Dawno mnie tu nie było, więc mam nadzieję, że u Was wszystko w jak najlepszym porządku. W końcu piłka wróciła do gry, więc jest o czym pisać. Od samego początku mówiłam, że ta seria będzie poświęcona bieżącym wydarzeniom związanym z soccerem. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Jedynie regularność pozostawia wiele do życzenia, ale postaram się trochę częściej tutaj udzielać, choć zaznaczam, że nic nie obiecuję. Dobrze, do sedna.
Dzisiaj o tym, co w ostatnich dniach zaczęło mnie niesamowicie irytować. Ja naprawdę rozumiem konstruktywną krytykę Major League Soccer. Nie jestem osobą, która za wszelką cenę gloryfikuje rozgrywki w USA i nie dostrzega błędów czy słabszego poziomu w porównaniu z topowymi ligami w Europie. Wbrew pozorom oglądam naprawdę wiele meczów z najlepszych rozgrywek świata, bo po prostu uwielbiam piłkę nożną. Tym bardziej niesamowicie denerwuje mnie bezpodstawna krytyka MLS przez kibiców w Polsce.
Swego czasu na topie było notoryczne powielanie stereotypów związanych z ligą emerytów i odcinaniem kuponów. Nie zliczę, ile razy tłumaczyłam, że nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością, bo przecież średnia wieku w porównaniu z ligami z TOP5 wypada bardzo dobrze, a zarobki w większości przypadków pozostawiają wiele do życzenia i przeciętny zawodnik nie może liczyć na wysoki kontrakt. Dopiero po latach fani piłki nożnej w naszym kraju zorientowali się, że wychodzą na błaznów, powielając takie opinie. Wypada więc zmienić narrację…
Teraz na topie jest pisanie o lidze słabych obrońców i bramkarzy, nie mówiąc o trenerach. Jak tylko opublikuję pięknego gola czy drybling w wykonaniu piłkarza MLS, to w 90% przypadków odezwie się ktoś, kto będzie pisał o słabej lidze, w której grają najgorsi obrońcy i bramkarze. Przecież to zupełnie normalne, że poziom rozgrywek ocenia się po wycinkach pojedynczych bramek, które krążą w Internecie niczym viral. Tak, niesamowicie wkurza mnie taka narracja. To jest na zasadzie: teraz głupio pisać o lidze emerytów, więc napiszę: „słaba obrona!”, „gdzie była obrona?”, „ale luki w obronie”, „obrońcy z ekstraklasy byliby największymi gwiazdami tej ligi”, „wyrwa pomiędzy obrońcami wielkości kanionu Kolorado”… A to tylko nieliczne przykłady z ostatnich kilkunastu dni.
Mam takie jedno podstawowe pytanie: na jakiej podstawie wyciągacie takie wnioski? Wybaczcie, ale 90% z Was nie ogląda meczów MLS nawet z odtworzenia. Kolejne 50% z pozostałych ogranicza się do pojedynczych spotkań w godzinach przystępnych dla Polaków. 25% z pozostałej, naprawdę nielicznej grupy ogląda mecze swojej ulubionej drużyny. I żeby była jasność, nie mam do Was pretensji i nie każę oglądać meczów po nocach, żeby ktoś mógł się wypowiadać na temat danych rozgrywek. Ja to naprawdę rozumiem. Oglądanie meczów po nocach nie jest normalne i z pewnością większość z Was nie ma na to najzwyczajniej w świecie czasu i siły. Mam jednak jedną prośbę: zanim coś napiszecie, zorientujcie się w temacie. Tak po prostu. Żeby nie wyjść na totalnego ignoranta i nie napisać czegoś głupiego, co bardzo szybko można wyłapać i skontrować.
Omówię to na przykładzie jednego z ostatnich wpisów na Twitterze. Uwierzcie, że gdybym miała opisać wszystkie tego typu komentarze, musiałabym napisać tekst dłuższy niż ten, który popełniłam o Chicago Fire…
obrońcy z ekstraklasy byliby największymi gwiazdami tej ligi 🙃
— wyrzyk (@wyrzyk_) August 7, 2020
No tak, bo Jędrzejczyk i Pazdan zostaliby gwiazdami MLS. Żeby nie było, to nie jest moja teoria, tylko teoria autora, tego wpisu. I tutaj właśnie mamy podany na tacy problem, o którym piszę. Gdyby ktoś oglądał mecze w USA, nigdy nie napisałby czegoś takiego. Przecież gra tam wielu piłkarzy, którzy nakryliby tę dwójkę czapką. Ike Opara, Walker Zimmerman, Aaron Long, Matt Besler czy młoda generacja: Eddie Segura, Miles Robinson czy Justen Glad. To nazwiska, które wymieniam w ciągu kilku sekund. I spokojnie wymieniłabym kolejne z argumentami za tymi kandydaturami.
A teraz przyjrzyjmy się tej konkretnej akcji. Chłopak, który powinien wywrzeć presję na Nanim, to Hassani Dotson. W poprzednim roku został wybrany w SuperDrafcie MLS i przebił się do pierwszej drużyny, co w przypadku graczy z ligi uniwersyteckiej w obecnych realiach ligi graniczy z cudem. A Dotson był jednym z najlepszych debiutantów w lidze. Oczywiście w tym meczu popełnił błąd, ale w tym samym spotkaniu miał osiem udanych interwencji w obronie, choć grał na zupełnie nowej pozycji z powodu urazu podstawowego zawodnika. Normalnie gra w środku pola, sporadycznie lewej obronie (i to też tylko w przypadku absencji kluczowych piłkarzy). Wtedy grał na prawej obronie. Żeby nie rzucać słów na wiatr, tutaj o jego występach podczas tego samego turnieju mówi jeden z najlepszych dziennikarzy związanych z MLS.
