Orlando-City

Sezon na Florydzie znów nie potoczył się tak, jak życzyliby sobie tego wszyscy związani z Orlando City. Cel w postaci awansu do play-offów został osiągnięty, jednak tam Lwy dostały lekcję życia (oraz gry w piłkę). Mimo to, myślę, że sezon ten można w Orlando udać za udany.

Gdy wchodzisz w rok, wiedząc, że nie będziesz mieć do dyspozycji swojej największej gwiazdy przez kilka miesięcy (albo w ogóle), to robisz w offseasonie wszystko by tą lukę załatać. I wbrew pozorom nie mówię tu o Nanim albo Alexandre Pato. Daryl Dike był wypożyczony do angielskiej Championship od początku roku, co mocno osłabiało atak Orlando City.

Pomysł wprawdzie był, gra na dwójkę napastników (Pato-Akindele), jednak cały misterny plan poszedł wiadomo gdzie, gdy w pierwszym meczu sezonu Pato doznał poważnej kontuzji. Przez resztę sezonu, aż do powrotu Dike z wypożyczenia, formacja ofensywna opierała na trójce Nani-Mueller-Michel. I to działało. Naprawdę nieźle. Prawdę mówiąc, Lwy mogły zakończyć sezon zasadniczy jeszcze wyżej w tabeli, gdyby nie feralny okres we wrześniu, kiedy to nie udało im się zdobyć choćby punktu – ale rywale też byli z tej „wyższej” półki (NE Revs czy Philly).


W play-offach świata też nie zwojowali. Mimo szybko zdobytej bramki przeciwko Nashville, było widać różnicę klas, a plan opierający się na poleganiu na stałych fragmentach gry nie działał tak, jakby tego sobie życzył Óscar Pareja. Gdyby nie Pedro Gallese, ten mecz nie skończyłby się 1:3, a o wiele, wiele gorzej.

I gdybym miał kogoś wyróżnić za ten sezon, prawdopodobnie byłby to właśnie Gallese. Reprezentant Peru wielokrotnie udowadniał swoją wartość w bramce, ratując swój zespół przed utratą bramek. El Pulpo pokazuje, ile znaczy dla klubu pewny golkiper – niestety nawet on nie potrafił uchronić Orlando City przed wykolejeniem się z play-offów.

Który młodszy zawodnik (oprócz Daryla Dike), zasługuje na uwagę za poprzednie rozgrywki? W ten opis zdecydowanie wpisuje się Andrés Perea. W  swoim drugim sezonie na Florydzie wywalczył sobie miejsce w zatłoczonej pomocy, gdzie przecież musiał rywalizować z Juniorem Urso czy choćby Sebastianem Mendezem. Mimo to, trener mu zaufał, a ten odpłacił mu się dobrymi występami. Młody Parea zakończył sezon celnością podań na poziomie imponujących 87% (w tym 83% skuteczności, gdy podanie kierowane było na połowę przeciwnika). W defensywie wygrywał około połowy swoich pojedynków, co czyniło go solidnym elementem w układance trenera Parejy.

Co do rozczarowań, niestety trzeba spojrzeć w kierunku Alexandre Pato. Mówię niestety, bo kto wie, jak potoczyłby się jego sezon, gdyby nie kontuzja w season openerze. Miał on zapełnić dziurę po Darylu Dike, jednak w całym sezonie zaliczył zaledwie cztery występy, zbierając łącznie 106 minut. Trochę mało. Czy gdyby nie ten uraz, Pato byłby liderem ofensywy Lwów? Być może dowiemy się tego w sezonie 2022, bo umowa z brazylijskim napastnikiem została przedłużona.

Jaki będzie rok 2022 dla Orlando City? No niestety nie będę dzwonić teraz do wróżki, ale może być tylko lepszy. Poza opuszczeniem klubu przez gwiazdy: Naniego (nie przedłużono z nim umowy) oraz ponownie przez Dike (tym razem transfer definitywny do West Bromwich Albion) oraz Chrisa Muellera, to kręgosłup zespołu nie został naruszony. Można się pokusić o stwierdzenie, że awans do play-offów w nadchodzącym sezonie powinien być obowiązkiem podopiecznych Óscar Parejy, gdyż włodarze klubu zapowiedzieli, że szeroko otworzą portfel i wyłożą dużą kasę na nowe transfery. A jak będzie? Zweryfikuje boisko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *