Do wczoraj starcia pomiędzy New York City FC a New York Red Bulls były jednostronne a Nowy Jork był wiecznie czerwony. Ostatni mecz był wręcz pogromem piłkarzy z Yankee Stadium. Jednak tym razem to piłkarze Patricka Vieiry pokonali Czerwone Byki. Można powiedzieć – do pięciu razy sztuka!
Po ostatniej sromotnej przegranej 0:7 przed własną publicznością, piłkarze NYC FC przystąpili do meczu bardzo zmotywowani. Nic dziwnego, każdy chciałby, choć w niewielkim stopniu, zmazać taką plamę na honorze. Podopieczni Patricka Vieiry postanowili w końcu przerwać hegemonię NY Red Bulls i pokonać rywala. Niewielu w to wierzyło, ale obecna sytuacja zdecydowanie sprzyjała NYC FC. Zespół zajmował trzecie miejsce w swojej konferencji, wyprzedzając o jeden punkt swojego rywala. Kapitan strzela i asystuje jak na zawołanie (11 bramek, lider klasyfikacji strzelców), ze snu zimowego wybudza się Frank Lampard i Andrea Pirlo. Czy to nie jest najlepszy moment na przerwanie złej passy w tej derbowej rywalizacji?
Już od pierwszych minut byliśmy świadkami zdecydowanej przewagi gospodarzy. Felipe brutalnie traktujący rywala w pobliżu jego bramki już w pierwszej minucie meczu? Tak, właśnie w ten sposób rozpoczęło się to spotkanie. Chwilę później Luis Robles musiał ratować swoją drużynę po strzale Davida Villi, którego na boisku rozpierała niesamowita energia. Obrońcy Czerwonych Byków, chcąc powstrzymać gospodarzy, musieli uwijać się niczym mrówki robotnice we własnym polu karnym, nie marząc nawet o przeniesieniu gry na połowę NYC FC. Taka dominacja musiała w końcu przynieść rezultaty. W 7 minucie o piłkę powalczył Frank Lampard, którego ofiarny wślizg zaowocował rzutem rożnym, Robles ponownie wybił za linię bramkową, a w narożniku pojawił się Andrea Pirlo. To była ta akcja. Krosowe podanie dotarło do Jacka Harrisona, który zatańczył z defensorami i pokonał najlepszego bramkarza poprzedniego sezonu. Wspaniała bramka 19-letniego wychowanka Manchesteru United.
Another look at that @Harrison_Jack11 goal ? https://t.co/94aGQyQHNt
— Upper 90 Soccer (@u90soccer) 3 lipca 2016
Piłkarze NY Red Bulls próbowali odpowiedzieć, ale trzeba sobie powiedzieć, że to piłkarze NYC FC „wzięli Byka za rogi” i nie robił na nich wrażenia nawet pressing pod bramką Josha Saundersa. Po prostu zaczęli klepać futbolówkę i przy pierwszej nadarzającej się okazji momentalnie wyprowadzili piekielnie groźną kontrę. Przed stratą bramki gości uratowała tylko słabsza dyspozycja Tommy’ego McNamary. Dopiero po trzydziestu minutach gry podopieczni Jessego Marscha podjęli próby konstruowania ataku pozycyjnego, które w większości kończyły się fiaskiem. Czerwone Byki nie spodziewały się takiego obrotu sprawy, poczynania NYC FC były dla nich swoistym szokiem. Po pierwszej połowie goście schodzili z boiska przybici. Po raz pierwszy piłkarze z Yankee Stadium utrzymali tak długo prowadzenie i nie pozwalali przeciwnikowi na stworzenie realnie groźnych sytuacji pod własną bramką. W dotychczasowej historii sprawy miały się zgoła inaczej. Tymczasem na murawie trwało przedstawienie jednego aktora – New York City FC.
Druga odsłona gry rozpoczęła się podobnie do swojej poprzedniczki. To NYC FC straszyło przeciwnika, a NY Red Bulls próbowało przechytrzyć ich szyki obronne z łatwością, jaką robili to 21 maja, kiedy, strzelając siedem bramek, zgotowali im prawdziwe piekło. Nie mogło być jednak o tym mowy, bo piłkarze Patricka Vieiry prezentowali się naprawdę przyzwoicie. Jesse Marsch jako pierwszy dokonał korekty w swoim zespole, wprowadzając na plac gry Llyoda Sama za Alexa Muyla. W jego ślad poszedł także szkoleniowiec gospodarzy, który na boisko wpuścił reprezentanta Kostaryki, który podczas Copa America rozegrał wszystkie trzy mecze, głównie z tego powodu nie wystąpił w tym meczu do pierwszej minuty. Natomiast z grą pożegnał się Tommy McNamara, który był najsłabszym piłkarzem NYC FC w ofensywie. Zmiany nie zmieniły zbytnio obrazu gry. Piłkarze z New Jersey zaczęli utrzymywać się dłużej przy piłce, ale nie przekładało się to na klarowne sytuacje do zdobycia bramki. Za to gospodarze poszli za ciosem. Genialne podanie Franka Lamparda uruchomiło bardzo aktywnego Jacka Harrisona, który posłał piłkę do Davida Villi, ten ze stoickim spokojem wpakował futbolówkę do siatki, zdobywając swoją dwunastą bramkę w tym sezonie. Bramkę, która była gwoździem do trumny NY Red Bulls.
Dopiero w 78′ zobaczyliśmy na boisku Bradley’a Wright-Philipsa. Miało to miejsce w momencie kiedy sędzia Hilaro Grajeda pokazał mu żółty kartonik za faul na obrońcy NYC FC. Do tego momentu najlepszy strzelec w historii derbów Nowego Jorku, ba! zawodnik, który zdobywał gola w każdym takim meczu, był niewidoczny. Powiedzieć, że w pojedynku Davidem Villą wypadł fatalnie to zdecydowanie za mało. Po tej sytuacji miarka się przebrała i Jesse Marsch zdjął napastnika z boiska, sięgając po Anataole Abanga, który pokazał zdecydowanie więcej do swojego kolegi. Zaledwie kilkadziesiąt sekund później sędzia wyrzucił z boiska Chrisa Duvalla. Obrońca Czerwonych Byków obejrzał czerwony kartonik po brutalnym wejściu w nogi Andrei Pirlo. Można powiedzieć, że było to ujście frustracji całego zespołu, który po raz pierwszy został zdominowany przez piłkarzy z Yankee Stadium.
Duvall shown a red card for this challenge on Pirlo. RBNY a man down for the last 10+ pic.twitter.com/mqmSHncss0
— Total MLS (@TotalMLS) 3 lipca 2016
Końcówka była już wymianą ciosów, która polegała na ataku gości i piekielnie szybkiej kontrze gospodarzy. Chyba nie muszę mówić, kto stanowił większe zagrożenie. Podopieczni Vieiry mogli jeszcze dwukrotnie trafić do siatki Luisa Roblesa, ale w pierwszym wypadku Jefferson Mena podjął fatalną decyzję i oddał strzał zza pola karnego, choć powinien podawać do lepiej ustawionego kolegi. W końcu obaj mieli przed sobą tylko jednego obrońcę i bramkarza. W drugiej sytuacji zapędy Davida Villi brutalnie powstrzymał Aurélien Collin, sprowadzając Hiszpana do parteru i oglądając oczywiście żółtą kartkę, która wykluczy go z następnego meczu. Ostatecznie sędzia zakończył to spotkanie po trzech doliczonych minutach.
Po raz pierwszy Nowy Jork przybrał niebieskie barwy. Historia pisze się na naszych oczach, a pierwsze zwycięstwo New York City FC nad New York Red Bulls dodaje tylko pikanterii tym starciom, wprowadzając je na zdecydowanie wyższy poziom. Po sromotnej klęsce w poprzednim starciu piłkarze Patricka Vieiry byli w stanie „złapać Czerwonego Byka za rogi” i odesłać go z kwitkiem do New Jersey. Młodość i doświadczenie (Jack Harrison & David Villa), a także kolektyw, jaki stanowili w tym meczu zawodnicy NYC FC, okazał się kluczem do historycznego zwycięstwa w piątych derbach Nowego Jorku.
New York City FC 2:0 New York Red Bulls
1:0 Jack Harrison (Andrea Pirlo) 8′
2:0 David Villa (Jack Harrison, Frank Lampard) 66′
RJ Allen 45′, Andrea Pirlo 76′
Felipe 30′, Bradley Wright-Phillips 78′, Aurélien Collin 90’+1
Chris Duvall 79′
NYC FC: Josh Saunders – RJ Allen, Jefferson Mena, Frederic Brillant, Jason Hernandez – Andoni Iraola, Andrea Pirlo (Federico Bravo 83′), Frank Lampard (Mikey Lopez 73′) – Tommy McNamara (Ronald Matarrita 62′), Jack Harrison, David Villa
Ławka rezerwowych: Erik Johansen, Ronald Matarrita, Mikey Lopez, Patrick Mullins, Khiry Shelton, Federico Bravo, Shannon Gomez
Trener: Patrick Vieira
NY Red Bulls: Luis Robles – Connor Lade, Aurélien Collin, Chris Duvall, Sal Zizzo – Dax McCarty, Felipe (Gonzalo Verón 70′) – Mike Grella, Sacha Kljestan, Alex Muyl (Llyod Sam 67′) – Bradley Wright-Phillips (Anatole Abang 79′)
Ławka rezerwowych: Kyle Reynish, Ronald Zubar, Justin Bilyeu, Gonzalo Verón, Llyod Sam, Sean Davis, Anatole Abang
Trener: Jesse Marsch
Sędzia: Hilaro Grajeda Asystenci: Ian Anderson, James Conlee Sędzia techniczny: Geoff Gamble
Stadion: Yankee Stadium
Widzów: 33 613
Galeria (kliknij w zdjęcie, aby zobaczyć następne)
fot. facebook.com/newyorkcityfc, facebook.com/newyorkredbulls