zatrzymał strzał Marco Fabiána z rzutu karnego.

W 60’ Marco Fabián został ukarany bezpośrednią czerwoną kartką. Meksykanin faulował Johnny’ego Russella, a sędziemu w podjęciu decyzji pomógł VAR. Nowy Designated Player znacznie utrudnił zadanie swoim kolegom z Philadelphii Union. Na dodatek w końcówce spotkania do własnej siatki trafił Jack Elliott, ustalając tym samym wynik spotkania. Dla piłkarzy Jima Curtina to druga porażka w tym sezonie.

Oprawa kibiców SKC, fot. Sporting KC

Sporting KC 2:0 Philadelphia Union (skrót)

1:0 Ilie Sánchez (rzut karny) 11’

2:0 Jack Elliott (gol samobójczy) 80’

Dublet Gyasiego Zardesa

W poprzednim tygodniu obie ekipy zanotowały remis, tym razem górą była ekipa Caleba Portera. Zwycięstwo zapewnił Columbus Crew Gyasi Zardes, który strzelił dwa gole, w tym bramkę w doliczonym czasie gry. Pochwały należą się również bramkarzowi gości. Zack Steffen obronił kolejny rzut karny w sezonie regularnym MLS, a do swojej listy „ofiar” dopisał Diego Fagundeza.

NE Revolution 0:2 Columbus Crew (skrót)

0:1 Gyasi Zardes (Pedro Santos) 26’

0:2 Gyasi Zardes (Héctor Jiménez, Zack Steffen) 90’+6

Wygrana po kontrowersyjnym karnym

Przez długi czas wydawało się, że kwestią czasu jest strzelenie drugiego gola przez gospodarzy. Okazało się jednak, że Vancouver Whitecaps zagrali dużo lepiej, a nawet samo mogli doprowadzić do remisu. Koniec końców skończyło się jednak na tym, że Real Salt Lake dopisał trzy punkty na swoje konto po golu, którego nie powinno być. Na początku spotkania Corey Baird upadł w polu karnym, a sędzia dał się nabrać na tę bezczelną symulkę, dyktując rzut karny. Albert Rusnák nie pomylił się przy strzale z jedenastu metrów i możemy mówić o wypaczonym wyniku spotkania. Jednego można być jednak pewnym – Whitecaps z każdym meczem powinni być coraz groźniejsi, a In-beom Hwang jest bardzo dobrym piłkarzem i warto przyjrzeć się jego grze.

Oprawa kibiców RSL podczas pierwszego domowego meczu, fot. Real Salt Lake

Real Salt Lake 1:0 Vancouver Whitecaps (skrót)

1:0 Albert Rusnák (rzut karny) 21’

Najlepsza jedenastka 2. tygodnia MLS

Tabela Konferencji Wschodniej

Tabela Konferencji Zachodniej

Sytuacja Polaków i byłych zawodników Ekstraklasy

CHICAGO FIRE

Przemysław Frankowski (ex Jagiellonia Białystok) – 22 minuty, asysta

Nemanja Nikolić (ex Legia Warszawa) – 68 minut

FC CINCINNATI

Przemysław Tytoń – poza kadrą meczową (uraz; pauza ok. 7-10 dni)

FC DALLAS

Zdeněk Ondrášek (ex Wisła Kraków) – poza kadrą meczową

HOUSTON DYNAMO

Romell Quioto (ex Wisła Kraków) – 25 minut, asysta

SJ EARTHQUAKES

Vako Qazaishvili (ex Legia Warszawa) – 64 minuty

Sytuacja rookich w 2. tygodniu MLS

Zawodnicy z rocznika ’97 i młodsi, którzy zagrali w 2. tygodniu MLS

Autor: Kasia Przepiórka

Redaktor Naczelna | Nie śpię po nocach, bo oglądam piłkę nożną... w USA, a za dnia o tym piszę. Z soccerem na dobre i na złe, od reprezentacji, przez MLS czy USL, aż do ligi uniwersyteckiej. Wbrew pozorom nie jestem szalona, zaglądam też na europejskie boiska (nie tylko w poszukiwaniu młodych talentów nadających się do reprezentacji USA). P.S. To prawda.

Zobacz również

Adam Buksa – analiza ligowych goli w sezonie 2022

Cztery bramki (najwięcej w zespole) w tym sezonie MLS zdobył nasz reprezentant Adam Buksa grający ...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Discover more from Amerykańska Piłka

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading