Ostatnio przeczytałam, że MLS to liga, która musi być reżyserowana, bo to, co tam się wyprawia, jest po prostu nierealne i niemożliwe. Po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że jeżeli ktoś nie ogląda tej ligi na co dzień, to faktycznie może odnieść takie wrażenie. W Major League Soccer nie istnieje pojęcie: „nudna końcówka”. Tak było również podczas 24. tygodnia rozgrywek, które warto podsumować.
Rooney, coś Ty zrobił?!
Choć o wyczynie Wayne’a Rooneya mówi się najgłośniej, to zanim to nastąpiło, piłkarze obu drużyn mieli już w nogach ponad 90 minut gry. Większość piłkarzy, bo w 55’ boisko opuścił z czerwoną kartką Cristian Higuita. D.C. United dominowali, ale często sami rzucali sobie kłody pod nogi. Na prowadzenie wyszli dopiero w doliczonym czasie gry pierwszej połowy, a na początku drugiej części gry ich bramkarz zanotował samobójcze trafienie. Kilka minut później Luciano Acosta ponownie trafił do siatki rywala, ale na to trafienie odpowiedział Dom Dwyer (ósmy gol w sezonie). I wtedy w doliczonym czasie gry byliśmy świadkami akcji, którą zachwycał się cały świat.
Doliczony czas gry, bramkarz D.C. United w polu karnym rywala i idzie kontra Orlando City.
WAYNE ROONEY wraca, wślizgiem zatrzymuje przeciwnika i posyła podanie na centymetry do Luciano Acosty. Ten strzela gola, kompletuje hat-tricka i zapewnia #DCU wygraną. Szaleństwo! ?#MLSpl pic.twitter.com/X7STW5mKPx— Katarzyna Przepiórka (@pustulkaa) 13 sierpnia 2018
Większość zachwyca się zagraniem Rooneya, ale należy pamiętać też o wyczynie Luciano Acosty, który skompletował pierwszego hat-tricka w karierze, zostając czwartym Argentyńczykiem, który tego dokonał. Wcześniej na tę listę wpisali się: Alberto Naveda (1997, NE Revolution), Javier Morales (2014, Real Salt Lake) i Ignacio Piatti (2018, Montreal Impact).
?? Luciano Acosta ?⚽️
✅ first career hat-trick
✅ 13th #DCUnited player who scored the hat-trick
✅ 10th player who scored the hat-trick in this #MLS season
✅ 4th Argentine to score a hat-trick in MLSCongrats @LuchoAcosta94! ? pic.twitter.com/JTjFi6bcYv
— Amerykańska Piłka (@amerykapilka) 13 sierpnia 2018
D.C. United wciąż zajmują ostatnie miejsce na Wschodzie, ale do miejsca premiowanego awansem do play-offów tracą dziewięć punktów i należy pamiętać, że w związku z nowym stadionem wciąż mają kilka zaległych meczów do rozegrania. Trudno powiedzieć, czy awansują do postseason, ale z każdym takim spotkaniem szanse będą tylko rosły.
D.C. United 3:2 Orlando City (wideo)
1:0 Luciano Acosta (Wayne Rooney) 45’+4
1:1 David Ousted (gol samobójczy) 50’
2:1 Luciano Acosta (Yamil Asad) 64’
2:2 Dom Dwyer (Oriol Rosell) 71’
3:2 Luciano Acosta (Wayne Rooney) 90’+6
Seria Drwali przerwana w derbach
Nic nie może wiecznie trwać, ale w tym wypadku mogło trwać chociażby o jeden mecz dłużej. Portland Timbers nie przegrali od kwietnia, aż do meczu z Vancouver Whitecaps. Podobnie jak w 2013 roku zatrzymali się na piętnastu spotkaniach bez porażki. Jest to czwarta najdłuższa seria w historii MLS. Po pierwszych meczach sezonu nie zapowiadało się na taki wynik, ale po powrocie na Providence Park (na początku sezonu obiekt był remontowany) piłkarze Giovanniego Savarese’a pokazali zupełnie inną grę. Na tyle dobrą, że stali się jedną z najmocniejszych drużyn na Zachodzie.
Podczas meczu z Vancouver Whitecaps (rywalizacja w ramach Cascadia Cup, drugi najważniejszy rywal po Seattle Sounders) piłkarzom nie pomogła nawet oprawa Timbers Army. Drwale oddali aż 26 strzałów, ale po pierwszej połowie to Vancouver Whitecaps prowadzili 2:0. Wróciły koszmary związane z obroną, bo to właśnie defensorzy zawinili przy golach Keia Kamary i Cristiana Techery. Warto dodać, że obaj skierowali piłkę do siatki głową, a Techera był najniższym zawodnikiem na boisku (158 cm). Największym zaskoczeniem było jednak pudło Diego Valeriego z rzutu karnego. Argentyńczyk wykorzystał drugą szansę w 71’, ale to nie wystarczyło do zdobycia punktów z kanadyjską drużyną. Piłkarze Carla Robinsona zdobyli komplet punktów i warto dodać, że w meczu nie zagrał Alphonso Davies.
Portland Timbers 1:2 Vancouver Whitecaps (wideo)
0:1 Kei Kamara (Kendall Waston) 14’
0:2 Cristian Techera (Brek Shea) 43’
1:2 Diego Valeri (rzut karny) 71’
Głupota Altidore’a i wygrana NYCFC
W poprzednim sezonie z pewnością byłby to mecz na szczycie w Konferencji Wschodniej, teraz wygląda to zupełnie inaczej, ale nie można powiedzieć, że było to spotkanie drugiego sortu. Niestety jak piłkarz gorszego sortu zachował się Jozy Altidore, który już w 11’ osłabił swoją drużynę, wylatując z czerwoną kartką. Napastnik Toronto FC doskonale wiedział, że w pobliżu nie ma piłki i zaatakował z premedytacją nogi Alexa Callensa. To po prostu musiało skończyć się wykluczeniem…
Kilka minut później do siatki trafił wracający po kontuzji David Villa. Wydało się, że to dopiero początek egzekucji, ale gospodarze dzielnie się bronili i wykorzystywali swoje szanse. Tych mieli wyjątkowo dużo za sprawą obrońców NYCFC. Wszyscy wiedzą, że nie można zostawić Giovinco kilku metrów wolnej przestrzeni w pobliżu bramki, bo to samobójstwo. Takie zabawy najpierw skończyły się golem Włocha, a potem trafieniem Víctora Vázqueza, który ponownie wyrównał stan rywalizacji (wcześniej do siatki trafił Ismael Tajouri-Shradi).
Bardzo długo utrzymywał się rezultat remisowy, ale (zgodnie z teorią o reżyserowaniu spotkań MLS) ktoś napisał, że warto byłoby to jakoś podkoloryzować, najlepiej golem w końcówce. Takiego strzelił Ismael Tajouri-Shradi, kompletując tym samym dublet i zapewniając NYCFC komplet punktów. Dzięki tej wygranej piłkarze Domèneca Torrenta wciąż poważnie liczą się w walce o Supporters’ Shield. Gorzej wygląda sytuacja Toronto FC, którzy stracili kolejną szansę na odrobienie części strat do rywali.
Toronto FC 2:3 New York City FC (wideo)
0:1 David Villa (Anton Tinnerholm) 15’
1:1 Sebastian Giovinco (Víctor Vázquez, Michael Bradley) 27’
1:2 Ismael Tajouri-Shradi 36’
2:2 Víctor Vázquez (Marco Delgado, Jonathan Osorio) 51’
2:3 Ismael Tajouri-Shradi 88’
Pierwsza porażka LAFC przed własną publicznością
Ostatnie tygodnie to ciężka próba dla kibiców Los Angeles FC. Podopieczni Boba Bradleya nie wygrali w lidze od początku lipca. Wszyscy byli skupieni na krajowym pucharze, ale tam przegrali w półfinale po serii rzutów karnych z Houston Dynamo. Sytuacja nieco się skomplikowała, bo porażka ze Sportingiem KC to piąty mecz z rzędu bez wygranej w lidze. Tym samym LAFC spadli na piątą pozycję w tabeli Konferencji Zachodniej. Z kolei SKC podnieśli się z dołka, w którym znaleźli się w ostatnich tygodniach i do wyjazdowej wygranej z Houston Dynamo dołożyli wyjazdową wygraną z Los Angeles FC, zostając pierwszą drużyną, która zdobyła komplet punktów na Banc of California Stadium.
