Minęło już trochę czasu od ćwierćfinałów Ligi Mistrzów CONCACAF. Można było na spokojnie przeanalizować wszystkie występy drużyn MLS i po pierwszych zachwytach podejść do sprawy z chłodną głową.
Od 2008 roku, kiedy została wprowadzona nowa formuła rozgrywek, w finale Ligi Mistrzów CONCACAF zawsze występuje meksykańska drużyna, a najczęściej jest to finał Ligi MX. Tylko dwa razy zagrały drużyny MLS (2009: Real Salt Lake, 2015: Montreal Impact), oczywiście piłkarze z amerykańsko-kanadyjskiej ligi na puchar mogli jedynie popatrzeć. Drużyny z innych lig mogły popatrzeć, ale jedynie w telewizji… Dominacja meksykańskich zespołów w Lidze Mistrzów CONCACAF jest niepodważalna. Tak było, jest i… będzie. Z tym ostatnim się nie zgodzę, z przedostatnim mogę polemizować i całkiem możliwe, że z dyskusji wyszłabym obronną ręką.
Do roku 2018 zespoły z MLS wygrały z tymi z Ligi MX tylko 13 razy, 19 razy remisowały i aż 42 razy przegrywały. Nie ma co owijać w bawełnę: to tragiczny wynik. To jak zestawienie produkcji Netflixa z produkcjami TVN-u. Z góry wiadomo, kto wygra. Umówmy się, tylko nielicznymi zwycięstwami można było się naprawdę chwalić. Zdarzało się, że rywal podchodził do tych spotkań lekceważąco, wystawiając rezerwowy skład. I zdarzało się, że takie mecze kończyły się porażką zespołów MLS, a wygrane w ogólnym rozrachunku (przegrane dwumecze) można było sobie wsadzić w kieszeń.
Wspomnienia z Ligi Mistrzów CONCACAF są dla fanów amerykańsko-kanadyjskiej piłki koszmarem. Można było przechwalać się ciągłym rozwojem, młodymi piłkarzami, świetnym systemem, kibicami, ale kiedy przychodziło do rywalizacji klubowej w strefie CONCACAF, z góry było wiadomo, jak to się skończy. Aż do teraz, do 2018 roku. Wydaje się, że w końcu coś drgnęło, coś ruszyło do przodu. W ćwierćfinałach wszystkie trzy drużyny mierzyły się z meksykańskimi rywalami. Wynik końcowej rywalizacji? MLS 2:1 Liga MX. Jest dobrze, nawet bardzo dobrze. Toronto FC pokonali Tigres UANL, NY Red Bulls Club Tijuana i tylko szkoda Seattle Sounders, bo Chivas de Guadalajara okazali się za mocni. Nie zmienia to faktu, że raczej nikt nie spodziewał się takich wyników drużyn MLS w półfinałach.
Po latach porażek w fatalnym stylu w końcu można pochwalić drużyny MLS. Odpowiednia taktyka, świetne postawa w rewanżowych meczach na wyjeździe i efekt, na który tak długo czekaliśmy. To „tylko” i aż awans do półfinałów. Pierwszy poważny krok został wykonany, ale nie można się tym zachłysnąć. Przed Toronto FC i NY Red Bulls wciąż dużo pracy, więc nie chwalmy dnia przed zachodem słońca. Tutaj może się jeszcze wydarzyć naprawdę wszystko. Nam pozostaje trzymać kciuki za dobre występy piłkarzy Grega Vanneya i Jessego Marscha.
MECZE PÓŁFINAŁOWE
4 kwietnia, godz. 02:00: Toronto FC – Club América
5 kwietnia, godz. 04:00: Chivas de Guadalajara – NY Red Bulls
11 kwietnia, godz. 02:00: NY Red Bulls – Chivas de Guadalajara
11 kwietnia, godz. 04:00: Club América – Toronto FC