usa_today_10975306.0

Nie raz mówiliśmy o tym, że rozgrywki w Stanach Zjednoczonych są niezwykle wymagające. Ostatnie miesiące to mecze w weekendy i w środku tygodnia: MLS, U.S. Open Cup czy Canadian Championship. Dzisiaj skupimy się na ćwierćfinałach pucharu Stanów Zjednoczonych.

Obrońca tytułu pokonany

Już w pierwszych minutach meczu dostaliśmy namiastkę tego, co działo się przez resztę meczu. Bardzo mocny początek zanotowali Houston Dynamo, ale równie szybko nadziali się na kontrę Sportingu KC, którą wykorzystał Johnny Russell. Kolejne minuty to jednak całkowita dominacja i kontrola podopiecznych Wilmera Cabrery. Aż dziw bierze, że tak długo czekali na wyrównującą bramkę. W 35’ kapitalnego gola z rzutu wolnego strzelił Romell Quioto. 

Houston Dynamo stwarzali sobie zdecydowanie groźniejsze sytuacje pod bramką rywala. Najbardziej aktywny był Alberth Elis, ale ani razu nie wpisał się na listę strzelców czy asystentów. Bez wątpienia był jednak jednym z tych, którzy mocno podkręcali tempo gry gospodarzy. Po drugiej stronie próbował szarpać Johnny Russell, ale bardzo często był osamotniony, co nie przynosiło żadnego pozytywnego skutku dla SKC. W drugiej części gry piłkarze Wilmera Cabrery strzelili trzy gole, a bramkę honorową w doliczonym czasie gry strzelił Yohan Croizet.

Sporting KC to obrońca tytułu, który w ostatnim czasie złapał niezłą zadyszkę. Cztery mecze bez wygranej w lidze, co przypłacili utratą lidera w Konferencji Zachodniej, do tego porażka w ćwierćfinale U.S. Open Cup, a więc łącznie pięć meczów bez wygranej (w tym cztery porażki). Nie wygląda to najlepiej.

Houston Dynamo 4:2 Sporting KC

0:1 Johnny Russell (Gerso Fernandes) 2’
1:1 Romell Quioto 35’
2:1 Romell Quioto (Darwin Cerén) 66’
3:1 Mauro Manotas 69’
4:1 Mauro Manotas (Memo Rodríguez) 88’
4:2 Yohan Croizet (Johnny Russell) 90’+3

Seria Portland Timbers przerwana

Obie drużyny kilka dni wcześniej mierzyły się w ramach 20. tygodnia MLS (więcej), wtedy padł bezbramkowy remis, ale meczu pucharowym pewna była wygrana jednego z zespołów. Portland Timbers wystawili nieco rezerwowy skład, na ławce siedzieli m.in. Diego Valeri, Samuel Armenteros czy grający ostatnio w podstawie Lawrence Olum, poza składem był Alvas Powell.

Lepiej zaczęli goście, ale kapitalną paradą przy strzale Dariona Sprilli popisał się Tyler Miller. Później do własnej siatki trafił David Guzmán. Duża w tym jednak zasługa Marco Ureñy, który w drugiej części gry sam wpisał się na listę strzelców. Zanim to jednak nastąpiło, w 38’ obronę rywala ośmieszył Carlos Vela, podwyższając prowadzenie LAFC. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy swoje winy częściowo odkupił Guzmán, posyłając piłkę na centymetry do Julio Cascante, który pokonał Tylera Millera. Tuż po wspomnianym wcześniej trafieniu Ureñy do siatki trafił wracający po kontuzji Vytas.

Więcej goli w tym meczu nie zobaczyliśmy, a podopieczni Boba Bradleya zameldowali się w półfinale, gdzie zmierzą się z Houston Dynamo. Warto dodać, że dla Los Angeles FC to pierwsza przygoda z pucharem Stanów Zjednoczonych (expansion team). Jak na razie spisują się bardzo dobrze, choć do końcowego triumfu jeszcze trochę im brakuje. Wygrana LAFC z Portland Timbers oznacza też koniec serii czternastu meczów z rzędu bez porażki we wszystkich rozgrywkach w wykonaniu Drwali. Wciąż są jednak niepokonani od dwunastu meczów w lidze.

Los Angeles FC 3:2 Portland Timbers

1:0 David Guzmán (gol samobójczy) 33’
2:0 Carlos Vela (Walker Zimmerman) 38’
2:1 Julio Cascante (David Guzmán) 45’+2
3:1 Marco Ureña (Jordan Harvey) 51’
3:2 Vytautas Andriuskevicius (Dairon Asprilla) 52’

Orlando City kończą przygodę z U.S. Open Cup

Philadelphia Union to zespół, który w krajowym pucharze radzi sobie całkiem nieźle, ale jeszcze nigdy nie wygrał tego trofeum. W tych rozgrywkach radzi sobie naprawdę dobrze, po wyeliminowaniu NY Red Bulls w poprzedniej rundzie, pokonali Orlando City. I choć wynik jest skromny, to dominacja podopiecznych Jima Curtina była znacząca. Lwy kompletnie nie miały pomysłu na grę, a Alejandro Bedoya ustanowił wynik spotkania już w 4’ (drugi najszybszy gol Union w krajowym pucharze). Kolejne minuty to całkowita kontrola środka pola, regularne usypianie obrony rywala i wyprowadzanie szybkich, groźnych ataków. Piłkarze Orlando City nie mieli żadnych argumentów, które przemawiałby za ich awansem do półfinału.

Philadelphia Union 1:0 Orlando City

1:0 Alejandro Bedoya 2’

Zadanie wykonane

Chicago Fire mieli teoretycznie najłatwiejsze zadanie ze wszystkich. Rywalem podopiecznych Veljko Paunovicia był zespół z USL, którego trener zostawił drużynę pod wodzą najbardziej doświadczonych piłkarzy (m.in. Luke Spencer, o którym pisałam tutaj), a sam został szkoleniowcem Orlando City. Mowa oczywiście o Louisville City FC. Jako że Strażacy nie grają najlepszej piłki, można było się spodziewać małej niespodzianki, ale Chicago Fire wykonali swoje zadanie w stu procentach i pewnie awansowali do półfinału.

W pierwszej połowie ciężar gry wziął na swoje barki Aleksandar Katai, który najpierw asystował przy golu Nemanji Nikolicia, po czym sam trafił do siatki. Piłkarze Louisville City FC byli bezradni i w końcówce drugiej części gry puściły im nerwy. Z czerwoną kartką boisko opuścił Kyle Smith (84’) i magnus Rasmussen (90’+3), była to doskonała okazja do wbicia gwoździa, a w zasadzie dwóch gwoździ do trumny rywala. Do siatki trafiali piłkarze wybrani w SuperDrafcie: Diego Campos i Elliott Collier. Chicago Fire w półfinale zmierzą się z Philadelphią Union.

Chicago Fire 4:0 Louisville City FC

1:0 Nemanja Nikolić (Aleksandar Katai) 16’
2:0 Aleksandar Katai (Bastian Schweinsteiger) 32’
3:0 Diego Campos 90’
4:0 Elliot Collier (Jorge Corrales) 90’+2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *