17. tydzień Major League Soccer za nami. Już mało kto pamięta ekscytację początkiem sezonu, pierwszymi meczami i bramkami. Jest koniec czerwca i połowa sezonu zasadniczego także za nami. Czas biegnie coraz szybciej, ale w tym całym pośpiechu warto wrócić do tego, co działo się w weekend.
NY is BLUE
Choć kilka dni wcześniej byliśmy świadkami derbów Nowego Jorku w U.S. Open Cup, to ten mecz był pierwszym derbowym starciem między tymi drużynami w tym sezonie MLS. W tej rywalizacji przez bardzo długi czas górą byli piłkarze NY Red Bulls (w MLS 5 wygranych i 18 goli przy 1 wygranej i 5 golach NYCFC), ale ten mecz należał do piłkarzy Patricka Vieiry, który dzień wcześniej obchodził urodziny. Pierwsze w historii wyjazdowe zwycięstwo z Czerwonymi Bykami było bez wątpienia najlepszym prezentem na 41. urodziny.
Fascynująco zapowiadały się pojedynki młodych piłkarzy, ale Tyler Adams wypadł gorzej niż blado przy Jacku Harrisonie i Yangelu Herrerze, podobnie jak cała jego drużyna. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że NY Red Bulls zagrali tragicznie i sami są sobie winni. Pierwszy celny strzał oddali w… 80 minucie. I to nie jest żart, to smutna rzeczywistość w ekipie z Harrison.
Kiedyś to musiało nastąpić. Zasłużona wygrana NYC FC i to do zera. Red Bulls bezradni. Marsch będzie miał sporo materiału do analizy. #mlspl
— Tomek Moczerniuk (@papaTomski) 24 czerwca 2017
Kolejne świetne zawody rozegrał David Villa, który na boisku zostawił całe serce i choć nie zdobył bramki, to był jedną z najważniejszych, o ile nie najważniejszą postacią na boisku. Pierwszą bramkę zdobył Jack Harrison, który kilka minut wcześniej próbował podobnego uderzenia, ale z nieco innej pozycji. Asystę przy tym trafieniu zaliczył Ben Sweat. Drugiego gola dołożył już on sam. Była to jego pierwsza bramka w Major League Soccer, bramka wyjątkowa, bo na wagę pierwszego w historii zwycięstwa New York City FC na Red Bull Arenie.
#KingAccam
Mecz Chicago Fire z Orlando City przeszedł do historii z kilku powodów. Po nim wiemy też, że wizja odebrania kontraktu Designated Player Davidowi Accamowi jest nieśmiesznym żartem, a temat transferu Kuby Błaszczykowskiego do drużyny z Wietrznego Miasta na ten moment upadł.
Nieprawdopodobny mecz Accama, on musi być DP. Z dzisiejszym meczem transfer Kuby Blaszczykowskiego do Chcago upadł
— A_Kotleszka ???? (@Adam_Kotleszka) 25 czerwca 2017
Chicago Fire wygrali po raz pierwszy w historii MLS z Orlando City. I to w jakim stylu! Takiego pogromu w wykonaniu Strażaków spodziewać się mogli tylko najbardziej zagorzali fani tej drużyny. Strzelanie dosyć szybko rozpoczął David Accam, który otworzył wynik spotkania przepięknym strzałem piętką już w 3’. Warto dodać, że wcześniej gospodarze wymienili 14. podań! Zaledwie niecałe pięć minut później Joe Bendik musiał ponownie wyciągać piłkę z siatki, ponownie po strzale Accama. Lepszego otwarcia kibice na Toyota Park nie mogli sobie wymarzyć.
W drugiej połowie do bramki trafił jeszcze Nemanja Nikolić, który wykorzystał absolutnie genialne podanie… Accama. Tak, ten facet był podczas tego meczu wszędzie. Niko wykorzystał swoją okazję i trafił do bramki rywala 14. raz w tym sezonie, co pozwoliło mu utrzymać pozycję lidera klasyfikacji strzelców w tym sezonie MLS.
