Wszystkie mecze od początku sezon sprowadzały się właśnie do tego momentu, do finału MLS Cup. W tym roku mieliśmy być świadkami powtórki sprzed roku i choć drużyny były te same, to piłkarze napisali zupełnie inną historię.
Rok temu Toronto FC przegrali tytuł po serii rzutów karnych z Seattle Sounders, którzy nie oddali ani jednego celnego strzału. Podobno futbol bywa okrutny, trzeba jednak powiedzieć, że potrafi być również sprawiedliwy. To, co los zabrał TFC rok temu, teraz oddał z nawiązką. Piłkarze Grega Vanneya na stałe zapisali w historii Major League Soccer. Zostali pierwszą kanadyjską drużyną, która wygrała tytuł mistrza MLS. W tym samym sezonie pobili rekord LA Galaxy z 1998 roku, zdobywając 69 punktów w sezonie regularnym.
Szkoleniowiec TFC wyciągnął wnioski z przegranego spotkania rok temu i zmienił ustawienie swojej drużyny z 3-5-2 na 4-4-2 (bez diamentu w środku pola, jak przewidywała większość dziennikarzy). Przez dużą część meczu wydawało się jednak, że czeka nas powtórka z 2016 roku. Kapitalnie między słupkami Seattle Sounders sprawował się Stefan Frei, który rok temu wybronił swojej drużynie mistrzostwo. Piłkarze Toronto FC byli sfrustrowani. W pierwszej połowie oddali 12 strzałów (drugi najwyższy wynik w historii meczów o mistrzostwo; 13 strzałów w pierwszej połowie oddali w 1998 roku piłkarze D.C. United, którzy ostatecznie przegrali 0:2 z Chicago Fire), ale nie znaleźli drogi do siatki rywala.
W drugiej części gry zaiskrzyło na linii Román Torres – Jozy Altidore, a kilka minut później napastnik Toronto FC wpakował piłkę do siatki Sounders. To był jedyny raz, kiedy Panamczyk w tym meczu nie nadążył za swoim rywalem. Wystarczyło do tego, żeby Altidore pokonał Stefana Freia.
It had to be him! @JozyAltidore scores his second in as many games to give the Reds the lead!#TFCLive | #MLSCup | 1-0 pic.twitter.com/aYNiTavLic
— Toronto FC (@torontofc) 9 grudnia 2017
Seattle Sounders nie mieli żadnego pomysłu na to, jak zareagować na stratę bramki. Byli tak zagubieni, jakby nie mieli żadnego planu B w razie niepowodzenia. Chyba nikt nie brał pod uwagę, że obrona zawiedzie i piłkarze Briana Schmetzera będą musieli odrabiać straty. Zawodnicy Toronto FC byli lepsi w każdym aspekcie gry. Kapitalne zawody rozegrał Michael Bradley, który w ostatnim czasie był jednym z najbardziej krytykowanych zawodników MLS. Kolejny raz pokazał, że gra TFC w większości jest zależna od niego. Piłkarze Vanneya kontrolowali przebieg meczu do ostatniej minuty, a gwóźdź do trumny Seattle Sounders wbili już w doliczonym czasie gry i ostatecznie wygrali 2:0.
Toronto FC 2:0 Seattle Sounders
Jozy Altidore (Sebastian Giovinco) 67′
Víctor Vázquez 90’+4
Toronto FC: Alex Bono – Justin Morrow, Chris Mavinga, Drew Moor, Steven Baitashour – Michael Bradley, Marky Delgado (Benoit Cheyrou 90’+3), Víctor Vázquez, Jonathan Osorio (Armando Cooper 85’) – Sebastian Giovinco, Jozy Altidore (Nick Hagglund 86’)
Ławka rezerwowych: Clint Irwin, Eriq Zavaleta, Nick Hagglund, Nicolas Hasler, Benoit Cheyrou, Armando Cooper, Tosaint Ricketts.
Seattle Sounders: Stefan Frei – Joevin Jones (Nouhou Tolo 90’+1), Chad Marshall, Román Torres, Kevin Leerdam – Gustav Svensson, Cristian Roldan – Víctor Rodríguez (Jordan Morris 71’), Clint Dempsey, Nicolás Lodeiro – Will Bruin
Ławka rezerwowych: Tyler Miller, Tony Alfaro, Jordy Delem, Nouhou Tolo, Harry Shipp, Lamar Neagle, Jordan Morris.