Za nami dopiero drugi tydzień nowego sezonu, a wszyscy, którzy zapomnieli, z czym tę ligę się je, mogli sobie to błyskawicznie przypomnieć. MLS jest nieprzewidywalna, zaskakuje i dostarcza emocji. Zerknijmy na to, co działo się w ostatni weekend.
LAFC się rozkręcają
Mało kto spodziewał się, że Los Angeles FC wejdą do MLS z takim przytupem. Piłkarze Boba Bradleya jako pierwsi w historii ligi wygrali dwa wyjazdowe mecze na początku swojej przygody z MLS (przypominam, że LAFC to nowy zespół). Dwa pierwsze mecze wygrali Seattle Sounders w 2009 roku i Chicago Fire (prowadzone przez Bradleya) w 1998 roku, ale nie były to dwa mecze wyjazdowe. LAFC piszą nową, piękną historię. Tym bardziej że nie była to wygrana jedną bramką, oni rozgromili Real Salt Lake 5:1.
Pierwsze minuty przebiegały jeszcze pod dyktando gospodarzy, którzy wyszli na prowadzeniu po golu Joao Platy (dobitka po rzucie karnym). Jednak z każdą minutą to LAFC prezentowali się lepiej, Diego Rossi wyrównał stan rywalizacji w 30’, a trzy minut później do siatki trafił Latif Blessing. Nie obyło się bez kontrowersji, bo gol nie powinien być uznany (ewidentny spalony).
This image didn’t lose us the game but #VAR @PROreferees I think it’s pretty clear, players and fans deserve better. Bravo @lafc . By far better team today. Embarrassing performance by us, must attack and DEFEND as a team. Our reactions were absolute ?. pic.twitter.com/2uDKFWTHhe
— Nick Rimando (@NickRimando) 11 marca 2018
Od tego momentu istniała tylko jedna drużyna – Los Angeles FC. Świetne zawody rozegrał Carlos Vela, który był najlepszym zawodnikiem na boisku. Z bardzo dobrej strony pokazał się też młody Diego Rossi. Został piątym piłkarzem w historii MLS, który brał udział przy pięciu golach w jednym meczu (dublet, asysta, dwie asysty drugiego stopnia). Ostatni raz dokonał tego Chris Rolfe w 2008 roku. LAFC mogą cieszyć się z kolejnej wygranej i świetnego startu. Po drugiej stronie stoi jednak Mike Petke – trener Realu Salt Lake, który po meczu powiedział kilka słów do kibiców.
„Nie odpowiem na wiele pytań… To, co zamierzam powiedzieć, to przeprosić mojego właściciela. Jest wiele miejsc na świecie, gdzie albo zostałbym teraz zwolniony, albo bym zrezygnował… To jest zawstydzające. I zaczyna się od góry. Przepraszam fanów, którzy przybyli tutaj, żeby zobaczyć to. Moim zadaniem jest przygotować drużyną do gry, wkładając w to wysiłek. To jest opis mojej pracy i tego dzisiaj nie wypełniłem… To była anomalia. Nie reprezentuje to tego, kim jestem jako osoba, jako trener. Nie reprezentuje to tego, czym jest ta organizacja. Nie reprezentuje to tych graczy. Tak więc przepraszam”
Real Salt Lake 1:5 Los Angeles FC (wideo)
1:0 Joao Plata 20’
1:1 Diego Rossi (Marco Ureña, Benny Feilhaber) 30’
1:2 Latif Blessing (Steven Beitashour, Diego Rossi) 33’
1:3 Benny Feilhaber (Steven Beitashour, Diego Rossi) 47’
1:4 Diego Rossi (Carlos Vela) 81’
1:5 Carlos Vela (Diego Rossi) 86’
Goleada na Toyota Park
Dla Chicago Fire był to pierwszy mecz w sezonie, dla Sportingu KC pierwszy na wyjeździe. Spotkanie może nie zapowiadało się na najciekawsze, ale jeżeli ktoś przegapił transmisję w Eurosporcie, naprawdę mógł żałować. To był jeden z tych meczów, za które kochamy MLS. Emocje i wymiana ciosów w końcówce, do tego mnóstwo bramek.