Goście grali naprawdę dobrą piłkę i każdy z zawodników zasługuje na wyróżnienie. Mecz pokazał przede wszystkim kolektyw i zgranie zespołu. Dobrze spisywała się obrona (w szczególności Matt Besler), Tim Melia również dołożył swoją cegiełkę, a dyrygentem w środku pola był Ilie Sánchez. Cieszy również powrót do zdrowia Felipe Gutiérreza, który z każdym kolejnym meczem wraca do kosmicznej formy sprzed urazu. Jeżeli mu się to uda, Sporting KC będzie mógł mówić o bardzo mocnym wzmocnieniu zespołu. Na boisku pojawił się też Krisztián Németh (trade z NE Revolution), a po drugiej stronie Christian Ramirez (trade z Minnesotą United).
Los Angeles FC 0:2 Sporting KC (wideo)
0:1 Gerso Fernandes (Diego Rubio) 17’
0:2 Ilie Sánchez (rzut karny) 66’
Sounders pną się górę
Gdyby spojrzeć na układ tabeli, to FC Dallas (liderzy Zachodu) powinni sobie bez problemów poradzić z rywalem, ale Seattle Sounders po fatalnym początku sezonu w końcu zaczęli grać w piłkę. Piłkarze Briana Schmetzera odrabiają straty, a motorem napędowym (podobnie jak w 2016 roku) jest Nicolás Lodeiro. Wygrana z FC Dallas to ósmy mecz bez porażki i piąta wygrana z rzędu. Dzięki temu pościgowi tracą już tylko trzy punkty do miejsca premiowanego awansem do play-offów.
Wspomniałam wcześniej, że motorem napędowym Seattle Sounders jest Nicolás Lodeiro. To właśnie Urugwajczyk asystował przy golu Chada Marshalla, a potem sam odpowiedział na trafienie rywala, zapewniając swojej drużynie komplet punktów. W barwach FC Dallas zadebiutował Dmonique Badji. Senegalczyk strzelił gola w pierwszym występie i został zmieniony przez kolejnego nowego piłkarza – Pablo Aránguiza. 21-letni ofensywny pomocnik ma zastąpić Mauro Díaza i w kolejnych meczach powinien występować już od pierwszych minut.
Seattle Sounders 2:1 FC Dallas (wideo)
1:0 Chad Marshall (Nicolás Lodeiro) 41’
1:1 Dominique Badji (Michael Barrios, Maximiliano Urruti) 52’
2:1 Nicolás Lodeiro 63’
Remis, który pozostawił niedosyt
W ciągu ostatnich kilku miesięcy The Loons zostali drużyną, z którą po prostu trzeba się liczyć. Nie są potęgą, ale awansowali do grona drużyn nie tylko od czasu do czasu będą urywać punkty faworytom. Głównie dzięki nieobliczalnemu Darwinowi Quintero, ale trzeba im oddać, że cała drużyna poczyniła postępy. Choć w meczu z LA Galaxy wyraźnie odstawali, to zdołali dwukrotnie odrobić straty i ostatecznie wyrwać jeden punkt na terenie rywala. W dodatku gole strzelili ci, którzy do tej pory jeszcze nie mieli okazji. 4 740 minut czekał Michael Boxall na pierwsze trafienie w MLS, to o czymś świadczy. Gola na wagę remisu strzelił nowy nabytek – Romario Ibarra, asystował Abu Danladi. Ghańczyk po pauzie słodowanej kontuzją gra naprawdę bardzo dobrze.
LA Galaxy ze Zlatanem Ibrahimoviciem w składzie nie zdołali wygrać, choć dwukrotnie prowadzili. Najpierw do siatki trafił niezastąpiony Romain Alessandrini, potem Sebastian Lletget. Szwed potrzebował dubletu do tego, żeby mógł świętować 500. gola w profesjonalnej karierze, ale na to musi jeszcze poczekać. Kolejny mecz z Colorado Rapids przed własną publicznością, może to będzie ten moment?
LA Galaxy 2:2 Minnesota United (wideo)
1:0 Romain Alessandrini (Zlatan Ibrahimović) 7’
1:1 Michael Boxall (Darwin Quintero) 64’
2:1 Sebastian Lletget (Jonathan dos Santos) 73’
2:2 Romario Ibarra (Abu Danladi, Ibson) 84’
Odmienione Rapids?
Wciąż nie wiem, czego do końca można się spodziewać po Colorado Rapids, ale ściągnięcie Kellyna Acosty i diamentem w środku wychodzą tej drużynie zdecydowanie na plus. Wygrana z SJ Earthquakes była wręcz obowiązkiem podopiecznych Anthony’ego Hudsona, a i to nie przyszło im łatwo. Dopiero w doliczonym czasie gry gola na wagę trzech punktów strzelił Bismark Boateng.
Bismark Boateng w Colorado Rapids gra od 2017 roku, dzisiaj w nocy strzelił pierwszego gola, w doliczonym czasie gry, na wagę trzech punktów. Druga wygrana z rzędu #Rapids96.
Kellyn Acosta asysta i asysta drugiego stopnia, trade z FC Dallas na korzyść. #MLSpl pic.twitter.com/rdBJqyazIv— Katarzyna Przepiórka (@pustulkaa) 12 sierpnia 2018
W nowej drużynie świetnie odnajduje się Kellyn Acosta: trzy mecze – dwa gole – asysta – asysta drugiego stopnia. Trudno sądzić, że Colorado Rapids awansują do play-offów, ale jeżeli utrzymają formę z ostatnich meczów, mogą się do końca bić o miejsce w pierwszej szóstce. Sytuacja SJ Earthquakes wygląda tragicznie. Nie będą najgorszą drużyną w historii ligi, ale nie zapowiada się też na to, żeby mieli odstawać od D.C. United z 2013 roku…
Colorado Rapids 2:1 SJ Earthquakes (wideo)
1:0 Tommy Smith (Kellyn Acosta, Sam Nicholson) 24’
1:1 Magnus Eriksson (rzut karny) 58’
2:1 Bismark Boateng (Édgar Castillo, Kellyn Acosta) 90’+3
Sinusoida Philadelphii Union
W meczu z NE Revolution strzelanie rozpoczął Jack Elliott, który pod nieobecność Marka McKenzie wrócił do podstawowej jedenastki i wykorzystał swoją szansę w stu procentach. Został pierwszym obrońcą w historii klubu, który strzelił dwa gole w jednym meczu. Do tej pory strzelił jednego gola w czterdziestu rozegranych spotkaniach. W drugiej połowie na trafienia Anglika odpowiedzieli rywale (Andrew Farrell i Wilfried Zahibo), ale gola na wagę wygranej strzelił Fafa Picault, pokonując Matta Turnera strzałem z rzutu karnego.
Trudno mi w tym sezonie rozgryźć Philadelphię Union. Po poprzednim sezonie narzekaliśmy, że zbyt często gubi punkty na wyjazdach, to teraz postanowili wygrywać. Ostatnio z mocnymi u siebie Houston Dynamo, teraz 3-2 z NE Revolution. Nie przewidziałam jednak, że w tym samym czasie będą tracić punkty u siebie. W taki sposób nie da się awansować do play-offów. A przecież o to chodzi. Od 2010 roku Union dokonali tego tylko raz (2012).
Piłkarze Philadelphii Union ostatnio przegrywają u siebie i wygrywają na wyjazdach.
