Dopiero co ekscytowałam się play-offami i finałem MLS, a tutaj już okienko transferowe w pełni. Kolejne kluby biją swoje rekordy, wykładając spore jak na ich możliwości pieniądze na stół. W dodatku w ostatnim czasie wyjątkowo głośno jest o Polakach, którzy za oceanem wzbudzają coraz większe zainteresowanie. Nie da się nawet na chwilę odetchnąć od amerykańskiej piłki, ale i tak kocham tę ligę całym sercem.
***
Nie mogę nie zacząć od Polaków. Niesamowicie cieszą mnie transfery naszych rodaków do Major League Soccer i doniesienia o kolejnych wzmocnieniach. Przede wszystkim rośnie zainteresowanie tą ligą, która cały czas dla większości jest po prostu egzotyczna. Im więcej osób będzie oglądało mecze, skróty i wykazywało mniejsze lub większe zainteresowanie tymi rozgrywkami, tym bardziej będę się cieszyć. Zakładając Amerykańską Piłkę, moim głównym założeniem była promocja amerykańskiej piłki na wszystkich szczeblach. Transfery Polaków bardzo w tej kwestii pomagają i moje serduszko przepełnia radość.
Przechodząc do nieco poważniejszych kwestii: sporo osób pyta, skąd to nagłe zainteresowanie klubów MLS polskimi zawodnikami i rodzimą ligą. Najprościej byłoby odpowiedzieć, że sprawdziły się transfery Nikolicia, Frankowskiego, Tytonia czy Ondráška. I choć jest to prawda, to spłycenie tego tematu tylko i wyłącznie do tej kwestii byłoby sporym zakłamaniem rzeczywistości. MLS coraz chętniej zagląda na nasze podwórko, ponieważ da się stąd wyciągnąć wyróżniających się zawodników za stosunkowo niewielkie pieniądze. Tak, kwoty, które u nas robią wrażenie i nie wypada ich odrzucić, w Stanach Zjednoczonych są ostatnio normą. Zespoły są coraz bogatsze, ich wartość rośnie z roku na rok, a wyłożenie $4,5mln za Adama Buksę przez ligowego średniaka nie stanowi już większego problemu.
I przy tych średniakach warto się na chwilę zatrzymać. Do tej pory Polacy czy zawodnicy z Ekstraklasy trafiali głównie do słabszych klubów z dolnej części tabeli. Nemanja Nikolić i Przemysław Frankowski trafili do najbardziej patologicznego klubu w całej lidze. Chicago Fire zmagają się od dłuższego czasu z problemami sportowymi, nie mówiąc już o tych pozasportowych i nie wygląda to dobrze. Przemysław Tytoń bronił barw drużyny, która straciła najwięcej goli w sezonie regularnym w historii MLS. Względnie dobrze trafił Kacper Przybyłko, ale sezon 2019 był najlepszym sezonem w historii klubu, wcześniej mało kto na nich stawiał. Adam Buksa podpisał właśnie kontrakt z NE Revolution, którzy dopiero w planach mają odbudowę i nawiązanie do najlepszych. W rzeczywistości to ligowy średniak. Tym bardziej cieszy mnie, że w ostatnim tygodniu kolejnych dwóch Polaków jest łączonych z mocnymi drużynami. Jarosław Niezgoda ma podpisać umowę z Portland Timbers, a Jackiem Góralskim interesują się aktualni mistrzowie – Seattle Sounders. Właśnie takie doniesienia zza oceanu cieszą mnie najbardziej. Mam nadzieję, że właśnie takie transfery dojdą do skutku, a Polacy się w tych klubach najzwyczajniej w świecie sprawdzą.
