Czasami mam wrażenie, że Chicago Fire to eksperyment społeczny. Od lat przyglądam się działaniom tego klubu i uwierzcie mi, że w żadnej innej drużynie piłkarskiej w Stanach Zjednoczonych nie widziałam niezrozumiałych działań na taką skalę, jak właśnie w Illinois. To wręcz jak testowanie cierpliwości kibiców i wewnętrzne zakłady, ile jeszcze są w stanie znieść. Nawet, jeżeli wydaje Ci się, że to jest ten rok i w końcu nawiążą do sukcesów sprzed lat, to uwierz: ciebie też nabrali.
Wydawało mi się, że znam sztuczki Chicago Fire na wylot i nie ma szans, żebym nabrała się na ich puste obietnice. W tym roku było blisko. Naprawdę przez moment uwierzyłam, że w Illinois mają jakiś plan, jakąś wizję prowadzenia drużyny i całkiem sensową młodzież, co pozwoli na w miarę przyzwoite wyniki. Bardzo szybko zweryfikowało to boisko. Chicago Fire było takie, jak zawsze: przeciętne, bezpłciowe, fatalne na wyjazdach. Pierwsze dziewięć meczów ligowych? Siedem porażek, jeden remis i zaledwie jedna wygrana. Komplet punktów zgarnęli z Interem Miami, więc umówmy się: nie ma się czym chwalić.
Piłkarze Chicago Fire wygrali zaledwie dwa wyjazdowe mecze: z NY Red Bulls i FC Cincinnati. To katastrofalna statystyka, której nie da się w jakikolwiek sposób obronić. Nikogo nie powinno zatem dziwić, że kolejny raz zabrakło tej drużyny w play-offach. To po prostu czysta matematyka i wypadkowa gry Fire w tym sezonie. Nie pomogli też kibice, co było wręcz oczywiste od samego początku przenosin do centrum. Zespół gra na olbrzymim Soldier Field, który może pomieścić 61 500 kibiców. Ilu przychodzi na mecze piłki nożnej? W tym sezonie średnio 10 443. To czwarty najgorszy wynik w lidze. Przegonili tylko Toronto FC i Montreal CF, które grają w Kanadzie, gdzie obostrzenia covidowe są ogromne i New York City FC, które nie ma swojego stadionu i część meczów grali na obiekcie największych rywali. Brzmi to absurdalnie, ale jedno z największych miast w Major League Soccer nie jest w stanie przyciągnąć fanów na piłkarskie starcia. Wyniki nie pomagają, ale to jest wręcz żenująca średnia, jak na warunki tej ligi…
Zgrzyty na górze
Odkąd klub przejął Joe Mansueto wydaje się, że faktycznie ludzie, którzy zarządzają tą organizacją, chcą dla niej jak najlepiej. Nowy właściciel otacza się mądrymi ludźmi, co już należy uznać za spory sukces, choć w innych zespołach jest to raczej normalność. W dodatku rozszerza swoją piłkarską działalność o nowy klub. Mansueto w sierpniu przejął FC Lugano ze szwajcarskiej ekstraklasy, co oznacza szeroko zakrojoną współpracę obu zespołów. Na ten moment można uznać, że z korzyścią dla obu stron.
Przez bardzo długi czas wydawało się, że w Illinois naprawdę wierzą w to, co starali się stworzyć Raphaël Wicky i Georg Heitz. Miało być pięknie, europejsko, na wzór FC Basel, gdzie obaj stworzyli podwaliny pod mocny zespół. Skończyło się na tym, że Wicky w trakcie sezonu opuścił drużynę z powodów osobistych (rozwiązanie kontraktu), a ten drugi otwarcie mówi, że wciąż nie rozumie wszystkich zasad rządzących tą ligą… Nie żeby coś, ale w razie potrzeby mam otwarty DM na Twitterze, zapraszam. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że poradziłabym sobie z tym lepiej od pana Heitza.
Piłkarski chaos
Nie ma co się oszukiwać, piłkarsko większość zawodników jednak nie dojechała. Robert Berić błyszczał w poprzednim roku, ale w sezonie 2021 jego gra pozostawiała jednak wiele do życzenia. Jest to o tyle tragiczne, że i tak zdołał zostać najskuteczniejszym zawodnikiem tej drużyny… Przebłyski większości zawodników nie wystarczały do tego, żeby mówić o dobrej passie. Bądźmy poważni, seria dwóch wygranych z rzędu w dodatku w tej słabszej z obu konferencji, brzmi jak nieśmieszny żart i rzeczywiście nim jest. Robert Berić jako Designated Player rozczarował, Gastón Giménez podobnie, Ignacio Aliseda miał pojedyncze zrywy, ale ostatecznie liczby go nie broniły. Zresztą i tak przeniósł się do Europy (wspomniane wyżej FC Lugano).
