ACCAM-NEW

Z nowymi piłkarzami często jest tak, że mają bardzo dobry początek i potem gasną, albo na odwrót: mają fatalny początek, ale z każdym kolejnym meczem prezentują się coraz lepiej. Jeszcze inaczej ma się rzecz, kiedy do klubu przychodzi piłkarz, który docelowo ma przejąć obowiązki dotychczasowej gwiazdy zespołu. Taką sytuację mieliśmy na początku sezonu w Chicago Fire. Do Wietrznego Miasta zawitał przybysz z polskiej ligi – Nemanja Nikolić, który miał stworzyć duet z Davidem Accamem. Długo wstrzymywałam się z tekstem o tej dwójce, ale jesteśmy za półmetkiem sezonu zasadniczego i nadszedł czas, żeby zabrać głos w tej sprawie.

Za nami 18 tygodni Major League Soccer, podczas których piłkarze Veljko Paunovicia rozegrali 18 meczów, zdobyli 37 punktów i zajmują pierwsze miejsce w Konferencji Wschodniej oraz klasyfikacji Supporters’ Shield. W Wietrznym Mieście dokonano rewolucji, a kibice mogą wreszcie cieszyć z realnych wyników swojej drużyny, choć przywykli do tego, że przez ostatnie dziesięć lat raczej ograniczali się do dobrej miny do złej gry. Po ostatnich meczach z Orlando City i Vancouver Whitecaps wiemy tyle, że:

  • po raz pierwszy w historii Chicago Fire wygrali z Orlando City (4:0),
  • Strażacy nie przegrali od 13 meczów przed własną publicznością,
  • Fire wygrali ostatnie 8 spotkań na Toyota Park,
  • Chicago Fire stracili tylko jednego gola w ostatnich 534 minutach w MLS (624 minut we wszystkich rozgrywkach).

Jaki w tym wszystkim mają udział panowie wywołani do tablicy?

  • Nemanja Nikolić od kilku tygodni utrzymuje status lidera klasyfikacji strzelców MLS, a w meczu z Whitecaps strzelił 15. i 16. gola.
  • David Accam nie grał w meczu z Vancouver (powołanie do kadry Ghany), ale w starciu z Orlando City zdobył pierwszego hat-tricka w MLS i swojej profesjonalnej karierze, który był też pierwszym hat-trickiem zdobytym przez piłkarza pochodzącego z Ghany w historii MLS. Jednocześnie w historii występów Chicago Fire w MLS był to dopiero ósmy hat-trick (ostatni raz trzykrotnie do siatki rywala trafiał Harry Shipp w 2014 roku).

To tylko niektóre liczby z ostatniego meczu Chicago Fire, a już wiemy, że mamy do czynienia z nieprzeciętnymi piłkarzami, którzy swojej drużynie dają bardzo dużo. Jak to wygląda na boisku? Jak w rzeczywistości funkcjonuje duet Accam & Nikolić?

Duet idealny?

Zacznijmy od tego, że obaj są głównymi strzelbami Chicago Fire w tym sezonie. Razem mają na koncie 26 gole, co stanowi prawie 75% wszystkich bramek strzelonych w tym sezonie przez piłkarzy Veljko Paunovicia. Jeżeli przyjrzymy się bliżej wszystkim bramkom zdobytym przez Strażaków, od razu zauważymy, że obaj brali udział przy 31 bramkach strzelonych przez Fire w tym sezonie. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że mamy dopiero połowę sezonu, a cała drużyna zdobyła łącznie 35 goli. Fakty są takie, że duet ten brał udział przy prawie 90%(!) akcji bramkowych. W żadnym innym zespole MLS nie mamy takiej sytuacji, nawet w Portland Timbers, gdzie króluje duet Valeri & Adi, nie mamy do czynienia z taką zależnością od dwóch graczy. Te liczby wydają się nierealne, ale zapewniam Was, że są prawdziwe. Za sukcesami tych dwóch zawodników kryją się oczywiście inni piłkarze, ale bez Accama i Nikolicia osiągnięcie takich wyników byłoby niemożliwe.

Duet nieidealny?

Pojawiło się wiele opinii, że David Accam obraził się niczym małe dziecko. W końcu już nie jest największą gwiazdą tej drużyny i nie ma monopolu na zdobywanie bramek. Nie zarabia też takich pieniędzy jak reszta Designated Player. Zatem ma muchy w nosie, nie mając zamiaru nawet podawać piłki lepiej ustawionemu koledze. Bzdury, bzdury i jeszcze raz bzdury. Takie rzeczy mówią i piszą najczęściej ci, którzy w nigdy nie widzieli żadnego meczu Chicago Fire lub są fanami zapatrzonymi w jednego piłkarza. Zapewniam Was, że wszystkie oskarżenia wobec Davida Accama są stekiem bzdur i kłamstw. Prawda jest taka, że bez niego nie byłoby sukcesu Chicago Fire, a na ten moment jest najlepszym piłkarzem Strażaków i nie są to puste słowa.

Kwestię konfliktu na linii David Accam – Nemanja Nikolić można obalić jednym prostym przykładem. Kto najczęściej asystował przy bramkach Niko? David Accam, czterokrotnie. Dziękuję, zamykam temat. Dodam jeszcze, że do tej pory to Ghańczyk wykonywał karne, od meczu z Seattle Sounders to się zmieniło, a Accam oddaje piłki Nikoliciowi. Jeżeli ktoś twierdzi, że David Accam przeszkadza Nikoliciowi, to nie zna się na piłce i nie ogląda meczów Chicago Fire. Jeżeli już mamy kogoś oskarżać o to, że jest samolubem pod  bramką rywala, to właśnie Nikolicia. Z drugiej strony trudno mu się dziwić – facet żyje z podań kolegów i na tym buduje swoją markę, a że ma dobrych zawodników za swoimi plecami, którzy wykreują mu dogodną sytuację do strzelenia bramki w zasadzie z niczego, to Węgier może tylko się cieszyć, bo w takich sytuacjach jego akcje idą w górę z każdym meczem.

Nikolić czy Accam?

„Skoro Nikolić jest aktualnym liderem klasyfikacji strzelców, to najprawdopodobniej jest najlepszym piłkarzem tej drużyny” – tak często tłumaczą to sobie fani danej drużyny. Otóż nieprawda, to David Accam jest wciąż najbardziej wartościowym zawodnikiem tego zespołu. Jeżeli mi nie wierzycie, to spójrzcie na liczby. One nie kłamią.

Prawda jest taka, że przyjście Nemanji Nikolicia, Bastiana Schweinsteigera i Daxa McCarty’ego pomogło Davidowi Accamowi stać się lepszym piłkarzem. Dotychczas cały ciężar gry ofensywnej spoczywał właśnie na 26-latku. Teraz może skupić się na swoich zadaniach i ma pomocnika, który będzie odpowiedzialny za trafianie do siatki przeciwnika.  Różnicę widać już na pierwszy rzut oka. Piłkarz Chicago Fire strzela zdecydowanie częściej niż w poprzednim sezonie, może też popisać się swoją wizją gry i zaskoczyć przeciwnika kreatywnym podaniem. Nie boi się też dryblować i podejmować ryzykownych decyzji. Rok temu mogłoby się to skończyć tragicznie: jeden błąd, kontra przeciwników i bramka. Teraz za swoimi plecami ma zawodników, którzy będą go ubezpieczać – Daxa McCarty’ego i Bastiana Schweinsteigera i (o dziwo) całkiem przyzwoitą obronę, więc może sobie pozwolić na więcej. I choć w dużej mierze obowiązki strzelania bramek przejął Nemanja Nikolić, to Accam i tak jest dużo lepszy, niż rok temu. Rok temu na strzelenie dziewięciu goli i zanotowaniu pięciu asyst potrzebował 24 mecze, w tym sezonie zaledwie 16 spotkań.

Nie zapominajmy o tym, ile David Accam daje swojej drużynie w defensywie. Jako jeden z nielicznych ofensywnych piłkarzy Chicago Fire ubezpiecza swoich kolegów i często po stracie wraca do obrony i odzyskuje futbolówkę (w tym sezonie 56 odzyskanych piłek, to tyle samo, co wszystkie interwencje Nikolicia w obronie, choć Accam rozegrał o 384 minuty mniej od swojego kolegi).

