W ostatnim meczu Portland Timbers pokazali, jak można rozegrać fantastyczny mecz, dominować i… stracić bramkę w samej końcówce. Pomysł Caleba Portera na grę Drwali jest jednak na tyle intrygujący, że warto się przyjrzeć grze tego zespołu.
Mecz z New England Revolution był piątym i zdecydowanie najlepszym pod względem taktycznym meczem Portland Timbers w tym sezonie. Caleb Porter był w stanie stworzyć zespół, który bez wielkich gwiazd pokroju Davida Villi czy Giovaniego dos Santosa może wygrać z każdym. Dominacja w środku pola, kontrola nad meczem, wysoki pressing po utracie piłki, gra kombinacyjna i wreszcie boczni obrońcy, którzy, radząc sobie w defensywie, są w stanie realnie zagrozić pod bramką rywala, podłączając się do akcji ofensywnych. Portland Timbers prezentują nam futbol totalny na wysokiej intensywności. I choć momentami zdarzają się wpadki i błędy, Caleb Porter stworzył drużynę, która w tym sezonie MLS będzie jedną z najmocniejszych w całej lidze.
Diego Valeri
Argentyńczyk to absolutny lider zespołu z Oregonu. W pięciu meczach zdobył pięć bramek i zaliczył dwie asysty. Jedna z najjaśniejszych postaci całej ligi. Jego doświadczenie wychodzi przy niekonwencjonalnych zagraniach do kolegów na boisku. Myśli za dwóch. Wie, gdzie znajdzie się Faneando Adi, który czeka na jego podanie, wie, gdzie powinien się znaleźć on, chcąc pokonać bramkarza przeciwników. Nie można zapominać o jego fenomenalnej współpracy z Sebastianem Blanco. Ataki prawą stroną boiska są ich znakiem firmowym. Diego Valeri może i ma 30 lat, ale na murawie i tak uprzedzi przeciwnika i wpakuje piłkę do siatki. Mózg zespołu. To właśnie od Argentyńczyka Caleb Porter rozpoczyna ustawianie składu.
Fanendo Adi
Obok Diego Valeriego kluczową postacią tego zespołu jest Fanendo Adi. 450 minut – 19 strzałów, 11 celnych, 4 gole. Jeden z najbardziej niewygodnych rywali dla przeciwnika. Lis pola karnego. Każdą, nawet najbardziej nieprawdopodobną piłkę, która zostanie mu dograna, jest w stanie zamienić na bramkę. Wystarczy obejrzeć jego gola przeciwko Columbus Crew w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Dośrodkowanie Alvasa Powella, przyjęcie, obrócenie się z rywalem na plecach i pokonanie bramkarza. Brzmi tak, jakby to była bułka z masłem. W rzeczywistości Adi wykonał kawał dobrej roboty. Żeby się o tym przekonać, trzeba tę bramkę po prostu zobaczyć.
Four games, Four goals for @fanendo. ? This one squares things up at the break. #CLBvPOR #RCTID pic.twitter.com/QkaYt7QzLZ
— Portland Timbers (@TimbersFC) 26 marca 2017
O tym, jak ważną postacią w zespole Drwali jest Nigeryjczyk, chyba najlepiej będzie świadczyć fakt, że Jay Heaps (trener NE Revolution) postanowił, że napastnika będzie krył indywidualnie jeden z obrońców jego zespołu. Zadanie to przydzielił rookiemu (pierwszoroczniakowi). Joshua Smith wywiązał się z zadania, bo 26-latek podczas całego meczu oddał cztery strzały (tylko jeden z nich był celny) i zanotował jedno kluczowe podanie. Wystarczy zresztą spojrzeć na statystyki Adiego: 11 celnych podań, 12 niecelnych. Liczby nie kłamią. Heaps znalazł sposób na napastnika Portland Timbers, ale nie znalazł sposobu na powstrzymanie całego zespołu, który działał niczym naoliwiona maszyna.
Darlington Nagbe
Często niewidoczny, zazwyczaj niedoceniany przez przeciętnego kibica. Ojciec większości sukcesów Portland Timbers. Darlington Nagbe, bo o nim mowa, to największy pracuś w drużynie z Oregonu. Mało kto jest mu w stanie dorównać. Z piłką przy nodze mija przeciwników jak pachołki. Czasami wydaje się, że futbolówka jest przyklejona do jego stopy. Poziom umiejętności technicznych tego piłkarza to klasa światowa. Środek pola bez tego piłkarza w zasadzie nie istnieje. Świetnie obrazowało to starcie z Columbus Crew, podczas którego podopieczni Caleba Portera mieli problemy z łącznością między linią obrony i ataku. Brakowało Darlingtona Nagbe. Dziury w środkowej strefie boiska, które zazwyczaj łatał, tym razem wykorzystał Federico Higuain, dwukrotnie posyłając niesamowicie precyzyjne podania do Oli Kamary, któremu pozostało „tylko” pokonanie bramkarza. 26-latek jest na tyle ważnym ogniwem w układance Caleba Portera, że bierze udział w większości akcji bramkowych. To od jego osoby rozpoczynają się ataki, które kończą jego partnerzy.