Po zakończonym sezonie pożegnano się od razu z dziewięcioma piłkarzami: dwóm wygasł kontrakt, z siedmioma nie przedłużono umowy (m.in. Robert Berić, Álvaro Medrán czy Luka Stojanović). Prawdziwe czystki, ale właśnie chyba od tego należałoby zacząć. Oczywiście to samo w sobie nie jest rozwiązaniem. Kolejny krok jest zdecydowanie trudniejszy, bo należałoby dokonać SENSOWNYCH wzmocnień i nie przeszarżować z kontraktami dla przeciętnych zawodników, którzy nie wniosą za wiele do gry zespołu. Jak znaleźć złoty środek? Pasowałoby zacząć od akademii…
Polskie wątki
… bo tam jest naprawdę wiele talentów. Jednym z nich jest bez wątpienia Gabriel Slonina, który w końcówce sezonu brylował na boiskach Major League Soccer. Taki talent zdarza się raz na kilka lat, więc nie dziwi mnie walka dwóch federacji (Polska i Stany Zjednoczone) o takiego zawodnika. Na ten moment na prowadzeniu jest reprezentacja USA, w której 17-latek czuje się bardzo dobrze. Zadebiutował w kadrze U-20, znalazł się na grudniowym campie dla seniorów, a teraz dostał powołanie na styczniowy camp przed meczami eliminacji mistrzostw świata. Przełomowy rok w karierze tego chłopaka. Jego postawa i dobre występy mogą być światełkiem w tunelu dla całego klubu, tym bardziej, że oprócz Sloniny w kadrze jest kilku zdolnych dzieciaków, np. Brian Gutiérrez.
Co za rok 17-letniego Gabriela Sloniny 🔥
✅debiut w MLS jako najmłodszy bramkarz w historii ligi (cztery czyste konta, obroniony karny)
✅debiut w kadrze U-20 USA, opaska kapitana z🇲🇽
✅pierwsze powołanie do seniorskiej reprezentacji USA, obecność w kadrze meczowej na🇧🇦#MLSpl pic.twitter.com/ett6lFkkoU— Katarzyna Przepiórka (@pustulkaa) December 19, 2021
W trakcie sezonu zespół opuścił Przemysław Frankowski. 26-latek po kilku latach spędzonych w MLS zamienił Stany Zjednoczone na ligę francuską. Po powrocie z Euro wszedł na wyższy poziom i był zdecydowanie jednym z ciekawszych graczy w swojej drużynie. Kibice jednak długo nie nacieszyli się dobra postawą Polaka, ponieważ Chicago Fire zaakceptowało ofertę RC Lens. I absolutnie nie ma się tu czemu dziwić. Klub miał na jego pozycję młodego zawodnika (Stanislav Ivanov), do tego reprezentant Polski odszedł z prawie dwukrotną przebitką w porównaniu z kasą wykładaną na jego przyjście z Ekstraklasy. Deal typu win-win.
Jeżeli ktoś powiedziałby mi, że Przemysław Frankowski będzie wykręcał takie liczby w RC Lens, kazałabym mu usiąść, ochłonąć i obejrzeć kompilacje z występów w MLS. Jednak koniec końców bardzo mnie cieszy jego dobra gra w Ligue 1. Franek idealnie pasuje do systemu RC Lens, na lewej stronie wygląda naprawdę nieźle, a niektóre jego akcje w nowych barwach są po prostu kapitalne. Nie można sobie wymarzyć lepszej reklamy dla MLS.
FENOMENALNY GOL PRZEMYSŁAWA FRANKOWSKIEGO! 🔥⚽️
Magia w wykonaniu Polaka! 🇵🇱🪄 Trafienie tej kolejki Ligue 1 Uber Eats już znamy! 😍 #modanafrancję🇫🇷 pic.twitter.com/alIjnb30FW
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) September 26, 2021
Odnaleźć tożsamość
Offseason rozpoczął się bardzo ciekawie dla Chciago Fire. Do klubu dołączył Ezra Hendrickson, który został trenerem Chicago Fire. W ostatnim czasie asystent Columbus Crew, ale był też w ścisłej czołówce kandydatów do objęcia D.C. United. Uczył się u boku Sigiego Schmida i niewiątpliwie ma papiery na sensownego szkoleniowca. Dołóżmy do tego naprawdę zbalansowany i intrygujący sztab szkoleniowy (doświadczony Frank Klopas czy legenda Fire, CJ Brown), a kibice ponownie mogą poczuć spore nadzieje przed nowym rozgrywkami. Ja mam na ten moment tylko jedną teorię, jeżeli działania pionu sportowego będą chociażby w połowie tak udane, jak praca działu wideo, to Fire naprawdę wejdą na poziom, gdzie mogą rywalizować o awans do play-offów.
Like @EzraHendrickson said, still loading. 🔥 pic.twitter.com/QiBdH73n4M
— Chicago Fire FC (@ChicagoFire) November 24, 2021