Pierwsza połowa to zdecydowana przewaga gości, którzy przypieczętowali ją dwoma golami. Pierwszy z nich to trafienie Felipe Gutiérreza po zespołowej akcji. Chilijczyk skierował piłkę do siatki, a był to dokładnie 30. kontakt z piłką w tej akcji!
Cała akcja, która poprzedzała pierwszego gola Sportingu KC w meczu z Chicago Fire. Pamiętacie Felipe Gutiérreza? To właśnie on wszystko kończył. #MLSpl pic.twitter.com/yuB1LsEwXf
— Katarzyna Przepiórka (@pustulkaa) 13 marca 2018
W drugiej części spotkania gra była zdecydowanie bardziej wyrównana, a do głosu doszli gospodarze. Z bardzo dobrej strony zaprezentował się Aleksandar Katai. Nowy zawodnik Strażaków strzelił pierwszego gola dla Chicago Fire w tym sezonie. W szeregi SKC wkradło się rozprężenie, a wszystkie błędy wykorzystali piłkarze Veljko Paunovicia. Nemanja Nikolić strzelił dwa gole, główkę w polu karnym rywala wygrał Dax McCarty (!), a Jimmy Medranda, który zastąpił kontuzjowanego Setha Sinovicia, ewidentnie nie wiedział, co się dzieje. Zimny prysznic w postaci trzech goli podziałał jednak motywująco na wszystkich zawodników Sporting KC. Jimmy Medranda przynajmniej po części odpokutował swoje winy, strzelając gola (remis 3:3). Na tym jednak nie poprzestaliśmy. W 86’ wynik spotkania zamknął ten, który strzelił pierwszego gola w meczu, czyli Felipe Gutiérrez. To był zdecydowanie jego mecz: 3/3 strzały, 2 gole, 2 kluczowe podania, 17 interwencji w obronie to tylko niektóre statystyki z jego występu.
Chicago Fire 3:4 Sporting KC (wideo)
0:1 Felipe Gutiérrez 9’
0:2 Johnny Russell (Dániel Sallói, Roger Espinoza) 44’
1:2 Aleksandar Katai (Bastian Schweinsteiger) 70’
2:2 Nemanja Nikolić 74’
3:2 Nemanja Nikolić (Brandon Vincent, Matt Polster) 82’
3:3 Jimmy Medranda 83’
3:4 Felipe Gutiérrez (Dániel Sallói, Johnny Russell) 86’
Rezerwy NY Red Bulls wygrały z Portland Timbers
Jesse Marsch wystawił mocno eksperymentalną jedenastkę. Spowodowane to było napiętym terminarzem i meczami w Lidze Mistrzów CONCACAF. Między innymi dlatego w pierwszym składzie mogliśmy zobaczyć dwóch wychowanków NY Red Bulls, dla których był to debiut w MLS. 20-letni Kyle Duncan dzień wcześniej podpisał kontrakt z pierwszą drużyną, 17-letni Ben Mines do tej pory dostawał szanse jedynie w USL (NY Red Bulls II). Jak się okazało, wybór takiego składu był strzałem w dziesiątkę. Do siatki rywala trafił właśnie Ben Mines, zostając trzecim najmłodszym strzelcem gola w historii klubu (dokładnie 17 lat, 9 miesięcy i 26 dni), a pozostali gracze zdominowali rywala.