Huge victory & fantastic performance @ChicagoFire amazing atmosphere @toyotapark I got ⚽️ but this was all about @iamdavidaccam ?????? pic.twitter.com/rmdmmwu259
— Nikolic Nemanja (@niko_nemanja) 25 czerwca 2017
To nie był koniec popisów Davida Accama, który w 62’ wywalczył rzut karny, który minutę później pewnie wykorzystał, kompletując tym samym swojego pierwszego hat-tricka w Major League Soccer. Był to również pierwszy hat-trick strzelony w MLS przez piłkarza pochodzącego z Ghany. Jednocześnie był to ósmy hat-trick w MLS piłkarza Chicago Fire (ostatni raz do siatki rywala trzykrotnie trafiał Harry Shipp w 2014 roku!). Veljko Paunović ściągnął Accama w 80’, któremu kibice zgotowali owację na stojąco.
Chicago Fire pewnie pokonali Orlando City, wygrywając 7. mecz z rzędu przed własną publicznością w tym sezonie MLS, było to również 12. spotkanie bez porażki na Toyota Park. Jeżeli to nie obrazuje genialnej gry Strażaków w tym sezonie, to dodam, że stracili tylko jednego gola w ostatnich 444 minutach w MLS (534 minutach we wszystkich rozgrywkach).
Texas Derby
Ten weekend upłynął nam pod znakiem #RivarlyWeek. Byliśmy zatem świadkami między innymi rewanżu w Texas Derby. Tym razem zawitaliśmy na stadion Houston Dynamo, ale emocje były porównywalne do tego, co kilka tygodni wcześniej, gdzie FC Dallas bezbramkowo zremisowali ze swoim rywalem. Co prawda bramki padały, ale ponownie skończyło się na remisie. O tym, która z drużyn będzie miała na swoim stadionie armatę „El Capitan”, zadecyduje zatem ostatni mecz pomiędzy tymi drużynami w sezonie regularnym. Standardowo na stadionie nie zabrakło wiernych kibiców.
100 meczów ukochanej drużyny Z RZĘDU. Francisco Rios od 2011 przyjeżdża na KAŻDY domowy mecz Houston Dynamo
A mieszka 320 km od Houston… pic.twitter.com/LjwDXII1bA
— A_Kotleszka ???? (@Adam_Kotleszka) 23 czerwca 2017
Cascadia Cup na remis
W MLS gra się do ostatniego gwizdka sędziego. Boleśnie przekonali się o tym piłkarze Portland Timbers, którzy wygrywali z Seattle Sounders już 2:1 i grali z przewagą jednego zawodnika. Jednak mecz ostatecznie zakończył się remisem 2:2. W 56’ na murawie pojawił się Clint Dempsey, który zmienił Jordana Morrisa i to właśnie on strzelił bramkę w doliczonym czasie gry. Kilka dni wcześniej scenariusz był podobny, tyle że to piłkarze Sounders stracili gola w takich okolicznościach, teraz karta się odwróciła, a Portland Timbers mogą żałować zmarnowanej okazji.
Na innych stadionach równie gorąco
Toronto FC wygrali kolejny mecz przed własną publicznością. Seria trwa już od 7 meczów, warto dodać, że w tym sezonie jeszcze nie przegrali na BMO Field. Tym razem wygrali 2:0 z NE Revolution. Kolejne dobre zawody rozegrał Sebiastian Giovinco, u którego nie widać śladu po kontuzji.
Po długich męczarniach Philadelphia Union wygrała z DC United 1:0. Jednak piłkarze Jima Curtina powinni podziękować przede wszystkim Andre Blake’owi, który obronił rzut karny i uratował swoją drużynę przed stratą punktów.