***
Wróćmy jednak do finansów i transferów. Co prawda włodarze cały czas inwestują w infrastrukturę czy akademię, ale z roku na rok wydają coraz więcej również na zawodników. Głównie szukają w Ameryce Południowej i Meksyku, coraz częściej w topowych ligach europejskich. Sezon transferowy na dobrą sprawę dopiero się rozpoczął, a trzy kluby, które raczej nie słyną z wydawania kasy, już pobiły swoje rekordy transferowe. Sporting KC na wszystkie transfery od początku istnienia klubu nie wydał tyle, co na Alana Pulido. Columbus Crew i Vancouver Whitecaps też zaszaleli, a już teraz mówi się o kolejnych rekordach w innych drużynach. Warto obserwować, co w najbliższym czasie będzie się działo chociażby w D.C. United, gdzie zapowiada się na podwójny rekord transferowy. Inne kluby też szykują wzmocnienia i mówimy tutaj o naprawdę sporych kwotach. Z fascynacją przyglądam się jak MLS rośnie w siłę i ściąga coraz lepszych piłkarzy. Jeszcze bardziej cieszy mnie, że to właśnie te mniejsze drużyny stać na duże nazwiska. Dzięki temu rywalizacja będzie jeszcze bardziej wyrównana, w końcu w MLS każdy może wygrać z każdym. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że to dopiero początek ofensywy transferowej. Już nie mogę doczekać się tego nowego sezonu, kilku nowych kozaków będzie nas zachwycać, co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
TOP transfery MLS w tym okienku transferowym (aktualizacja)
🇲🇽 Alan Pulido $10mln | Sporting KC*
🇦🇷 Lucas Zelarayán $7-8mln | Columbus Crew*
🇨🇴 Yimmi Chará $6mln | Portland Timbers
🇨🇦 Lucas Cavallini $5-6mln | Vancouver Whitecaps*
🇵🇱 Adam Buksa $4,5mln | NE Revolution#MLSpl— Katarzyna Przepiórka (@pustulkaa) January 3, 2020
***
SuperDraft MLS co roku jest dla mnie świętem. Zawsze z utęsknieniem czekałam na MLS Combine i całą tę niezwykłą otoczkę draftu. W tym roku jest jednak o to zdecydowanie trudniej. Przede wszystkim zrezygnowano z MLS Combine, gdzie można było przez kilka dni poznać zawodników, obejrzeć testy fizyczne i mecze, które rozgrywali. W tym roku mieliśmy po raz pierwszy do czynienia z MLS College Showcase, gdzie 40. najlepszych zawodników mogło się zaprezentować. Zbiegło się to decydującymi meczami o mistrzostwo NCAA. Jeżeli ktoś nie oglądał meczów ligi uniwersyteckiej, nie ma pojęcia czego się spodziewać. Umówmy się, kluby MLS odpuszczają sobie skauting NCAA, bo jest to po prostu nieopłacalne. Głośno było o tym, że Montreal Impact nie miał zielonego pojęcia, kim jest Ken Królicki, którego wybrali w 2018 roku. Został pomięty w pierwszych dwóch rundach, a włodarzom z Kanady naprawdę się poszczęściło i trafili na niezłego piłkarza. To są jednak pojedyncze przypadki i dzisiaj piłkarze wybrani w SuperDrafcie rzadko kiedy dostają propozycję kontraktu, nie mówiąc już o tym, ilu z nich dostanie realną szansę na grę.
W ostatnim czasie są to jednostki i nie można się temu dziwić. Zdecydowanie bardziej opłaca się stawiać na wychowanków (akademie w MLS to wymóg i co roku mamy do czynienia z nowymi talentami, które dostają szanse w lidze lub są podkradane przez większych w Europie) lub wysłać skautów do Ameryki Południowej czy Europy. Gracze z ligi uniwersyteckiej są stosunkowo starzy (wyjątkiem piłkarze z Generacji Adidasa, w tym roku czterech dopuszczonych do SuperDraftu) i mocno odstają umiejętnościami od zawodników, którzy są średniakami w MLS. Z bólem serca muszę przyznać, że większość z nich nie posmakuje piłki na wysokim poziomie, a tylko nieliczni będą mieli szansę na wypożyczenie do klubu afiliacyjnego w USL Championship. Uwielbiam SuperDraft, ale w przypadku MLS ma on coraz mniej sensu. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale marzy mi się, żeby ci zawodnicy mieli możliwość gry w USL Championship czy NISA. Może to jest właśnie kierunek? Jedna runda dla klubów MLS, pozostałe dla USL? Oczywiście to tylko gdybanie, ale uważam, że bez zmian się nie obejdzie.
Tymczasem polecam zapisać sobie w kalendarzu datę tegorocznego SuperDraftu: 9 stycznia 2020, godzina 18:30. Transmisja m.in. na kanale YouTube Major League Soccer. Nie mam pojęcia, czego się spodziewać, ale kilku ciekawych zawodników z NCAA może dostać szansę na preseason z pierwszą drużyną MLS. Co będzie potem? Trudno powiedzieć, ale jestem pewna, że minuty w najwyższej dywizji w USA dostaną tylko nieliczni. Kto wie, może akurat w tym gronie będzie Jack Maher, Dylan Nealis, Ryan Raposo, Aaron Molly, Robbie Robinson czy Cal Jennings. Trzymam za nich wszystkich kciuki, ale sam wybór w SuperDrafcie to dopiero początek niezwykle trudnej przeprawy.
***
Podziwiam wszystkich, którzy dotrwali do tego momentu, ale to oznacza, że chyba naprawdę interesuje Was, co w trawie amerykańskiej piłce piszczy. Pozdrawiam cieplutko i do następnego. Coś ciekawego szykujemy w najbliższym czasie. 👀