2016 3 wygrane – 5 remisów – 9 porażek
2017 1 wygrana – 6 remisów – 10 porażek
2018 4 wygrane – 1 remis – 7 porażekPod uwagę wzięłam jedynie wyjazdy, w 2018 jeszcze pięć takich meczów. #MLSpl
— Katarzyna Przepiórka (@pustulkaa) 13 sierpnia 2018
NE Revolution 2:3 Philadelphia Union (wideo)
0:1 Jack Elliott (Haris Medunjanin, Borek Dockal) 14′
0:2 Jack Elliott 24′
1:2 Andrew Farrell (Cristian Penilla, Teal Bunbury) 46’
2:2 Wilfried Zahibo (Diego Fagundez) 64’
2:3 Fabrice-Jean Picault (rzut karny) 76’
BWP – król Harrison
Nie tak dawno Bradley Wright-Phillips został najszybszym strzelcem stu goli w historii MLS. W meczu z Chicago Fire został jedynym zawodnikiem w historii ligi, który strzelił przynajmniej piętnaście goli w kolejnych pięciu sezonach. I choć cała uwaga skupiła się właśnie na Angliku, to warto, a nawet trzeba pochwalić Tylera Adamsa, który kolejny raz rozegrał bardzo dobre zawody. 19-latek jest jednym z liderów środka pola NY Red Bulls i potwierdza to z każdym kolejnym meczem.
Z kolei Chicago Fire przegrali siódmy mecz z rzędu. W najbliższych tygodniach czekają ich głównie mecze z rywalami z tej samej konferencji (wyjątek Los Angeles FC) i nie zanosi się, żeby byli faworytami.
Bradley Wright-Phillips został pierwszym piłkarzem w historii #MLS, który strzelił przynajmniej piętnaście goli w pięciu kolejnych sezonach.
2⃣7⃣⚽️ | 2014
1⃣7⃣⚽️ | 2015
2⃣4⃣⚽️ | 2016
1⃣7⃣⚽️ | 2017
1⃣5⃣⚽️ | 2018#MLSpl pic.twitter.com/Dvlex3lQBY— Katarzyna Przepiórka (@pustulkaa) 12 sierpnia 2018
Chicago Fire 0:1 NY Red Bulls (wideo)
0:1 Bradley Wright-Phillips (Daniel Royer) 55’
Gyasi na ratunek
Houston Dynamo ostatni raz w lidze wygrali… 8 lipca, z Minnesotą United. Porażka z Columbus Crew to czwarta z rzędu przegrana. Nie wygląda to najlepiej i szczerze mówiąc, z taką grą mogą zapomnieć o awansie do play-offów. Większość drużyn się wzmocniła, a tempo jest coraz większe, a piłkarze Wilmera Cabrery zaczynają coraz bardziej odstawać. I choć spotkanie z Columbus Crew było dość wyrównane, to jednak gospodarze cieszyli się z kompletu punktów. Inna sprawa, że przy akcji bramkowej Patrick Mullins był na pozycji spalonej. Sędzia jednak nie skorzystał z VAR-u, a Gyasi Zardes strzelił czternastego gola w tym sezonie.
Doliczony czas gry i Gyasi Zardes strzela gola na wagę wygranej z Houston Dynamo. To czternaste trafienie 26-latka w tym sezonie.
Do wyrównania rekordu z 2014 roku brakuje mu dwóch trafień. Wtedy potrzebował 26. meczów na strzelenie 16. goli. #MLSpl #CrewSC pic.twitter.com/MPDI0uWBB4— Katarzyna Przepiórka (@pustulkaa) 12 sierpnia 2018
Columbus Crew 1:0 Houston Dynamo (wideo)
1:0 Gyasi Zardes (Harrison Afful) 90’+1
Potrzebny komplet punktów
Montreal Impact ma najwięcej rozegranych meczów w całej lidze (25), ale punktów wcale tak dużo nie ma. Zaledwie punkt przewagi nad siódmym miejscem na Wschodzie, które przecież nie jest już premiowane awansem do play-offów. W meczu z Realem Salt Lake obie drużyny potrzebowały punktów i obie grały dość przeciętnie. Skończyło się na podziale punktów, co nikogo nie uszczęśliwia, ale jest lepszym rozwiązaniem niż brak porażka. Warto dodać, że w drużynie Montrealu Impact zadebiutowali Michael Azira (trade z Colorado Rapids) i Quincy Amarikwa (trade z SJ Earthquakes).
Real Salt Lake 1:1 Montreal Impact (wideo)
1:0 Joao Plata (rzut karny) 26’
1:1 Jukka Raitala (Alejandro Silva, Saphir Taïder) 55’