From ESPYS Best MLS Player to Fafa’s Goal of the Week nomination, everything you need to vote on is right here: https://t.co/G4IFqfNVUW pic.twitter.com/fMNRCLx0ab
— Philadelphia Union (@PhilaUnion) 28 czerwca 2017
Piłkarze Columbus Crew kolejny raz utwierdzili nas w przekonaniu, że w tym sezonie mają zamiar nawiązać do czasów z roku 2015. U siebie prezentują naprawdę bardzo dobry futbol, o czym przekonał się Montreal Impact. Kanadyjska drużyna poległa w Ohio, przegrywając 1:4.
Minnesota United to naprawdę ambitna drużyna. W dodatku ma Kevina Molino. Vancouver Whitecaps prowadzili w wyjazdowym starciu już 2:0, ale piłkarze Adriana Heatha ostatecznie doprowadzili do remisu. My jednak zapamiętamy to, co działo się na stadionie kilka minut przed meczem.
W LA Galaxy nie ma dobrych bramkarzy. Diop czy Rowe zaliczą parę spektakularnych interwencji, po czym popełnią kilka katastrofalnych w skutkach błędów. I tak w kółko. To, co zrobił Diop przy pierwszej bramce strzelonej przez Sporting KC, woła o pomstę do nieba. Ike Opara strzelił fenomenalnego gola z przewrotki, ale i tutaj bramkarz mógł się zachować lepiej. Ostatecznie The Gals ulegli SKC 1:2 i mogą się cieszyć, że nie było gorzej.
Di-oops #dadjokes#LAvSKC@MLSFemalepic.twitter.com/IBK8NCCPYy
— Kirsten Anne Arpin (@Kirsten_Hoogs) 25 czerwca 2017
Danny Hoesen zadomowił się w San Jose Earthquakes na dobre. W meczu z Realem Salt Lake strzelił bramkę i zanotował asystę, a jego drużyna wygrała 2:1. Trzy punkty na koncie drużyny z Kalifornii to w dużej mierze jego zasługa.
Mecze ze środka tygodnia
17. tydzień MLS obfitował w wiele spotkań, jeszcze przed rozpoczęciem derbowego weekendu byliśmy świadkami czterech meczów. DC United postanowili wreszcie wygrać i pokonali przed własną publicznością 2:1 Atlantę United. Po szalonym meczu Minnesota United wygrała 3:2 z Portland Timbers, a my mogliśmy zobaczyć m.in. dwa samobójcze trafienia (Okugo i Calvo) oraz przepiękną bramkę Kevina Molino. LA Galaxy pokonali 3:1 Colorado Rapids, ale jak pisze Wiktor w swoich Pamiętnikach z Miasta Aniołów, nie była to przekonująca wygrana piłkarzy Curta Onalfo. W ostatnim meczu koszmar przeżyli zawodnicy Seattle Sounders, którzy dominowali przez cały mecz, ale w piątej minucie doliczonego czasu gry świetną piłkę na głowę Scotta Suttera dograł Kaka i mecz zakończył się remisem 1:1.
Komplet wyników 17. tygodnia MLS
DC United 2:1 Atlanta United (skrót)
Minnesota United 3:2 Portland Timbers (skrót)
Colorado Rapids 1:3 LA Galaxy (skrót)
Seattle Sounders 1:1 Orlando City (skrót)
Toronto FC 2:0 NE Revolution (skrót)
Houston Dynamo 1:1 FC Dallas (skrót)
NY Red Bulls 0:2 New York City FC (skrót)
Atlanta United 1:0 Colorado Rapids (skrót)
Philadelphia Union 1:0 DC United (skrót)
Columbus Crew 4:1 Montreal Impact (skrót)
Minnesota United 2:2 Vancouver Whitecaps (skrót)
Chicago Fire 4:0 Orlando City (skrót)
LA Galaxy 1:2 Sporting KC (skrót)
SJ Earthquakes 2:1 Real Salt Lake (skrót)
Portland Timbers 2:2 Seattle Sounders (skrót)