Jakoś tak wyszło, że dosyć długo mnie tutaj nie było. Oczywiście złożyło się na to wiele kwestii, ale nie o tym dzisiaj, bo mamy wyjątkowo wiele do nadrobienia. Skoro już znalazłam chwilę, żeby przysiąść do pustego dokumentu i napisać kilka słów, to po prostu zaczynajmy ten „Amerykański Lot Przepiórki”.
***
Na samym początku chciałabym wrócić do Złotego Pucharu CONCACAF. Przyznam szczerze, że poziom tego turnieju mocno mnie rozczarował, a zainteresowanie w Europie było wyjątkowo niskie. Mogłabym narzekać, ale niestety kompletnie mnie to nie dziwi. W tym czasie nałożyło się wiele ciekawych rozgrywek reprezentacyjnych i kibic mógł sobie wybierać pomiędzy Copa America, Mistrzostwami Europy U-21, Mistrzostwami Świata Kobiet czy Pucharem Narodów Afryki. Każda z tych imprez dostarczyła więcej emocji od Złotego Pucharu CONCACAF.
Żadna z reprezentacji nie rozegrała kilku dobrych, wyrównanych meczów od samego początku do końca. Zarówno USA, jak i Meksyk zawodzili, ale koniec końców i tak zagrali w finale, a to już dużo mówi. Jankesi grający na pół gwizdka, przeżywający koszmar z Curaçao. Meksykanie męczący się z Kostaryką czy Haiti. Kanada, która miała zachwycać odpada z Haiti. I można mówić, że gdyby nie ten mecz, mogliby pokusić się o podniesienie Złotego Pucharu. No nie mogli, potknęli się na reprezentacji Haiti(!), dysponując znacznie silniejszą kadrą, nie mówiąc już o potencjale tej drużyny. Zaledwie pojedyncze mecze trzymały w miarę wysoki poziom, a reszta była piękną opowieścią dla piłkarskich freaków i zapalonych miłośników rozgrywek w strefie CONCACAF.
A pięknych historii nie brakowało. Haiti i historyczny półfinał w nowej formule Gold Cup. Zaskakująco dobra postawa Curaçao i Eloy Room jako bohater tej reprezentacji (co zresztą przełożyło się na transfer do Columbus Crew). Martynika i zbiórka 20 tysięcy € na wyjazd (reprezentacja nie jest zrzeszona FIFA). Do tego świetna historia Bermudów i Gujany, reprezentacji, które w debiucie skradły serca wielu kibiców. Mieliśmy całe mnóstwo tych pięknych historii całych reprezentacji czy pojedynczych piłkarzy, ale większość była traktowana jak ciekawostki. Nawet w Stanach Zjednoczonych, gdzie przecież był rozgrywany turniej, dało się odczuć, że zdecydowanie większe emocje wzbudza kobiecy mundial.
Zmiany w strefie CONCACAF mają prowadzić do profesjonalizacji większości reprezentacji, ale na efekty przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. W tym roku kolejny raz dostaliśmy potwierdzenie, że nawet rezerwowym składem czy z przeciętną formą da się awansować do finału tych rozrywek. Nie chcę wyjść jednak na pesymistkę. Lubię ten klimat, urzekła mnie część niesamowitych historii, ale oczekuję też wzrostu poziomu i zmniejszenia patologii w CONCACAF. Liga Narodów CONCACAF doprowadzi do tego, że reprezentacje, o których istnieniu większość nie ma pojęcia, przynajmniej zasmakują rywalizacji o konkretne cele. Niepokoją mnie natomiast doniesienia o zmianie formatu eliminacji do mistrzostw świata. Jeżeli okażą się prawdziwe, to będziemy mieli kolejną patologię w strefie CONCAHAHA, a przy okazji autostradę dla Meksyku i USA w eliminacjach do MŚ.
CONCACAF jest niepoważne odcinek 3736262
CC @pustulkaa @vituuuu @VSoboyo @LatinoPoPolsku @CRfutbolPL @drabik_wojtek @matlak_michal pic.twitter.com/OKfKBNeSCI— Bart Kier (@bart_kier) 10 lipca 2019
EDIT: Zmiany zostały już oficjalnie wprowadzone, a my pogadaliśmy o tym w najnowszym podcaście.
***
Wczoraj otworzyło się letnie okienko transferowe w Major League Soccer i chociaż kilka ruchów mieliśmy już potwierdzonych dużo wcześniej, to i tak czekam na kolejne informacji o podpisanych kontraktach i roszady na lokalnym podwórku. Nie spodziewam się może bomb transferowych, ale kilku zespołom przydadzą się konkretne wzmocnienia. Rywalizacja o awans do play-offów już teraz jest na bardzo wysokim poziomie, a ściągniecie dwóch klasowych zawodników może przechylić szalę na korzyć danej drużyny. Na ten moment trudno mówić o dobrych ruchach, bo okienko będzie otwarte aż do 7 sierpnia i zapewne jeszcze sporo się wydarzy, ale na ten moment na pewno należy pochwalić Vancouver Whitecaps za wykupienie Aliego Adnana. Aktualnie bez wątpienia najlepszy lewy obrońca w Major League Soccer i kontrakt Designated Player jest w tym przypadku całkowicie zrozumiały. Eloy Room w Columbus Crew to też ciekawy transfer, w dodatku wydaje się bardzo rozsądny. Tempo w tym sezonie jest zabójcze, większość zespołów przekonała się o tym na własnej skórze, więc spodziewam się wzmocnień na ławce rezerwowych, ale również kilku transferów od razu do pierwszej jedenastki. Nie ukrywam, że mocno mnie ciekawi, co wydarzy się w najbliższych dniach.
P.S. Relację live z letniego okienka transferowego możecie śledzić tutaj.
***
Co prawda pisałam, że z chęcią zobaczyłabym mecz MLS All-Star vs Liga MX All-Star, ale stworzenie rozgrywek pod nazwą Leagues Cup jest jednak kompletnie nieprzemyślane. Dobra, przemyśleli to ci, którym hajs się będzie zgadzał. Co do tego akurat nie mam wątpliwości. Nie kupuję jednak kolejnych rozgrywek w trakcie sezonu przy obecnym natężeniu meczów w Major League Soccer, pucharach krajowych, do tego meczach reprezentacyjnych, gdzie przecież przerwa na okienko reprezentacyjne FIFA nie obowiązuje. W tym roku w lipcu zagrają cztery zespoły MLS z czterema drużynami Ligi MX. Z Cruz Azul, Club Tijuana, Club America i Tigres UANL powalczą Chicago Fire, Real Salt Lake, Houston Dynamo i LA Galaxy. No cóż, przynajmniej zanosi się na szybką porażkę, ewentualnie awans dwóch klubów MLS i to przy dobrych wiatrach. Hitem jest natomiast wiadomość, że jeszcze przed 2021 rokiem w Leagues Cup ma brać udział po szesnaście zespołów z MLS i Ligi MX. Niezmiernie mnie ciekawi, jak oni mają zamiar to połączyć z już teraz wyjątkowo napiętym kalendarzem rozgrywek… No cóż, ważne, że hajs się będzie zgadzał, bo rywalizacja pomiędzy MLS a Ligą MX to żyła złota i jak widać ludzie na stanowiskach doskonale zdają sobie z tego sprawę.
***
I na koniec jeszcze to nieszczęsne Chicago Fire. Dlaczego nieszczęsne? No cóż, dalej możemy żyć w bajeczce, w której według niektórych klub z Illinois jest wzorowo zarządzaną organizacją. Rzeczywistość jest jednak brutalna i nie ma zbyt wiele wspólnego z wyobrażeniami tych, którzy żyją przeszłością. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że włodarze klubu w końcu się dogadali i zmienili umowę najmu stadionu w Bridgeview. Wyniesienie się z przedmieść będzie kosztowało klub, bagatela, ok. $75,5mln. Dodajmy do tego potencjalny rebranding, kibiców, którzy już teraz są niezadowoleni z przenosin na Soldier Field (wszystko na to wskazuje) i wiele innych czynników, które wypłyną pewnie w najbliższym czasie. Zmiany w tym klubie są potrzebne i co do tego nie mam wątpliwości. Należałoby jednak zacząć od zmiany ludzi na górze i konkretnego planu przemian. Na razie wygląda to tak, jakby komuś palił się koc na tyłku i nie wiedział, co dalej zrobić. W każdym razie temat Chicago Fire to zagadnienie zdecydowanie bardziej złożone, więc dzisiaj tylko taki skrót i potwierdzenie, że w Illinois nie dzieje się najlepiej, a może niedługo napiszę o tym coś więcej. Na razie pozostaje śmiech, a kibicom i sympatykom śmiech przez łzy.
***
W sumie pasowałoby się pożegnać, ale kiedy ostatni raz się żegnałam i zapowiadałam w miarę szybko kolejny odcinek, to delikatnie mówiąc, trochę mi to nie wyszło, więc może dzisiaj bez pożegnań.