Akcja z meczu z Houston Dynamo
W taki sposób kończy się większość akcji, które rozpoczyna Darlington Nagbe. Ta była przeprowadzona z chirurgiczną precyzją, o czym zadecydowały w tym wypadku detale. Jedną z najważniejszych kwestii było podłączenie się do akcji bocznego obrońcy Portland Timbers (Valentina).
Boki obrony
Boki obrony to jedna z najmocniej obsadzonych pozycji w drużynie Portland Timbers. W poprzednim przykładzie widzieliśmy lewego obrońcę – Zareka Valentina. Trzeba jednak powiedzieć, że na ten moment 25-latek jest dopiero trzecim w hierarchii na tej pozycji. Na samym początku grał tam Vytautas Andriuskevicius, ale po meczu z LA Galaxy okazało się, że dwóch, wydawałoby się podstawowych lewych defensorów Drwali, wygryzł ze składu Marco Farfan. 18-latek jest pierwszym piłkarzem, który przeszedł przez wszystkie szczeble akademii piłkarskiej klubu z Oregonu i podpisał kontrakt z pierwszą drużyną. W debiucie przeciwko LA Galaxy był jednym z najjaśniejszych punktów zespołu, a w ostatnim meczu z NE Revolution z pewnością najskuteczniejszym defensorem. Osiem odbiorów, stuprocentowa skuteczność. Takimi liczbami mogą się pochwalić tylko nieliczni. Warto dodać, że po drugiej stronie gra równie młody Alvas Powell. 22-letni Jamajczyk jest jednym z tych piłkarzy, którzy mają pewne miejsce w podstawowym składzie. W meczu z The Revs zaliczył 79 kontaktów z piłką (najwięcej na boisku), 6 odbiorów i wykreował jedną sytuację bramkową. Takiej młodzieży na bokach obrony zazdroszczą Calebowi Porterowi wszystkie drużyny w MLS.
Akcja z meczu z LA Galaxy
W środku znacznie gorzej
Bolączką trenera z Oregonu może być środek obrony. Po odejściu na emeryturę Nata Borchersa i problemach zdrowotnych Liama Ridgewella na ich pozycji występuje duet: Roy Miller i Lawrence Olum. Niestety obu przytrafiają się dość częste błędy, jak chociażby bramka Romella Quioto, gdzie ustawienie Millera i Oluma pozostawiało wiele do życzenia. Wydawać by się mogło, że Jake Gleeson to solidna firma i między słupkami nie można sobie wyobrazić lepszego bramkarza. Owszem, 26-latek potrafi w pojedynkę wybronić spotkanie. Potrafi je również przegrać. W dwóch meczach z rzędu popełnił dwa fatalne błędy, które w efekcie kosztowały Portland Timbers stratę punktów. W starciu z Columbus Crew wyszedł z bramki, po czym lekko się cofnął. Ola Kamra był bezlitosny, lobując Gleesona. Tydzień później wypuścił futbolówkę z rąk. Do siatki wpakował ją Lee Nguyen.
Kontrataki
Wydawałoby się, że drużyna, która tak dobrze radzi sobie z utrzymaniem przy piłce i w ataku pozycyjnym, niekoniecznie stawia na zabójcze kontrataki, które w ciągu kilku sekund są w stanie odmienić losy całego spotkania. Tymczasem właśnie po takiej akcji na początku spotkania Drwale wygrali pierwsze wyjazdowe spotkanie w tym sezonie. Spotkanie o tyle ważne, że po pierwsze grali na stadionie najbardziej utytułowanej drużyny w MLS, po drugie w poprzednim sezonie nie wygrali nawet jednego meczu na wyjeździe. Los Angeles Galaxy przekonali się, że w ciągu kilku sekund rywal może wyprowadzić ich w pole.
Kontra z meczu z LA Galaxy
W podobny sposób padła bramka z Columbus Crew, kiedy do siatki Zacka Steffena trafił Dairon Asprilla, którego na fantastyczną pozycję wyprowadził argentyński duet: Sebastian Blanco i Diego Valeri. Te elementy są w Portland Timbers bardzo powtarzalne. Wydaje się jednak, że dopóki piłkarze będą w tym tak piekielnie skuteczni, nikt nie będzie w stanie ich zatrzymać.
Caleb Porter ma pomysł na grę tej drużyny. Z każdym meczem widać postępy. Remis z New England Revolution był wypadkiem przy pracy. Indywidualne błędy zadecydowały o końcowym rezultacie spotkania. Futbol, jaki prezentują Drwale z Oregonu, ociera się o perfekcję. Łatwość, z jaką przychodzi im wyprowadzanie kontrataków, przeprowadzanie ataku pozycyjnego, zakładanie wysokiego pressingu po stracie piłki i niemal natychmiastowe odzyskanie posiadania piłki powinny budzić respekt. Pomijam już poszczególnych graczy, którzy prezentują klasę samą w sobie. Ci przy filozofii Portera schodzą na dalszy plan. Liczy się dobro zespołu.
fot. Craig Mitchelldyer