Czerwone Byki były lepsze w każdym aspekcie gry, a piłkarze Portland Timbers z każdą minutą popełniali coraz więcej błędów, które szczególnie były widoczne w obronie. Dla obecnego trenera Drwali powrót do Harrison był powrotem na stare śmieci, jednak legenda MetroStars (obecnie NY Red Bulls) nie będzie dobrze wspominać tego meczu. Tylko dobra postawa Jake’a Gleesona między słupkami sprawiła, że goście nie stracili więcej goli. Jesse Marsch widząc korzystny przebieg spotkania, zdecydował się dać zagrać swoim podstawowym zawodnikom dopiero w końcówce meczu. Na boisku pojawił się m.in. Bradley Wright-Phillips czy Tyler Adams. Ten pierwszy kilka minut po wejściu na murawę trafił do siatki rywala. „Pod koniec meczu, kiedy strzelili drugiego gola, poddaliśmy się. (…) Dla mnie był to żenujący mecz” – powiedział szkoleniowiec Portland Timbers.
Mnożące się błędy gości w środku pola i obronie pozwoliły NY Red Bulls na wbicie gwoździa do trumny w końcówce meczu. Do siatki dwukrotnie trafił Carlos Rivas – nowy zawodnik w Harrison. Jesse Marsch był zadowolony ze swoich piłkarzy: „Myślę, że to był świetny występ, najbardziej zadowolony jestem z tego, że graliśmy tak, jak chcieliśmy. Na koszulkach były nowe nazwiska, ale to była nasza gra. To zawsze jest naszym celem”. Jednocześnie podkreślił, jak ważna jest rotacja składem, biorąc pod uwagę grę na wielu frontach.
Na koniec jeszcze Derrick Etienne, który zabawił się z Valerim i Asprillą.
NY Red Bulls 4:0 Portland Timbers (wideo)
1:0 Benjamin Mines (Alejandro Romero Gamarra, Derrick Etienne) 18’
2:0 Bradley Wright-Phillips (Sean Davis, Vincent Bezecourt) 77’
3:0 Carlos Rivas (Vincent Bezecourt) 80’
4:0 Carlos Rivas (Connor Lade, Bradley Wright-Phillips) 90’+3
Rekord frekwencji ponownie pobity
Atlanta United rozpoczęła sezon 2018 od porażki z Houston Dynamo, ale powrót na Mercedes-Benz Stadium wybudził wszystkich z tego koszmaru i wszystko wróciło do normy. Na trybunach zgromadziło się dokładnie 72 035 kibiców, co jest rekordem MLS w sezonie regularnym. Atlanta United pobiła swój rekord z 22 października 2017, kiedy na stadionie pojawiło się 71 874 fanów.
W poprzednim sezonie piłkarze Gerardo Martino mierzyli się z D.C. United trzykrotnie i wszystkie mecze przegrali. Trzeba jednak dodać, że żadne z tych spotkań nie było rozegrane na nowym stadionie Atlanty United. Do tego doszło dopiero w tym sezonie i zawodnicy Bena Olsena musieli przełknąć gorycz porażki. Do siatki trafiali Josef Martínez, Miguel Almirón i Héctor Villalba, czyli południowoamerykański tercet. Po drugiej stronie barykady stał tym razem Yamil Asad, który po sezonie zmienił barwy i na zasadzie wymiany (trade) trafił właśnie do D.C. United. Gospodarze przez cały czas mieli ten mecz pod kontrolą, momentami przypominając fanom najlepszą piłkę z poprzedniego sezonu.
Atlanta United 3:1 D.C. United (wideo)
1:0 Josef Martínez (Héctor Villalba, Darlington Nagbe) 24’
2:0 Miguel Almirón (Julian Gressel, Héctor Villalba) 73’
3:0 Héctor Villalba (Miguel Almirón, Greg Garza) 75’
3:1 Darren Mattocks 86’
Gyasi Zardes w gazie
Przyznajcie się, obstawialiście, że Gyasi Zardes po pierwszych meczach będzie miał na koncie trzy gole? Ja też nie, ale, jak widać, życie, a w szczególności MLS lubi zaskakiwać. A sam Gyasi Zardes zapewne siedzi sobie teraz w fotelu i się z nas wszystkich śmieje.
A tak zupełnie na poważnie: Gyasi Zardes odnalazł się w Columbus Crew i jest ważnym ogniwem tego zespołu. To jego gole zapewniły The Crew trzy punkty i należy to docenić. Pierwszego gola strzelił jednak Federico Higuaín, był to 50. gol Argentyńczyka w MLS (w poprzednim tygodniu zanotował 150. występ). Na początku drugiej połowy wyrównującego gola strzelił Ignacio Piatti, ale wydawało się, że gospodarze powinni wygrać to spotkanie. Sytuacja zmieniła się o 180 stopni, kiedy w 85’ przepięknym strzałem umieścił piłkę w siatce Raheem Edwards. Jeżeli myślicie, że mecz zakończył się podziałem punktów, to nie znacie MLS. Te kilka minut to wystarczająco dużo czasu, żeby odmienić losy spotkania. W doliczonym czasie gry Edwards i Krolicki faulowali Luisa Argudo, co skończyło się rzutem karnym dla gospodarzy. Do piłki podszedł Gyasi Zardes i zapewnił swojej nowej drużynie komplet punktów.
Columbus Crew 3:2 Montreal Impact (wideo)
1:0 Federico Higuaín (rzut karny) 12’
2:0 Gyasi Zardes 15’
2:1 Ignacio Piatti (Samuel Piette) 59’
2:2 Raheem Edwards (Daniel Lovitz, Saphir Taïder) 85’
3:2 Gyasi Zardes (rzut karny) 90’+4
Pan Piłkarz David Villa
Na pierwszy mecz New York City FC przed własną publicznością przypadał dokładnie 100. mecz Davida Villi w MLS. Jak najlepiej uhonorować taki mecz? Oczywiście, że golem. Hiszpan więc swoje zrobił i do siatki LA Galaxy trafił. Najpierw dokonał jednak tego Aton Tinnerholm – nowy nabytek NYCFC. Na Yankee Stadium mogą odetchnąć z ulgą, wreszcie mają naprawdę dobrego prawego obrońcę. Bardzo dobrze radzi sobie też Jesús Medina, który ma zastąpić Jacka Harrisona. Wygląda to naprawdę imponująco, a nad wszystkim czuwa oczywiście Pan Piłkarz David Villa – serce NYCFC.
Dlaczego nie piszę zbyt wiele o LA Galaxy? Nie było Romaina Alessandriniego, Giovanni dos Santos zagrał tragicznie, Ashley Cole zrobił to… Zresztą, odsyłam Was do Pamiętników z Miasta Aniołów, tam Wiktor poruszył wiele tematów związanych z LA Galaxy i Los Angeles FC.
New York City FC 2:1 LA Galaxy (wideo)
1:0 Anton Tinnerholm 22’
2:0 David Villa 33’
2:1 Jonathan dos Santos (Emmanuel Boateng) 60’
Kei Kamara przeszedł do historii
Houston Dynamo są u siebie naprawdę silni i rzadko kiedy przegrywają. Tym razem jednak musieli obejść się smakiem, bo bohaterem tego meczu od samego początku do samego końca był Kei Kamara, notabene były piłkarz Dynamo. Sympatyczny Sierraleończyk jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci MLS. Spotkanie z Houston Dynamo było dla niego 300. meczem w lidze. Uhonorował je zdobyciem 100. gola w tych rozgrywkach (cały czas mówimy tylko o sezonie regularnym), wkraczając tym samym do elitarnego grona w historii MLS.
Choć Kei Kamara był gwiazdą numer jeden, to warto też odnotować gola Albertha Elisa i świetną postawę Stefana Marinovicia. W dużej mierze to właśnie dzięki niemu Vancouver Whitecaps mogą się cieszyć z drugiej wygranej w tym sezonie.
Houston Dynamo 1:2 Vancouver Whitecaps (wideo)
0:1 Kei Kamara (rzut karny) 28’
1:1 Alberth Elis (Tomás Martínez, Eric Alexander) 39’
1:2 Brek Shea (Kei Kamara) 49’
The Loons wykorzystali słabość Orlando City
Umówmy się, Orlando City do optymalnego składu jeszcze daleko. Kontuzje, zawieszenia i mamy efekt w postaci eksperymentalnego składu i kolejnej straty punktów. Po wyrwanym remisie z D.C. United przyszła pora na porażkę z… Minnesotą United. Kibicom Lwów z pewnością nie jest do śmiechu.
Minnesota United w poprzednim sezonie na wyjazdową wygraną czekała aż do 11. meczu. W 2018 piłkarze Adriana Heatha dokonali tego już w drugim meczu wyjazdowym. Nie bez powodu wspomniałam tu postać trenera The Loons. Adrian Heath jest bowiem byłym szkoleniowcem Orlando City i miał tutaj pewne rachunki do wyrównania. Dwa gole strzelił Ethan Finaly i wszystko skończyło się pomyślnie dla ekipy Minnesoty United. No prawie wszystko… Kevin Molino zerwał więzadło krzyżowe przednie (ACL) w lewym kolanie. Dla niego oznacza to koniec sezonu, dla The Loons kłopoty…
Orlando City 1:2 Minnesota United (wideo)
0:1 Ethan Finlay (Kevin Molino) 12’
1:1 Yoshimar Yotún (rzut karny) 42’
1:2 Ethan Finlay (Miguel Ibarra, Mason Toye) 79’
Brad Friedel przywitał się z kibicami The Revs
Po wyjazdowej porażce z Philadelphią Union w pierwszym tygodniu MLS Brad Friedel wreszcie mógł się przywitać z kibicami NE Revolution. Na Gillette Stadium mierzył się z Colorado Rapids, dla których było to pierwsze spotkanie w nowym sezonie MLS. Tak, jak wszyscy się spodziewali, Antjony Hudson postawił na ustawienie 3-5-2.
Diego Fagundez strzelił pierwszego gola i gospodarze utrzymali to prowadzenie do końca pierwszej połowy. Na początku drugiej części gry byliśmy świadkami jednej z najbardziej absurdalnych sytuacji meczu. Rzut karny i… Zresztą, co ja będę mówić, to trzeba zobaczyć.
Jack Price had an awful #MLS debut. After his shockingly bad pass in 1st half, his poorly taken 2nd half penalty was saved and then he somehow put the rebound over–when he had an open goal! Embarrassing. #Rapids96 #NEvCOL pic.twitter.com/cGfuWwAtNJ
— Jason Foster (@JogaBonito_USA) 10 marca 2018
Anthony Hudson postanowił zareagować. Dzisiaj w 65′ na boisku pojawił się Niki Jackson (debiut), w 66′ trafił do siatki rywala! Spośród piłkarzy wybranych w SuperDrafcie 2018 został pierwszym zawodnikiem, który strzelił gola w tym sezonie. Colorado Rapids wybrali go dopiero z 73. numerem. Wydawało się, że taki wynik utrzyma się do końca spotkania i obie strony podzielą się punktami, ale w doliczonym czasie gry do piłki podszedł Chris Tierney i strzelił gola z rzutu wolnego. Gola na wagę pierwszej wygranej NE Revolution w tym sezonie. Radości piłkarzy i sztabu nie da się opisać.
Doliczony czas gry, Chris Tierney przy piłce i Brad Friedel może cieszyć się z pierwszego zwycięstwa swojej drużyny! ⚽?
NE Revolution 2:1 Colorado Rapids | #NEvCOL #MLSpl pic.twitter.com/qVHi8DYVRZ
— Katarzyna Przepiórka (@pustulkaa) 11 marca 2018
NE Revolution 2:1 Colorado Rapids (wideo)
1:0 Diego Fagundez (Cristian Penilla) 48’
1:1 Niki Jackson (Johan Blomberg) 66’
2:1 Chris Tierney 90’+3