Dla wielu może być zbyt schematyczna, dla innych mało wyrównana, jeszcze inni nazwą ją po prostu nudną. Jednak są również tacy, dla których w Stanach Zjednoczonych króluje. Tak, tak Panie i Panowie – NASL, czyli umownie ta druga po MLS rozpoczyna się na dobre. Co prawda dopiero minęły ledwie dwie kolejki i nie wiemy kompletnie nic, jednak możemy czuć się spokojni, bo powoli przygotowują swoje „silniki”, by zachwycać nas swoją jazdą przez kolejne miesiące. Pierwsze przebiśniegi już kwitną, co oznacza że będzie się działo!
Najlepsze akcje kolejki!
Piłkarskie szachy w pięknym stylu
Mecz odbywający się w Indianapolis przyciągnął na stadion 9104 widzów i z pewnością nie zawiódł ich oczekiwań. Pierwsze 10 minut można spisać na straty, jak to w NASL często bywa. Obie drużyny nie rzucają się wściekle do ataku, tylko rozgrywają powolnie piłkę w środku pola, by nie „nadziać” się na kontrę. W zasadzie pierwszą poważną akcję ujrzeliśmy w 11 minucie, gdy z prawej strony boiska bito wysokie dośrodkowanie skierowane do Duke’a Lacroix’a. Bramki nie ujrzeliśmy, bo skrzydłowy nie wykazał się szczególną gibkością i piłka padła łupem gości. Przez kolejne 10-15 minut gospodarze punktowali rywali, ale obrońcy wicemistrzów NASL przetrwali ciężkie chwile. Około 35 minuty kontrolę na znaczny czas przejęli goście z Kanady, z czego w 56 minucie urodził się gol! Na około 30 metrów przed bramką Jona Buscha piłkę otrzymuje Gerardo Bruna. Ma wiele miejsca i czasu, bo przed nim wyrasta Lovel Palmer! Tak ten Lovel Palmer z legendarnej ekipy Chicago Fire 2015! Ten Lovel Palmer, który zostawił lewą stronę, na której nie było nikogo oprócz Jonny’ego Steele’a. Pomocnik ze stolicy Kanady podał na pustą bramkę Idanowi Veredowi. Mamy 1:0. W tym momencie Ottawa siadła całkowicie (co jest pewnego rodzaju standardem dla drużyn NASL po zdobyciu bramki) i przez resztę meczu nawet nie powąchała na dłużej piłki. Od 68 minuty Indy rozpoczyna zmasowane ataki, czego efektami są: groźny centro-strzał, poprzeczka i gol Vukovicia w 89 minucie.
Piłkarskie szachy, w mniej pięknym stylu.
Debiut Miami FC u siebie! Z pewnością wszyscy w klubie życzyli sobie wygranej, ale to jeszcze nie odpowiednia pora na wygrywanie. Przez pierwsze 10 minut rozeznanie na polu bitwy, potem atak. Powiela się pewien schemat, ale w tym przypadku gospodarze byli bardziej konkretni i już w 17 minucie po dośrodkowaniu kubańskiego dyrygenta środka pola – Ariela Martineza, pada bramka. Kto strzela? Po raz drugi w tym sezonie Dario Cvitanich. Jednak to koniec dobrych informacji, jakie chciałem państwu przekazać odnośnie tego zawodnika. Przez kolejne 70 minut był poza grą, podejmował błędne decyzję, a zasłynął tylko ze swojej marnej symulki. Jednak dość pastwienia się nad Argentyńczykiem. Nadszedł czas, by powiedzieć parę słów odnośnie całego zespołu. Od 20 minuty piłkarze z Miami nie zagrali ani jednej składnej akcji i powielili błąd Ottawy, oddając inicjatywę. Natomiast piłkarze Rowdies również nie grali atrakcyjnej piłki, ponieważ obrona gospodarzy do pewnego momentu działała bardzo sprawnie. Dlatego też na FIU Stadium nie oglądaliśmy wielkiego widowiska. W 85 sędzia dyktuje rzut karny. Całkowicie słusznie. I Georgi Hristov pewnie pokonuje Daniela Vege (swoją drogą zdecydowany MVP tego meczu).
Kontrola przez 90 minut
Jestem umiarkowanie zadowolony z piłkarzy Cosmosu. Byli faworytem i wygrali w dobrym stylu. Mistrzowie NASL od początku narzucili swój styl gry i do końca meczu konsekwentnie grali to samo. W obronie pojawiło się kilka błędów, ale goście nie byli dziś wystarczająco zmobilizowani i zdolni do tego by nawiązać w tym meczu walkę. Samo spotkanie wyglądało podobnie do tego z września ubiegłego roku. Ekipa z Florydy nie otwierała się zbyt mocno, licząc na kontry (no to się przeliczyli). Natomiast gospodarze nie chcieli się nadziać i również nie nacierali. Bramka padła w bardzo dziwnej akcji, po wykopie Maurera i absurdalnej interwencji Gallardo. Przez kolejne minuty to samo, aż do znudzenia. Właściwie nie do znudzenia, gdyż w mojej subiektywnej opinii prowadzenie gry w ten sposób jest miłe dla oka. W każdym bądź razie w 55 minucie pada kolejny gol, po którym chce się powiedzieć „czapki z głów panowie – doskonała robota”. Niko Kranjcar, niczym playmaker w koszykówce zagrał do Adama Moffata, a ten niczym wytrawny środkowy zdobywa punkty, a w tym wypadku bramkę. Cały mecz wydaje się wielkim banałem, ale banały również należy doceniać.
Podsumowanie
Wyniki II kolejki NASL
Indy Eleven | 1 – 1 | Ottawa Fury FC |
Miami FC | 1 – 1 | Tampa Bay Rowdies |
Rayo OKC | 2 – 3 | Carolina RailHawks |
FC Edmonton | 0 – 2 | Minnesota United FC |
New York Cosmos | 2 – 0 | Jacksonville Armada FC |
Co wiemy?
Jesteśmy po drugiej kolejce i póki co nie ma sensu brać niczego jako pewnik. Zwłaszcza jeżeli mówimy o MLS czy NASL. Byłoby to po prostu głupotą. Jednak Ameryki nie odkryję mówiąc, że Cosmos jest faworytem nr 1, co potwierdza w pierwszych dwóch kolejkach. Realna alternatywa? Po dwóch tygodniach ciężko mówić o czymś takim, jednak osobiście liczę że drużynay z Miami i Oklahomy rozbujają trochę tą ligę. Nie wiemy natomiast jak podchodzić do wicemistrzów ubiegłego sezonu. Fury w dwóch meczach stracili 4 bramki i zdobyli 1 punkt. W poprzednim sezonie stracili zaledwie 23 bramki. Dla porównania kolejny zespół (Cosmos) stracił 30 goli.
MVP kolejki
W mojej opinii Mario Daniel Vega to zdecydowany zwycięzca tej kolejki. Bramkarz Miami FC wyratował remis w pojedynkę. Pomimo tego, że argentyński GK miał zaledwie kilka interwencji to należą mu się ogromne słowa uznania.
Typy:
Jacksonville Armada FC vs Miami FC – remis, poniżej 3 bramek
Carolina RailHawks vs Ottawa Fury FC – zwycięstwo RailHawks lub remis, poniżej 4 bramek
Indy Eleven vs New York Cosmos – zwycięstwo Cosmos, Cosmos nie stracą bramki
Tampa Bay Rowdies vs FC Edmonton – remis lub zwycięstwo Tempa Bay
Minnesota United FC vs Fort Lauderdale Strikers – zwycięstwo United lub remis