Hassani Dotson ate Nagbe for lunch last game, has eaten Vako for lunch so far this game, and has now had a major hand in both Minnesota goals. pic.twitter.com/hfeYZkrVBm
— Matthew Doyle (@MattDoyle76) August 2, 2020
Ale przecież to liga słabych obrońców i bramkarzy…
***
Z czego wynikają takie wpisy? Gdybym napisała, że wynika to z kompleksów polskich kibiców, to byłoby spłycenie tematu, choć bez wątpienia coś w tym jest. Mało kto w Polsce przyjmuje do wiadomości, że w Stanach Zjednoczonych liga, która w tym sezonie obchodzi 25-lecie istnienia, jest po prostu znacznie lepsza od naszej Ekstraklasy. Większość nie zdaje sobie sprawy z tego, w jak świetnych warunkach trenują piłkarze MLS, jak wysoki poziom jest w akademiach klubów w USA i Kanadzie i jak wielu młodych zostało wypatrzonych przez skautów w Europie. Nie mówię już o stabilizacji finansowej, przemyślanej filozofii, planie na najbliższych kilka lat i świetnej siatce skautingowej. Jak ktoś mi dzisiaj mówi, że MLS jest dużo gorszą ligą od Ekstraklasy, to po prostu się śmieję.
Uważam, że spory wpływ na to, jak kibice w Polsce oceniają poziom rozgrywek w USA, ma również medialność samej ligi. Nie oszukujmy się, Major League Soccer to jedna z najbardziej medialnych piłkarskich lig na całym świecie. W ciągu kilku minut (i to jest najgorszy czas reakcji) po strzelonym golu, udanym dryblingu, pięknej paradzie bramkarza możemy oglądać wycinki akcji w mediach społecznościowych. To niesamowity ukłon w stronę kibiców na całym świecie, a przecież to tylko niewielki procent tego, w jaki sposób liga i poszczególne kluby promują rozgrywki nie tylko w USA i Kanadzie czy Meksyku, ale również w Europie. Przy okazji jakoś takich materiałów jest na niesamowicie wysokim poziomie, na co zaczyna zwracać uwagę coraz więcej kibiców w naszym kraju.
Buksa buksą ale jaka jakość, ta płynność obrazu. Nadal jesteśmy 100 lat za…
— mateusz (@dziewanooo) March 8, 2020
Wracając do samych wycinków pięknych goli, bo jednak te przeważają w dyskusjach o MLS w polskich mediach. Skoro większość kibiców nie ogląda meczów, ogranicza się do właśnie takich krótkich filmików. I tutaj mamy do czynienia ze swego rodzaju specyfiką takich virali. Piękne gole wiążą się z tym, że strzelec najczęściej ośmiesza bramkarza lub linię obrony.
Zwykle na filmikach promuje się piłkarzy ofensywnych, co zniekształca obraz. Jeśli ktoś w Azji nie ogląda Ligi Mistrzów, tylko co rano najlepsze bramki, może dojść do wniosku, że europejska elita w obronie to zgraja parodystów.
— Kamil Rogólski (@K_Rogolski) August 7, 2020
W przypadku takich akcji z lig TOP5 wszyscy zachwycają się nad kunsztem zawodników ofensywnych, rzadko kiedy mówimy o błędach w obronie. Zastanówcie się chwilę, ile razy przeczytaliście o fatalnym ustawieniu obrony, braku pressingu czy ewidentnym błędzie obrońcy w golach wrzucanych przez ligę hiszpańską czy angielską? Odpowiedź jest prosta. Zaczynają to również podkreślać najważniejsi dziennikarze sportowi, w końcu ile można powielać jeden i utarty schemat beznadziejnej obrony w MLS?
If Mainz were an MLS team, the Bundesliga would be getting roasted now for its terrible defending.
— Grant Wahl (@GrantWahl) May 24, 2020
Mnie już nawet nie chodzi o to, że to staje się nudne. W końcu przez lata czytałam o lidze emerytów i odcinaniu kuponów (co zresztą zdarza się do dziś). Najbardziej denerwuje mnie to, że są to po prostu bardzo krzywdzące stereotypy. Oczywiście zdarzają się słabe mecze w obronie, zdarzają się też błędy bramkarzy, ale nikt mi nie wmówi, że w MLS zdarza się to częściej niż w innych ligach. Jeżeli ktoś regularnie ogląda piłkę nożną w USA i Kanadzie, potwierdzi, że możemy znaleźć tu dobrych trenerów, którzy potrafią stworzyć linię obrony nie do przejścia i wcale nie jest trudno trafić na taktyczną ucztę na boiskach MLS czy dobrych obrońców, którzy potem radzą sobie w Europie. Nie mówię już o bramkarzach, bo reprezentacja USA i Kanady ma przesyt na tej pozycji i kolejni młodzi zdolni ustawiają się już w kolejce. Po prostu zacznijmy oglądać mecze i wyciągać wnioski na podstawie tego, co dzieje się na boisku, nie na podstawie wycinków pojedynczych akcji w social mediach…