Przechodząc do Nikolicia: były napastnik Legii Warszawa to nowy nabytek Chicago Fire. W Wietrznym Mieście został powitany jak król. Trener mu zaufał, a „Niko” dostał już na starcie kontrakt Designated Player i zarobki rzędu prawie 2 mln$ na rok, co czyni go szesnastym najlepiej zarabiającym piłkarzem w całej lidze. Od takich piłkarzy oczekuje się przynajmniej kilkunastu goli w sezonie. Choć początkowo nie było łatwo, to Nemanja Nikolić uzbierał te kilkanaście goli już na półmetku sezonu. Imponujące.

Nikolić to piłkarz specyficzny. Może być kompletnie niewidoczny przez 80 minut meczu, ale przez pozostałe dziesięć znajdzie się dokładnie tam, gdzie powinien być. Węgier urodzony w Serbii jest lisem pola karnego, piłka go szuka, a on sam ma niebywałą łatwość odnajdywania się w polu karnym rywala. Można mu wiele zarzucić. Nie jest wirtuozem gry, nie pomaga drużynie w defensywie, czekając na linii spalonego, jest dość samolubny i pretensjonalny, ale jednego odmówić mu nie można: regularności. Tej samej regularności, o której marzy większość napastników MLS. Owszem, ma niesamowitych pomocników i trenera, który mu w pełni ufa, ale wielu innych jest w podobnej sytuacji, a mimo to nie mają takich wyników jak „Niko”. I właśnie za to, należy go docenić.

Nemanja Nikolić i Luis Solignac w meczu z NE Revolution, fot. Chicago Fire

Porównując Davida Accama i Nemanję Nikolicia, porównujemy skrajnie innych zawodników. Obaj są niezwykle cenni dla Chicago Fire, ale kiedy uwagę mediów w dużej mierze przykuwa aktualny lider klasyfikacji strzelców czy Bastian Schweinsteiger, gdzieś z boku tytaniczną robotę wykonuje często niedoceniany przez innych David Accam. Bez Nikolicia ta drużyna mogłaby jeszcze funkcjonować, bez Accama nie. Jest wszechstronny, w dodatku w odpowiednich momentach bierze na siebie ciężar gry, często strzelając gole na wagę zwycięstwa – „Niko” dokonał tego tylko raz (mecz z Columbus Crew na początku sezonu). Brak Davida Accama jest dla Strażaków często tragiczny w skutkach. Można było się o tym przekonać podczas przegranego wyjazdowego meczu z Toronto FC (3:1), kiedy Veljko Paunović posadził Ghańczyka na ławce. Accam i Nikolić rzekomo sobie przeszkadzali na murawie. Kiedy Węgier został sam, nagle okazało się, że nie ma z kim współpracować. Efekt? 2 niecelne strzały, trzy spalone i kilka podań do tyłu. W drugiej połowie na murawie pojawił się Accam, o 61 minut za późno, ale zdołał strzelić honorowego gola. To był ostatni raz, kiedy Paunović postawił Nikolicia nad Accamem.

David Accam & Nemanja Nikolić – duet idealny, fot. Chicago Fire.

Od tamtego momentu obaj wychodzą w podstawowej jedenastce i choć czasami mamy wrażenie, że nie przepadają za sobą, to wierzcie mi, że jest ono złudne. Obaj są cholernie ambitnymi piłkarzami i dla dobra drużyny są gotowi na poświęcenia. Jeżeli ktoś powie mi po przeczytaniu tego tekstu, że Accam nie zaakceptował nowej roli, to będę zmuszona w tym wypadku zaakceptować jego głupotę i zakończyć bezsensowny dyskurs.

Za duetem Accam & Nikolić dopiero połowa sezonu zasadniczego. Z każdym meczem prezentują się coraz lepiej. Niezaprzeczalny jest fakt, że każdy z nich prezentuje nieco inny styl i na każdego z nich kibice czasami się denerwują: jeden niewidoczny przez cały mecz, drugi drybluje jak szalony, ale nie ma komu dograć i kończy się to klopsem. Są to jednak pojedyncze sytuacje. Na ten moment kibice Chicago Fire cieszą się po prostu dobrą grą swojej drużyny. Zarówno Accam, jak i Nikolić są jednak stworzeni do wielkich rzeczy i nieważne, który z nich strzela gole czy asystuje, w ostatecznym rozrachunku liczy się tylko to, czy wygrają i awansują do play-offów. Reszta jest tylko dodatkiem. Miłym dla oka, ale nadal dodatkiem. Akurat ten duet może do tego doprowadzić, więc podziwiajmy ich, dopóki mamy okazję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *